Podczas gdy większość z nas wstaje co rano do pracy (zwykle kiepsko opłacanej), Michalina ma pracę, która sprawia jej radość, daje satysfakcję i całkiem niezłe dochody. Dziewczyna jest influencerką a dokładniej twórczynią popularnego profilu na Instagramie o nazwie Leśne cuda. Na co dzień mieszka wraz z dziadkiem Franciszkiem w niewielkiej, ale urokliwej miejscowości gdzieś na Kurpiach. Do świąt Bożego Narodzenia został nieco ponad miesiąc a przedświąteczną atmosferę psują wszystkim występki byłego chłopaka dziewczyny, również udzielającego się aktywnie w Internecie. Oszczerstwa, kalumnie i wyzwiska – z tym wszystkim musi się zmagać Michalina. Złe słowo ma to do siebie, że zawsze znajdzie swoich odbiorców, którzy nie weryfikując go, chętnie przekazują je dalej, tym samym nakręcając spiralę nienawiści i hejtu. Jak poradzi sobie z tą sytuacją dziewczyna? Jaką rolę w jej życiu odegra znaleziony przez nią przy drodze zmaltretowany koń? Jak wiele dobra potrzeba, aby uleczyć raz zranione serce? Rany na ciele goją się szybko, z tymi na duszy bywa już trudniej. Zapraszam was na krzepiącą serce zimowo – świąteczną opowieść od Sylwii Kubik.
.
Po raz kolejny to powiem, ale powiedzieć muszę — autorka ma talent do tworzenia wyrazistych postaci i niebanalnych historii. Wszystko jest tu po coś, każde wypowiedziane przez bohaterów zdanie, każdy wątek zmierza do konkretnego celu, a kolacja wigilijna jest idealnym zwieńczeniem całej przedstawionej tu opowieści. Bo tak właśnie powinno wyglądać oczekiwanie na ten magiczny czas. Przede wszystkim doceniam to, że autorka zwróciła uwagę na problem hejtu i w sieci i nietraktowania zajęcia influencera jako poważnej pracy. Okazuje się jednak, że konto w social mediach może służyć nie tylko do rozrywki, ale może być wartościowa praca. Dlatego nigdy nie wolno oceniać kogoś po pozorach. Dominik na początku właśnie tak postrzegał Michalinę, jednak szybko dotarło do niego, jak bardzo się mylił. Dziewczyna zdobyła jego serce swoją energią, dobrocią i odwagą w walce o znalezienie sprawcy skrzywdzonego zwierzęcia.
.
Za inspirację do tworzenia takich przepięknych historii służy autorce życie, dlatego jej postacie są tak realistyczne, żywe i nie da się o nich zapomnieć przez długi czas. Nie znajdziemy tu sympatyczniejszych postaci niż Franciszek i Lubomira. Od dawna mają się oni ku sobie. Są jak ogień i woda, zupełnie zresztą jak młodsze pokolenie, czyli Dominik i Michalina. Bo jak to mówią, niedaleko pada jabłko od jabłoni. Choć Franek i Luba, oboje już niemłodzi to energii i pozytywnego nastawienia do życia pozazdrość im może niejeden 20-latek. Ich niewinne flirty i niecne knowania na stogu siana, czy skoki przez płot bawiły mnie do łez i ciągle łapałam się na tym, że uśmiecham się pod nosem. A dodam, że nie jest łatwo mnie rozbawić czy wzruszyć. Polubiłam wszystkich bohaterów, kibicowałam im z całego serca, a także miałam nadzieję, że uda im się zrealizować to, co sobie zaplanowali.
.
Na miłość nigdy nie jest za późno. Uczucie nie wypomina nam wieku, wykonywanego zawodu czy ilości nadprogramowych kilogramów. Miłość tak jak w przypadku Franciszka i Ludmiły potrafi czekać uśpiona przez długie lata, aby w odpowiednim czasie wybuchnąć niczym wulkan. Czasem tak jak u Michaliny i Dominika wymaga delikatnej pomocy kogoś z zewnątrz, aby się narodzić i zakwitnąć niczym najpiękniejszy kwiat.
.
„Leśne cuda” to opowieść o tym, że nie wszystko jest takie, jakim je czasem widzimy. Warto otworzyć się na to, co nowe i nieznane. To także kolejna wspaniała, niezwykła i wzruszająca propozycja od pani Sylwii. Teraz jestem już pewna, że po każdą kolejną jej książkę będę sięgać w ciemno. Wspaniale się bawiłam, czasem uroniłam łezkę, a czasem uśmiechałam się pod nosem, rozbawiona żarcikami Franciszka czy przekomarzaniem się młodych. Kubik przypomina nam, czym tak naprawdę są święta. A powinny być czasem dobroci dla innych, początkiem nowego życia i zachętą do czynienia dobrych uczynków. Często w gorączce przedświątecznych zakupów zapominamy, na czym polega istota świat i jak bardzo są one nam potrzebne.
.
Co ciekawe, historia Bucefała oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Koń, który posłużył za inspirację, istniał naprawdę, a jego profil możemy znaleźć na Facebooku. A wiem to stąd, że zawsze czytam książkę do końca, bo warto posłuchać tego, co ma do powiedzenia autor, a wydaje mi się, że Sylwia Kubik lubi mówić do swoich czytelników.
.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję @skarpawarszawska