Siewca burzy recenzja

Siewca burzy

Autor: @gambit ·6 minut
2010-06-18
Skomentuj
1 Polubienie
Tom Lloyd jest brytyjskim pisarzem, który zadebiutował powieścią pt. "Siewca Burzy", będącą pierwszym tomem cyklu pt. "Królestwo Zmierzchu", zaplanowanego na pięć części. Czytając opis z tyłu okładki stwierdziłem, że mogę spodziewać się porządnej dawki Epic Fantasy zaserwowanego w dość mrocznej konwencji. Jak się okazało, nie zawiodłem się, jednak nie uprzedzajmy faktów.

Główny bohater książki, młody Isak, należy do niezbyt często spotykanego rodzaju białookich. Są to urodzeni wojownicy, potężniejsi, silniejsi i bardziej wytrzymali niż normalni ludzie. Dotknięci bądź może przeklęci przez bogów już podczas narodzin, zostawiają swoje piętno na swoim otoczeniu - matki nigdy nie przeżywają wydania ich na świat. Żeby tego było mało, muszą radzić sobie ze swymi wybuchowymi i trudnymi do ujarzmienia charakterami. Często wyklęci przez swych pobratymców i rodziny skazani są jedynie na siebie. Isak, choć młody, wcale nie odstaje od niechlubnego stereotypu.

Białooki całe swe dotychczasowe życie spędził na podróżach w karawanie, razem ze swym ojcem, który posiada nie mniej wybuchowy charakter od syna i... obwinia go o śmierć swej żony. Atmosfera panująca między tą dwójką już dawno mogłaby spowodować śmierć jednego z nich, gdyby nie naturalny mentor Isaka, Carel. Były gwardzista Straży Pałacowej, członek elitarnej jednostki Duchów, a na tę chwilę jeden z ochroniarzy karawany, niejako przygarnął młodzika pod swe skrzydła, dostrzegając w nim coś więcej niż tylko brutalną maszynkę do zabijania, na jakie zazwyczaj wyrastają tacy jak jego podopieczny. Żołnierskie wychowanie i odpowiednie podejście sprawiło, że Isak choć odrobinę nauczył się panować nad trawiącym go od środka ogniem. W przyszłości miał dziękować za to swemu opiekunowi nie jeden raz.

Isak od zawsze marzył o tym, żeby dostać kiedyś szansę wykazania się swymi ponadprzeciętnymi umiejętnościami i móc spróbować dostać się do grona Duchów. Tak się składało, że jednostka ta w dużej mierze składała się właśnie z białookich. Niedziwne, że owiewała ją mordercza sława. Żeby spełnić marzenia, Isak musiałby uzyskać zgodę swego ojca na opuszczenie go i miano dorosłego. Z pokrętnych przyczyn ojciec młodzieńca ani myślał pozwolić oddalić się swemu synowi; czerpał dziwną przyjemność z kłótni i gnębienia Isaka. Pewnego dnia los wychodzi obu na przeciw. Karawanę odwiedza tajemniczy jegomość o imieniu Aracnan, który już na pierwszy rzut oka wydaje się być kimś więcej niż człowiekiem. W tym świecie wszystko jest możliwe. Może być to demon, półbóg, ludzkie wcielenie któregoś z bóstw. Chce rozmawiać z Isaakiem, jednak zarówno jego ojciec, jak i Carel nie zgadzają się na to. Z niejasnych przyczyn przybysz nie nalega, choć wszyscy są świadomi, że gdyby zechciał, zmiótłby wszystko dookoła z powierzchni ziemi. Pozostawia po sobie zapieczętowany zwój, rzekomo zaadresowany do Isaka, po czym znika.

