Siedemnastoletnia Hadley spóźniła się na lot do Londynu, gdzie wcale nie chciała się znaleźć. No bo któż chciałby być świadkiem, jak jego ojciec żeni się z zupełnie obcą kobietą? Hadley na pewno nie chciała na to patrzeć. Niestety po namowie mamy i taty, zdecydowała się polecieć. Choć w głębi duszy liczyła na jakiś cud, który sprawi, że podróż nie wypali. Nie spodziewała się, że jej ciche modły zostaną wysłuchane. W taki oto sposób dziewczyna spóźniła się cztery minuty na swój samolot. Musiała wybrać się późniejszym lotem, który zwiastował prawdopodobne spóźnienie również na ślub ojca. I wtedy w jawnej desperacji i wykończeniu całą sytuacją Hadley dostrzega Olivera. Razem spędzają cały lot samolotem, śmiejąc się, rozmawiając i poznając. Z biegiem godzin pomiędzy nastolatkami rodzi się coś więcej...
Jak już wspomniałam (a niektórzy z Was być może dostrzegli) od niedawna mam jazdę na obyczajówki. Mimo iż nigdy nie miałam w planach lektury "Serce w chmurach" to i tak, widząc tę pozycję na półce w bibliotece, nie zastanawiając się za długo, wzięłam ją do ręki i ruszyłam z nią do domu. Nie miałam żadnych oczekiwań względem tej książki, po prostu usiadłam i zaczęłam ją czytać, gotowa przyjąć to, co narzuci mi pisarka.
"W końcu to nie zmiany łamią człowiekowi serce, tylko to, co dobrze znane."
Bardzo zaintrygował mnie fakt, ile toczy się akcja powieści. Zaledwie dzień! W tym czasie zdążyliśmy poznać wiele chwil z przeszłości głównej bohaterki i zaznajomić się z jej osobą. Przed rozpoczęciem każdego rozdziału, umieszczone były godziny: w Londynie - miejscu, gdzie odbywa się ślub, oraz w Ameryce, gdzie mieszka główna bohaterka. Był to bardzo ciekawy i oryginalny pomysł.
W "Sercu w chmurach" nie są poruszane jedynie kwestie miłości, czy zakochania od pierwszego wejrzenia. Opisany jest tam także ból nastolatki w czasie, gdy przeżywała kryzys rozpadu małżeństwa rodziców i brzemienia, które nosi dziecko po rozwodzie, jak i ponownym ślubie rodzica. Książka nawet ukazuje ból jakim jest śmierć. Uważam, że to bardzo dobrze, iż autorka nie skupiła się jedynie na ckliwym zakochaniu młodych, lecz także ukazała nam, jak to często bywa w życiu i co mogą czuć osoby, którym życie nie do końca układa się tak cukierkowo.
Bohaterzy nie są jakoś barwni, czy świetnie wykreowani. Właściwie wydaję mi się, że przez te dwadzieścia cztery godziny, nie zdążyłam ich poznać. Pani Jennifer skupiała się na relacjach rodzice - dziecko, i zauroczeniu nastolatków. Nie wiele czasu poświęciła nam na dogłębne poznanie postaci. Owszem, ukazywała nam kilka momentów z wcześniejszego życia, ale to była tylko namiastka wszystkiego. Hadley jak i Oliver byli raczej zwykłymi obywatelami społeczeństwa. Ani mnie zbytnio nie intrygowali, ani nie irytowali. Byli, a ja po prostu poznawałam ich krótką, acz ciekawą historię. Muszę nawet przyznać, że bardziej niż na ich 'związku' skupiałam uwagę właśnie na życiu po rozwodzie rodziców głównej bohaterki.
"Zawsze najpierw jest cios, a potem ból, dotkliwa świadomość."
Gdy Hadley i Oliver się poznawali było bardzo ciekawie i nie raz uśmiechałam się pod nosem. Pisarka stworzyła takie dialogi, które nie nudziły, a ciekawiły czytelnika. Bardzo miło było czytać o zalotach dwóch młodych osób, które akurat na siebie trafili.
Styl, jakim posługuje się autorka książki, jest niesamowicie prosty. Przystępny. Przez książkę po prostu się płynie. Naprawdę. Nie to, że "Serce w chmurach" ma aż zabawnie mało stron (gdyż tylko nieco ponad 200) to jeszcze język autorki aż pcha nas naprzód. I nim się obejrzałam skończyłam już czytać tę pozycję.
Podsumowując "Serce w chmurach" jest nie tylko książką, opowiadającą o miłości od pierwszego wejrzenia, ale także pozycją, w której zawarte są odczucia osoby, której rozpadła się na pozór szczęśliwa rodzina. Dzieło pani Jennifer nie jest ambitne, aczkolwiek ciekawe. Zdecydowanie pozycja na zimowy wieczór, do przeczytania w kilka godzinek. Nie zobowiązująca, mile wypełniająca lukę w czasie.
"Miłość nie musi mieć sensu. Jest całkowicie pozbawiona logiki."