Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Jaguar.
Życie siedemnastoletniej Valerie przewróciło się do góry nogami, kiedy jest świadkiem okrutnego czynu, którego dopuszcza się jej najbliższa osoba. Zdradzona i oszukana ucieka z rodzinnego domu i wpada w zdecydowanie nieodpowiednie dla niej towarzystwo w samym środku Nowego Jorku. Luis, Dave i Lolli uświadamiają Val, że nie żyją na tym świecie sami, a historyjki o elfach i wróżkach nie były tylko zwykłymi opowiastkami dla dzieci. Wciągają ją w magiczny i niebezpieczny świat, do którego dziewczyna stara się przywyknąć. Jednak gdy na drodze Val staje troll-alchemik, z własnej głupoty pakuje się ona z nim w układ, w którym zostaje dilerką przedziwnego narkotyku, który może uchronić Mały Ludek przed zgubnym działaniem żelaza.
Zdecydowanie na pierwszy rzut oka widzimy, jak Holly Black rozwinęła się pisarsko od czasu debiutu. Zrezygnowała z przydługich, czasami niepotrzebnych opisów i postawiła na bardziej humorystyczne, żywsze dialogi i skupiła się na historii głównej bohaterki, która wpada w niezłe tarapaty. Historia od pierwszych stron przyjmuje zawrotne tempo, a autorka wciąga nas w dynamiczną, pełną przygód opowieść.
Mimo tego, że historia od początku nakreśla wyraźne tempo, to nie będę ukrywać, ale było mi ciężko się w nią zagłębić. Akcja rozgrywająca się na pierwszych stronach książki w ogóle mnie nie chwyciła. Cała podróż Val do Nowego Jorku, spotkanie nowych towarzyszy i odkrycie magicznego świata gdzieś koło mnie przeleciały. Na szczęście kilka rozdziałów dalej fabuła zwróciła się w tym kierunku, który mnie zdecydowanie bardziej interesował.
Jeśli chodzi o samą Val, miałam z nią wzloty i upadki. Nie do końca dziewczyna wpasowała się w moje gusta i chwilami nie rozumiałam jej postępowania. Momentami wydawało mi się, że Val sama nie wie, czego chce od życia i jaką zamierza obrać ścieżkę. Niemniej nie można odmówić głównej bohaterce wytrwałości, ja na jej miejscu już dawno bym się załamała.
Holly Black w swojej powieści porusza problemy zażywania narkotyków, bezdomności i trudów związanych z okresem dojrzewania. Dobrze wplątuje wymienione wyżej kwestie w całą historię i ich oddziaływanie na poszczególnych bohaterów lektury. Tym razem świat magicznych istot śledzimy z powierzchni, a nie z podziemia. Obserwujemy zmagania, których podejmują się członkowie Małego Ludku, aby uchronić się przed żelazem otaczającym ich ze wszystkich stron.
„Serce trolla” skrywa w sobie również pewien spisek i powiem wam tylko tyle, że autorka wspaniale go pokierowała i jednym słowem zwiodła nas na manowce. Jest i również wątek romantyczny, który jest bardzo, bardzo delikatny i gdyby książka obfitowała w jeszcze kilka dodatkowych stron, uważam, że można byłoby go bardziej rozwinąć.
Finalnie jestem zadowolona z lektury, przyjemnie mi się ją czytało (nie licząc pierwszych stron). Sądzę, że warto dać „Sercu trolla” szansę i poznać twórczość Black z drugiej strony.