Akcja przenosi się do jednego z miast w Krainach, stolicy ludu Farlan, władanego przez lorda Bahla, białookiego Wybrańca Nartisa. Przez chwilę mamy okazję patrzeć na świat oczami istoty naznaczonej przez boga, wybranego do rządzenia Farlanami w jego imieniu. Lord Bahl patroluje nocą ulice Tirahu pchany do przodu niejasnymi przeczuciami. Koniec końców postanawia zatrzymać się z jednej z karczm na obrzeżach miasta. Używając magii kamufluje nieco swój wygląd, aby nie płoszyć ludzi i wchodzi do środka. Nie chcąc rzucać się w oczy (co przy jego olbrzymiej posturze jest mimo wszystko dość trudne) zamawia coś do picia i zaczyna przysłuchiwać się przechwałkom... ojca Isaka. Ten opowiada o odwiedzinach nadprzyrodzonej istoty, chwaląc się zwojem, który przeznaczony był dla jego syna. W pewnym momencie wypowiada o jedno słowo za dużo, Bahl ujawnia się. Tylko dzięki trzeźwości umysłu Carela, który od razu poznaje swego pana i władcę, głupota mówcy nie zostaje skarcona. Lord Farlan zabiera jedynie zwój i znika pod osłoną nocy...

Niedługo potem Isak po raz kolejny ma szansę przekonać się o nienawiści, jaką pała do niego nie tylko jego ojciec, ale i jego towarzysze. Upojeni alkoholem, upokorzeni przez lorda Bahla, chcą wyżyć się na białookim. Tym razem nie jest to jednak zwykła bijatyka, która może skończyć się kilkoma siniakami i paroma kroplami krwi. Tym razem wpadają w szał, pragną jego śmierci. Isak ucieka, nieświadomie kierując się w stronę centrum Tirahu, do pałacu władcy. Jedynie dzięki interwencji dwóch pilnujących bramy Duchów Isak uchodzi z życiem. Zmordowany, ledwie żywy, zostaje wpuszczony do środka. Okazuje się, że był oczekiwany. W tej chwili na młodzieńca spada lawina wiadomości, których zwykły śmiertelnik mógłby nie udźwignąć. Oto on, obszarpaniec, poniżany nawet przez swego ojca, zostaje naznaczony i wybrany wolą Nartina na kraana ludu Farlan, księcia i następcę lorda Bahla. W jednej chwili wyniesiony zostaje praktycznie na szczyt władzy i obdarowany łaską boga piorunów. Od teraz rozpoczyna się dla niego nowe życie. O wiele bardziej niebezpieczne od tego, które wiódł do tej pory.

Pierwsza część cyklu, tak jak się spodziewałem, dostarcza naprawdę sporo przyjemności czytelnikom lubującym się w klimatach epic fantasy. Nie jest to jednak typowy przedstawiciel tego gatunku. Tutaj to, co epickie, miesza się z tym, co zwyczajne. Boskość występuje obok pospólstwa, herosi obok zwykłych ludzi, a świat, do którego się przenosimy przepełniony jest ludźmi próbującymi wykorzystać pojawienie się nowego kraana do swych okrutnych celów. Tom Lloyd w swym debiucie konstruuje naprawdę ponurą wizję rzeczywistości, w której bogowie przepełnieni są goryczą i nienawiścią za krzywdy spotykające ich w przeszłości. Okazują się niedoskonali i podatni na zranienie. W zamian obdarzają ludzkość swym gniewem i sprawiają, że miast być dla ludzi ostoją, stają się ich zgubą.

Krainy, bo tak nazywają się ziemie, po których podróżujemy wraz z bohaterami, podzielone są na terytoria zamieszkane przez różne ludy, zaś każdy z nich ma swego patrona wśród bogów, a każdy bóg swego Wybrańca i często kraana... Tak, jest to skomplikowane. W książce pojawia się tyle postaci, miejsc, legend i historii z przeszłości, że momentami trzeba naprawdę mocno się skupiać i starać, żeby nie zgubić wątku. Nie jest to łatwa lektura, co może być zarówno zaletą, jak i wadą. Autor nie uznał za stosowne sporządzić na końcu książki jakiegoś spisu postaci czy mini leksykonu, który z pewnością ułatwiłby czerpanie przyjemności z czytania. Plusem jest mapka umieszczona zaraz na początku "Siewcy Burzy". Chociaż ona pozwala nam zorientować się, gdzie akurat się znajdujemy.

