Dwie książki Madeline Miller, które chciałbym omówić, a (osobiście) uważam za jedne z najcudowniejszych powieści reinterpretacyjnych współczesnej literatury, to „Kirke” i „Pieśń o Achillesie”. Reinterpretacja – ponowne odczytanie, ponowne odkrycie, ponowna interpretacja. Obie książki związane są z postaciami występującymi (epizodycznie) w eposach Homera – „Iliadzie” i „Odysei”.
Kirke to postać występująca w „Odysei”. W świadomości europejskiego (i światowego) kręgu kulturowego była zapamiętana jako straszliwa czarodziejka, odpowiedzialna m.in. za opóźnienie powrotu Odyseusza do rodzimej Itaki, zamieniając jego towarzyszy w świnie. Córka boga Słońca Heliosa, siostra innych potężnych magów – Ajetesa i Pazyfae.
U Homera (i w kulturze) przedstawiana zawsze z zewnątrz, opisywana z nieswojego punktu widzenia, przeważnie męskiego. Miller postanawia oddać nie tylko głos, ale i pozwala zakraść się do głowy Kirke. Pokazuje ją nie jako potwora, nie tylko jako potwora. Matka. Wiedźma. Bogini. Kreatorka. Niszczycielka. Potwór. Kobieta. Wyrzutek. Określenia pochodzące z opisu książki świetnie przedstawiają, kim tak naprawdę była Kirke. Po tylu tysiącleciach w końcu możemy poznać i zrozumieć Kirke (choć to tylko „zmyślenie” autorki). Powieść, którą krytycy zaliczają do literatury pięknej, jest przeznaczona dla wszystkich. Czyta się ją przede wszystkim lekko, przeżywając tragedie głównej bohaterki, nierzadko kibicując Kirke w jej zmaganiach z niesprawiedliwym losem. W powieści możemy odnaleźć wątki feministyczne, ale nie jest to wojowniczy ton „hiperfeministyczny”, ale przede wszystkim ukazanie Kirke jako kobiety-archetypu, kobiety, która milczała tyle lat, aż wreszcie otrzymała swój własny głos, swoją własną perspektywę. Książkę polecam nie tylko kobietom, polecam również mężczyznom – książka nie ogranicza się do wątku feministyczny (czy raczej ducha feministycznego). Warto przyjrzeć się zabiegowi reinterpretacji, jeszcze raz przemyśleć mity świata antycznego, empatycznie przeżyć z bohaterką niesprawiedliwość naszego świata.
„Pieśń o Achillesie” to powieść o Achillesie. Uważny Czytelnik może się oburzyć – Achilles postacią epizodyczną? Narracja jednak oddana jest Patroklosowi, przyjacielowi i ukochanemu greckiego herosa. Dzięki tej powieści lepiej poznajemy Patroklosa, a także wrażliwszą stronę Achillesa. Jest to przede wszystkim historia wielkiej przyjaźni i wielkiej miłości – takiej, która jest transcendentna, nieuchwytna, niezniszczalna, ponadczasowa. Książka ta jest przede wszystkim pięknie napisana. Losy głównych bohaterów są nam znane z góry (znamy wydarzenia z „Iliady” Homera). Nie jest tutaj ważna jednak akcja sama w sobie, ważne są tu wypowiedzi, słowa, aforyzmy, relacje między głównymi bohaterami. Zakończenie jest zaskakujące i wrażliwszego odbiorcę może wzruszyć i skłonić do łez. Tak jak w „Kirke” odczuwalny jest wątek (duch) feministyczny, tak w tej powieści wyeksponowany został wątek miłości homoseksualnej, która w starożytności była inaczej widziana niż dziś (wątek na inny wpis). Nie ma tu jednak brutalnie przedstawionych scen miłości gejowskiej, nie. Tutaj zamiast Patroklosa i Achillesa można by było podstawić dowolne dwie postaci – dwie kobiety, mężczyznę i kobietę czy właśnie dwóch mężczyzn. Wydaje mi się, że autorka (oprócz reinterpretacyjnego zamysłu) wybrała właśnie tę dwójkę, aby w sposób dosadny pokazać tragizm postaci. Ukazuje również różne odcienie miłości – matczyna, przyjacielska, ojcowska, romantyczna, mentorska. Każdemu życzę takiej miłości, tak bardzo prawdziwej (mimo fikcyjności dzieła), tak czystej i pięknej.
Reasumując, oba dzieła Miller świetnie pokazują, na czym polegają procesy reinterpretacyjne, odświeżają źródła literatury europejskiej, łącząc antyczną doskonałość z nowymi nurtami literackimi (feminizm literacki, gender studies, women studies, studia nad męskościami).