Ta historia imperium sowieckiego jest już klasyką historyczną. Wydana po raz pierwszy w 1982 r., gdy ZSRR był wciąż potęgą choć widoczne były pierwsze oznaki upadku, doczekała się wielu wydań w latach 80. w drugim obiegu. Drugi tom dzieła obejmuje lata 1939-1985 i nie robi takiego wrażenia jak pierwszy, sporo danych liczbowych trzeba skorygować, na przykład piszą autorzy, że przed II wojną w łagrach siedziało ok.7 mln ludzi (s.20), to szacunki mocno przesadzone, po otwarciu archiwów wychodzi, że nie więcej niż 2 mln (Ciesielski, 'Gułag'). Niemniej jest to wciąż znakomita synteza, świetnie też dobierają autorzy ciekawe cytaty.
Bardzo dobrze opisane są czasy wojny, piszą autorzy o koszmarnych błędach dowództwa na początku wojny z Niemcami: „Gdyby terytorium Związku Sowieckiego było wielkości Francji lub Niemiec, błędy kierownictwa partyjnego i politycznego doprowadziłyby kraj do totalnej klęski. Dość przypomnieć, że niemieckie wojska przez pierwsze trzy tygodnie wojny posuwały się w głąb ZSRS szybciej, niż maszerowały przez Polskę.”(s.215) I dalej: „Przez blisko półtora roku sowieckie siły zbrojne cofały się, ponieważ było dokąd. Armie francuskie, belgijskie, holenderskie czy polskie nie miały takich możliwości, brakowało im rezerwy czasu — dlatego skapitulowały.” (s.216). Niestety, w tej części książki brakuje map. W ogóle książka jest 'sucha': ani map, ani fotografii, szkoda.
A po wojnie? Wyłania się z książki obraz reżimu kompletnie niewydolnego gospodarczo, w którym klasa rządząca, czyli nomenklatura, miała się całkiem dobrze. W 1970 r. nomenklatura liczyła sobie ok. 400 tys. osób. Jej program: „Program nomenklatury sprowadza się do trzech punktów: wzmocnić władzę, rozszerzyć przywileje, korzystać w spokoju z władzy i przywilejów.” (s.453)
Na przeciwnym biegunie byli chłopi i robotnicy, którzy cierpieli wielką nędzę. Zresztą chłopów traktowano jak niewolników – ciężka praca, nędzna płaca i zakaz zmiany miejsca pobytu.
Ciekawie piszą autorzy o czasach Chruszczowa, tego enfant terrible sowieckiej władzy. Przyczyną upadku Chruszczowa było zadarcie z nomenklaturą, m.in. wprowadzenie zasady kadencyjności, zabójczej dla klasy rządzącej: „Obalenie Chruszczowa było buntem kapłanów przeciw Najwyższemu Kapłanowi, który śmiał targnąć się na ich kastę.” (s.451). Po usunięciu Chruszczowa zasada kadencyjności została natychmiast anulowana, a na jego następcę wybrano przewidywalnego i bezbarwnego Breżniewa, nomenklatura potrzebowała spokoju.
A w sprawach politycznych partia miała kompletny monopol na władzę i jedynie słuszne poglądy. Tu piękny cytat: "W 60. rocznicę rewolucji przewodniczący KGB [Andropow] uroczyście proklamuje zasadę demokracji socjalistycznej: każdy, kto podziela nasz punkt widzenia, ma prawo bez przeszkód głosić swoje poglądy." (s.528) Można się tylko domyślać, co czekało tego, kto nie podzielał, na dodatek głosił swoje poglądy...
Sporo tam jeszcze innych smakowitych cytatów. Czyta się to z wielką przyjemnością, bo napisane świetnie, godna podziwu jest zdolność syntezy autorów.