Eleonora Ratkiewicz swoją przygodę z literaturą rozpoczęła od fantastyki naukowej. Jednak dopiero pisząc książki o ludziach, znalazła szczęście i spełnienie. Można by rzec, że próbowała niemal wszystkiego - nauki języków obcych, trenowała karate, czytała klasyczną literaturę chińską i japońską, grała w kabarecie, próbowała rysować... Ale znalazłszy szczęście przestała szukać, przestała próbować - teraz pisze.
Przyjaźń... Jak wiele książek ostatnio stawia na pierwszym miejscu miłość, a nie właśnie przyjaźń. A szkoda, bo tak piękna więź międzyludzka, która w porównaniu z miłością, nie utrudnia relacji między bohaterami, a wręcz je ułatwia, powinna częściej pojawiać się w literaturze, właśnie na pierwszym miejscu. Ja osobiście wolę czytać o przyjaźni, szczególnie tak pięknej i bezwarunkowej, jak w tym przypadku.
Na samym początku książki, autorka pojedynczo przedstawia nam trzech najważniejszych bohaterów powieści. Poznajemy nietypowego księcia, który o wiele lepiej czuje się w podróży, niż w zamkowych komnatach; a teraz, pewne wydarzenia, zmuszają go do poselskiej wyprawy, do krainy elfów. Elfa, który jest, jak na prawdziwego przedstawiciela swojego rodzaju przystało, zręczny, spostrzegawczy i, przede wszystkim, żywotny. I na końcu - byłego kanclerza, który jest pełen złości i pogardy w stosunku do wszystkich otaczających go ludzi, a jego umysł knuje intrygę, której skutki mogą być porażające. Co połączy tę trójkę? Przekonajmy się o tym!
Lermett (książę) i Enneari (elf) spotykają się w podróży. Każdy z nich wyruszył w celu, które wydają się być różne, jednak w efekcie końcowym, łączą się w jedną sprawę. Ich spotkanie nie nastąpiło w najlepszych okolicznościach. Enneari, w trakcie przeprawiania się przez przełęcz, został zaatakowany przez bandę najemników, którzy go z kimś pomylili. Źli na własną pomyłkę, omal nie zatłukli biedaka - uratowała go lawina. I tu pojawia się nasz książę, który znalazł zasypanego i zziębniętego do szpiku kości elfa. Lermett bez zastanowienia ratuje nieznajomego i zanosi go do swojej kryjówki, a tam ogrzewa wszelkimi znanymi metodami. Tamten, z wdzięczności, postanawia odprowadzić go do celu jego podróży.
Znajomość tych dwóch postaci jest bardzo zabawna. Brak dogłębnej wiedzy o zwyczajach drugiej rasy, jest powodem wielu nieporozumień i chowanych uraz i złości. Ale żaden do urazy się na głos nie przyzna - tylko w duchu pomstuje na drugiego. Od samego początku pokochałam tę dwójkę, która z wielką łatwością wywołuje u mnie uśmiech na twarzy - ich monologi wewnętrzne są genialne. I, jak zapewne się domyśliliście, to właśnie tych dwóch połączy przyjaźń.
Dwaj główni bohaterowie są przesympatyczni, nietuzinkowi i dopełniają się wzajemnie. Książę, ze swoim sprytem i ogromną wiedzą, elf - z pewnością siebie, niezwykłą żywotnością i zręcznością, tworzą niezwykły duet. Pozostałe postaci także są ciekawe i dobrze zarysowane. Każda ma swoją historię i, prędzej czy później, mam nadzieję, że poznamy je wszystkie. Muszę przyznać, że na początku dwójka bohaterów wpada w lekki stan zawieszenia. Wędrują oni przez przełęcz, rozmawiają, szukają drogi dojścia do Doliny, gdzie książę wybiera się z poselstwem, i, pozornie, nic poza tym. Jednak daje to im możliwość lepszego poznania samych siebie. Ich przyjaźń dojrzewa, wraz z ich dojrzewaniem do niej. Podróżnicy, zmieniając cel swojej wyprawy, w końcu wychodzą z błędnego labiryntu, w jaki wpadli i zaczynają zbliżać się do sedna, jak się okazuje, łączącej ich sprawy. Ale, czy wszystko ułoży się po ich myśli?
Autorka stworzyła piękną krainę, jej historię, a także język - tworząc własne przysłowia i powiedzenia, zrozumiałe dla mieszkańców danego królestwa. Ratkiewicz ma bardzo przyjemny styl pisania. Książkę czyta się bardzo szybko i lekko. Nie sposób się od niej oderwać. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak dobrej powieści! Zakochałam się zarówno w bohaterach, jak i oprawie graficznej (co, w przypadku książek od Fabryki Słów, zdarza mi się dość często) oraz w samej treści. W rozmowach bohaterów, jak i wspomnieniach, pojawia się wiele historii, pozornie nie mających żadnego odniesienie do sytuacji, a sprawiających wrażenie "zapychaczy" miejsca. Może i w danej chwili ich znaczenie nie jest wielkie, jednak później informacje wskakują na swoje miejsca i wszystko się wyjaśnia. Także spokojnie, nic nie dzieje się tam bez znaczenia ;)
Książkę polecam wszystkim, którzy w serwowanej nam fantastyce, szukają czegoś innego; którzy lubią elfy, przygody i nie potrzebują wątku miłosnego, aby książka ich zaciekawiła. Eleonora Ratkiewicz proponuje nam niesamowitą przygodę w niezwykłym towarzystwie, które nie raz może wywołać u czytelnika uśmiech, a także łzy wzruszenia - taki wpływ na mnie miało zakończenie książki, które pozwoliło zastanowić się nad tym, co zostawiamy po sobie naszym bliskim. Jak zatem widzicie, książka ta, nie tylko jest przyjemną lekturą, ale także zmusza do zastanowienia się nad niektórymi aspektami naszego istnienia. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko gorąco ją wszystkim polecam!
"- Arien, tae ekkejr, jak mógłbym umrzeć, jeśli ty żyjesz, głupku?"