Jeśli chodzi o styl pisania Lloyda, to oprócz wspomnianego wyżej przesycenia powieści najróżniejszej maści trudnymi do spamiętania informacjami, jego warsztat literacki oceniam na dobry. Opisy, które serwuje w książce, zgrabnie utrzymują ponury i mroczny (ale nie do przesady) klimat, dialogi między postaciami stoją na wysokim poziomie; czasem sprawiały, że mimowolnie parskałem śmiechem, czasem wściekałem się wraz z jednym z rozmówców, a momentami próbowałem pozbierać z podłogi szczękę, gdy przychodziło do finalnych kwestii najważniejszych bohaterów. A jeśli już o nich mowa, to najbliżsi towarzysze Isaka, podobnie jak sam białooki, zapadają w pamięć, a to z pewnością się liczy. Postaci takie jak Carel, hrabia Vesna, lord Bahl czy namiestnik Lesarl nie są bezbarwne i mają duży wpływ na rozwój historii. Odniosłem jednak wrażenie, że w książce naprawdę pojawia się zbyt wiele wątków i postaci, które nie odegrają praktycznie żadnej roli w całości i pełnią jedynie rolę swoistego zapychacza. A niepotrzebnie, bo nie było czego zapychać - fabuła aż pęka od zawartych w niej wątków.

Przyznam się, że przebrnięcie przez pierwsze 100 stron książki przyszło mi z lekką trudnością, nie mogłem do końca wciągnąć się w świat stworzony przez autora, po prostu nie było tej iskry, która sprawiała, że cały świat wokół mnie spłonął by i zostało by mi jedynie czytać tę książkę, i czytać, i czytać. Jednak pozostałe prawie 400 stron całkowicie rekompensuje tę słabość "Siewcy Burzy". Fabuła dostaje porządnego kopa, historia nabiera rozpędu i nie ma już miejsca na nudę oraz zastanawianie się, czy czegoś aby tu nie brakuje. Jest to z pewnością porządnie napisana i wciągająca książka, a cała seria, mimo kilku potknięć w części pierwszej, skrywa niemały potencjał - mam jedynie nadzieję, że zostanie on wykorzystany.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2010-06-18
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Siewca burzy
3 wydania
Siewca burzy
Tom Lloyd
6.4/10

Uwolnij się od destrukcyjnych związków z toksycznymi teściami Zawierając małżeństwo, zapominamy często o tym, że nie wiążemy się tylko z jedną osobą. Wchodzimy do rodziny, która ma pewien bagaż emocjo...

Komentarze
Siewca burzy
3 wydania
Siewca burzy
Tom Lloyd
6.4/10
Uwolnij się od destrukcyjnych związków z toksycznymi teściami Zawierając małżeństwo, zapominamy często o tym, że nie wiążemy się tylko z jedną osobą. Wchodzimy do rodziny, która ma pewien bagaż emocjo...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @gambit

Kroniki Czarnej Kompanii. Czarna Kompania. Cień w ukryciu. Biała Róża
Kroniki Czarnej Kompanii

Steven Erickson napisał o autorze "Czarnej Kompanii", że "Glen Cook w pojedynkę dokonał rewolucji na polu fantasy - z czego mnóstwo czytelników wciąż nie zdaje sobie spra...

Recenzja książki Kroniki Czarnej Kompanii. Czarna Kompania. Cień w ukryciu. Biała Róża
Wojna prochowa
Wojna prochowa

„Wojna prochowa” to już trzeci tom cyklu „Temeraire”, autorstwa Naomi Novik. Recenzje poprzednich dwóch części możecie znaleźć w naszym dziale książkowym, a jeśli nie czy...

Recenzja książki Wojna prochowa

Nowe recenzje

Most na Drinie
Kronika pewnego mostu
@Remma:

Wzniesiony przez Mehmedpaszę most stanowi pretekst do opowieści z dziejów Bośni w latach 1516 – 1914. Most stanowi cent...

Recenzja książki Most na Drinie
Wioska małych cudów
Wioska małych cudów
@tomzynskak:

Każdy z nas potrzebuje w swoim życiu cudów. Nie jakiś magicznych i nierealnych, a takich najzwyklejszych, które mogą wy...

Recenzja książki Wioska małych cudów
Dom ciało
Wersy płynące przez wnętrze…
@edyta.rauhut60:

Poezja wiele ma oblicz. Dzisiaj chciałabym Ciebie, Czytelniku zaprosić do poznania jednego z nich. Jak możemy przeczyta...

Recenzja książki Dom ciało