Kara Valari nie do końca potrafi pogodzić sławę swojej rodziny z przeznaczeniem, które czeka ją tuż po zakończeniu nauki. Jako prawdopodobnie najpopularniejsza studentka ukojenia szuka w bibliotece i salach wykładowych, gdzie rozwija swoją miłość do literatury. To właśnie ta pasja połączy ją z profesorem Maximusem Kane’m. Trzymający się na uboczu mężczyzna również skrywa wiele niebezpiecznych tajemnic, ale to nie powstrzymuje go przed tym, by zbliżyć się do pięknej studentki, która wkroczyła do jego życia niespodziewanie i zmieniła niemal wszystko.
Początkowo nie miałam tej książki w planach. Nie uważam, że romans i wątki nadprzyrodzone to materiał na dobrą książkę, dlatego dotychczas raczej stroniłam od tytułów tego typu. I to się raczej nie zmieni.
Przyznam, że po raz pierwszy od dawna nie mam pojęcia, co powinnam napisać o książce. Od samego początku nie działo się tutaj nic nadzwyczajnego. Miejscem akcji jest przede wszystkim uczelnia, a czas wypełniają nam kolejne zajęcia i liczne dyskusje o literaturze. Pomiędzy tym autorki znalazły odrobinę miejsca dla tajemnic, których konstrukcja nie zachwyca. Bohaterowie od czasu do czasu raczą nas strzępkami informacji, jednak nie na tyle istotnymi, by czytelnik mógł prowadzić tutaj własne śledztwo. Podczas lektury nie potrafiłam pozbyć się wrażenia, że mam tutaj do czynienia ze zwyczajną obyczajówką pokroju tych, w której wykładowca nawiązuje romans z uczennicą. Hucznie zapowiadane wątki paranormalne są tutaj jedynie dodatkiem, z którego tak naprawdę nie wyciągamy wiele.
Przyznaję się bez bicia – nie dobrnęłam do końca. Było po prostu za nudno. Odpuściłam w połowie książki. Uczucie między bohaterami było niczym uderzenie pioruna, ale nie dotarłam do scen bardziej pikantnych. Kara to trzpiotka, którą autorki próbowały wykreować na silną, zmęczoną sławę studentkę z ambicjami. W męskiej postaci z kolei wcale nie widziałam zafascynowanego swoim przedmiotem badań wykładowcy literatury, ale tępego osiłka, do którego wzdychają spragnione wrażeń dziewczyny z uczelni. Nie uwierzyłam w ani jedno zdanie o chemii i łączącym bohaterów uczuciu. W internecie spotkałam się z opiniami, że zakończenie było mocnym uderzeniem, ale ja chyba nie chcę się o tym przekonywać.
Ciężko ocenić mi coś, czego nie skończyłam, ale nie będę owijać w bawełnę – ta historia jest po prostu nudna. Mam wrażenie, że ta książka powstała dla samego pisania, nie dlatego, że autorki miały na to jakikolwiek pomysł. Sama okładka również nie zachęca do tego, by po tę lekturę sięgnąć. Kojarzy mi się raczej z kiczem roku 2006 niż z powieścią, która została wydana w 2021 roku. Ja po więcej na pewno nie sięgnę.