Autora tej powieści, znam głównie z książek dla dorosłych. Nie wiedziałem, że napisał coś dla młodzieży, a szkoda. Mam za sobą jedną jego książę, która była bardzo dobra, a ta jest wprost obłędna. Anielica na okładce skutecznie przyciągnęła moją uwagę, i dzięki jej za to.
Jak dla mnie tytuł wskazuje na ostrą jazdę. Zastanawiałem się, dlaczego nikt go nie przetłumaczył- okazało się, że wcale nie potrzebuje tłumaczenia. Ale nie zdradzę wam, co ów tytuł oznacza, choć zapewne większość z was się tego domyśli.
Szósta dzieciaków, w wieku od 6 do 14 lat mieszkają w górskim, dziwnym domu w kształcie przewróconej litery E. Dlaczego tak wysoko? Bo nie są to normalne dzieci. Są mutantami. Gdy byli niemowlętami wszczepiono im DNA ptaków, i dzieciom wyrosły skrzydła. Max, Iggy, Kuks, Kieł, Gazik i Angela nie mają łatwego życia. Pomijając już absolutne wyłączenie ze społeczności, bo nikomu nie mogą się ujawnić, ścigają ich Likwidatorzy. Stwory ów to mieszanka wilka i człowieka, służą, jak sama nazwa wskazuje, do likwidowania, a ich celem są bohaterowie książki. Likwidatorzy są silni i szybcy, udaje im się porwać sześcioletnią Angelę. Max, przywódczyni grupy, Kieł oraz Kuks wyruszają na ratunek dziewczynce, a ośmioletni Gazik oraz ślepy Iggy muszą zostać z bazie. I tu sprawa się komplikuje. Likwidatorzy zaczynają polować na dzieci jak nigdy dotąd. A Max, zamiast swojej małej podopiecznej, musi martwić się o samą siebie.
Bardzo ciężko jest streścić książę, w której AŻ TYLE się dzieje, tu bowiem opisałem wam tylko kilka pierwszych rozdziałów, a jest ich dobrze ponad setka. Momentami to zaczyna irytować, ale gdy się już wciągnie w historię, nie da się od książki oderwać. Akcja toczy się bardzo szybko, za co wielki plus dla książki. Czasami za szybko, ale tylko czasami. Po momentach, w których ciężko się połapać zaraz jest przerwa, żeby wszystko poskładać sobie do kupy tylko po to, żeby książka ruszyła za chwilę z nową dawką emocji.
Moim ulubionym bohaterem jest Kieł, trzynastolatek o długich włosach. Zawsze opanowany, racjonalny, zamknięty w sobie. Zawsze podsunie jakiś logiczny wniosek. Oraz Max, najstarsza ze wszystkich. Lekko roztrzepana nastolatka, jednak zbyt szybko musiała dojrzeć, bo już w wieku 14 lat ma na wychowaniu pięć osób, w tym dwóch maluchów.
Oglądaliście X-men? Jeśli nie, każdy mniej więcej wie o co chodzi. Różne mutanty, z dziwnymi mocami walczą o swoje prawa. W jednej części występuje chłopak, któremu wyrosły skrzydła. Sprzeciwia się swojemu ojcu, i nie da ich sobie odciąć. Ten bohater jest moim ulubionym z tego filmu. A w tej książce mamy aż szóstkę bohaterów ze skrzydłami, dodatkowo większość z nich ma dodatkowe moce, jak np. Angela, która czyta w myślach. To naprawdę niesamowite, ale nie chciałbym być na ich miejscu.
Książka, jak każda, nie jest bez wad, jedną z głównych jest przewidywalność. Intrygi nie są jakieś specjalnie zawiłe. Mimo szaleńczego tępa akcji tak wszystko w miarę wiadomo, wszystkiego można się domyślić. Szkoda, bo gdyby ta strona była bardziej dopracowana, to byłaby… nie wiem… chyba najlepsza książka fantastyczna wszech czasów. Mimo wszystko, i tak mogę polecić wam ją z czystym sumieniem, bowiem na końcu książki dzieją się rzeczy, których do przewidywalnych zaliczyć nie można.
James Patterson jest jednym z najlepiej zarabiających, jeśli nie najlepiej zarabiającym pisarzem na świecie. Po jego książce spodziewałem się świetnego warsztatu. Ma za sobą kilka powieści i powinien umieć pisać- nie zawiodłem się. Książka jest fantastycznie napisana. Znalazłem kilka błędów, ale mam wrażenie, nie była to wina autora. Momentami ma się wrażenie, że autor na siłę chciałby zmieścić wszystkie wydarzenia w jednym zdaniu, ale to rzadkość, i wielki podziw dla Pattersona.
Ogólnie książka tworzy klimat eksperymentu. Dzieci są eksperymentem, nawet czytelnik nim jest, o czym autor powiadamia nas na pierwszych stronach powieści. Niesamowita, wciągająca, fantastyczna. Nie bez wad- ale świetna.