Prankę Polak - nastoletnią córkę bogatego Roma - ostatni raz widziało oko kamery na toruńskim bulwarze nadwiślanym. Na nagraniu widać, jak za dziewczyną człapie jakiś grubas bez koszuli. Potem Pranka znika i ani policja, ani prywatni detektywi, ani jasnowidze nie są w stanie powiedzieć co się stało z dziewczyną, ani kim był śledzący ją typ. Trzy lata później, w rocznicę zniknięcia Pranki, jej ojciec ucieka z psychiatryka, do którego trafił po zaginięciu jedynaczki i przychodzi na toruńską komendę policji, oblewa się benzyną i podpala. Sprawa jest gorąca (dosłownie i w przenośni) i obiega całe miasto. Samospalenie bierze pod lupę również portal Głos Torunia, na którego czele stoi Robert Pruski. Okazuje się, że Pranka przed swoim tajemniczym zniknięciem pracowała w lokalnej knajpie, która uchodziła za burdel z nieletnimi dla dzianych i wpływowych lokalsów. Lokal działa nadal, choć po aferze z Prankną przeszedł rebrandin. Teraz nazywa się Zakątek Sztuk Pięknych i właśnie ma się tam odbyć jakaś rocznicowa impreza. Pruski zleca swojemu fotografowi lot dronem, który rejestruje orgię z udziałem polityków, biznesmenów, gangsterki i nieletnich dziewczyn. Nazajutrz materiał pojawia się na stronach Głosu Torunia, ale chwilę później hakerzy przeprowadzają zmasowany atak na serwis, ktoś włamuje się również na prywatne konta Pruskiego i za ich pośrednictwem zaczyna rozpowszechniać dziecięcą pornografię. Wkrótce też znika syn marszałek Senatu. Rozpoczyna się wyścig z czasem...
Po ośmiu latach przerwy Piotr Głuchowski powrócił do postaci dziennikarza Roberta Pruskiego. Teraz, po lekturze, zastanawia mnie tylko jedno: po co? Po jaką cholerę było odgrzewać tego kotleta, po co było wybudzać tego bohatera ze snu? Co ta książka wnosi? Na pewno jest mroczna i porusza ważny problem jakim jest wykorzystywanie nieletnich. Na pewno nawiązuje do znanej sopockiej afery z Zatoką Sztuki i niejakim "Krystkiem". Ale przecież Głuchowski jest współautorem reportażu
Zatoka świń, poświęconym tej sprawie. Po co więc ta fabuła? Tutaj Autor przedstawił temat w skrajnie brutalnej formie, co bynajmniej nie jest zarzutem z mojej strony. Lubię mroczne historie, a tej tego mroku nie mogę odmówić. To jest plus. Minus?
Alert jest do bólu schematyczny, jakby powstał pod kryminalną linijkę, albo według jakiegoś podręcznika kreatywnego pisania, przy czym wszystkie rady i przykłady Autor wziął zbyt dosłownie. Czytając tę powieść, wiele razy dopadało mnie wrażenie "ale to już było". Piotr Głuchowski powiela schematy i motywy, a jego bohaterowie niczym specjalnym się nie wyróżniają. Są to bólu poprawni i przewidywalni, a przez to mało interesujący.
Jednak nic nie przebije pierwszego rozdziału, w którym Autor streszcza właściwie całą książkę. I ja rozumiem, że pisarza może ponieść, że jakiś zabieg literacki może spodobać się mu, choć w rzeczywistości jest beznadziejny. Ale, na litość, przecież tam jest jeszcze redaktor, a jego robotą jest m.in. sprowadzanie pisarza na ziemię. Ten nie dał rady i początek powieści jest niczym jeden wielki spoiler, który właściwie nie zdradza tylko zakończenia, ale całą resztę, cały środek książki, mamy podany jak na tacy. Owszem, streszcza nam kolejne następujące po sobie wydarzenia jedynie w ogólnikach , ale to wystarcza, aby odebrać przyjemność czytania. Gdyby nie ten nieszczęsny pierwszy rozdział, nie byłoby aż tak źle, więc jeżeli jednak zdecydujecie się na lekturę
Alertu, omińcie go.
Jednak mimo ciekawego tematu, Piotr Głuchowski nie zdołał, w mojej ocenie, wykorzystać drzemiącego w nim potencjału.
Alert, pomimo kilku naprawdę mocnych momentów, jest powieścią bardzo przeciętną, naszpikowaną dziennikarskim slangiem, który nie dla każdego będzie zrozumiały i zbyt drętwym, trochę nawet snobistycznym poczuciem humoru.
Ale mamy za to zachowaną poprawność polityczną, więc czego się czepiasz, człowieku!? Dobra, już się odczepiam, a Wy sami musicie podjąć decyzję czy warto sięgnąć po
Alert czy lepiej rozejrzeć się za czymś innym.
| książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl | © by
MROCZNE STRONY | 2022