Zdarza się czasem, że swoją pasję pod wpływem rodziny lub potrzeby zrealizowania skrytego marzenia decydujemy się zamienić w życiowy zawód. Na dobrej drodze do tego jest autorka książki „ Tajemnice greckiej Madonny”. Wybrała gatunek, który polubiła najbardziej a co za tym idzie miała z nim największą styczność.
Nie łatwo jest zaskoczyć czytelnika, nie mówiąc już o prawdziwym molu książkowym. Mnogość bodźców, z jakimi stale się spotykamy czy to w kinie, teatrze czy to w książkach i tym podobnych jest zatrważająca. Z każdym dniem, miesiącem, rokiem coraz trudniej zaistnieć. Pani Bożenie Gałczyńskiej-Szurek się udało i to z naprawdę dużym powodzeniem. Znalazła niszę, którą zagospodarowała w 100 %.
Nie przypominam sobie bym wcześniej miała okazję czytać kryminał, którego akcja rozgrywa się na jednej z greckich wysp. Ok. to może nie jest odkrywcze. W końcu z każdej strony na dobrą sprawę otacza nas woda i piasek. Jednak, kto nie marzy teraz o pięknej i słonecznej Grecji? No właśnie. Początkująca pisarka postanowiła pokazać piękno tego mitycznego kraju w pełnej krasie i nie poprzestała na florze. Znajdziemy dość bogaty zbiór greckich zwyczajów oraz zarys mentalności. Myślę, że autorka nie chcę być przy tym traktowana jako wyrocznia w kwestii kulturowej. Odbieram to jako umiejętną obserwacją zdobytą podczas dłuższego pobytu tam. Obserwację, którą zwyczajnie chciała się podzielić a jednocześnie wykorzystać ją do sterowania akcją. Dlatego jeśli przeczytanie tę książkę to nie złośćcie się, że macie inne zdanie.
Postacią napędzająca akcję jest Polka imieniem Clara. Tak łatwe dopuszczenie jej do śledztwa a nawet w pewien sposób pozwolenie jej na kierowanie nim jest dla mnie podejrzane. Niezbyt chce mi się wierzyć, że pozwala na to policja ( w dodatku ta na wysokim szczeblu) bez najmniejszego oporu. Po prostu „ wchodźcie i bierzcie, co chcecie”. Ponieważ jednak książka bez tego by nie powstała a co za tym idzie ja straciłabym w związku z tym parę przyjemnie spędzonych godzin to nie będę się pastwić i puszczę na to zasłonę milczenia przysługującą debiutantom.
Bardzo podobało mi się zastosowanie zasady „ dobry-zły policjant” w różnych aspektach. Kostas jest miejscowym posterunkowym, zazwyczaj zajmującym się stwarzaniem pozorów czy też w najlepszych wypadku drobnymi kradzieżami wśród turystów. Starszym mieszkańcom trudno jest mu okazywać szacunek godny policjanta. Tak często dzieję się, gdy przypadam nam władze utożsamiać z osobą, którą znamy od przysłowiowej pieluchy.
Przeciwieństwem Kostasa jest Tasos. Początkowo wydaje się, że Grekiem jest jedynie z nazwy. Młody, przystojny, wykształcony w Anglii, znający się na modzie. Totalne zaprzeczenie wszystkich wartości, które wyznają wyspiarze. Boją się go i odnoszą się do niego z dystansem. Egoistyczny Tasos reaguje na to złością. Jego postać daje możliwość do zastanowienia się nad dziedzictwem kulturowym. Jak emigracja wpływa na szacunek i patriotyzm? On utożsamia grecki temperament, choć najprawdopodobniej nie jest tego do końca świadom. Zauważa to Clara, która w Polsce była policyjnym psychologiem. To ona właśnie jest złotym środkiem pomiędzy bojaźliwym Kostasem a jego porywczym partnerem.
Sama Clara jest trochę stereotypową matką polką. Zaradna, inteligentna, żadnej pracy się nie boi to też nie bez powodu cały dom jest na jej barkach podczas częstej nieobecności męża marynarza. Po latach mieszkania na wyspie rozumie mentalność jej obywateli jednak stawia im pewien opór i wypracowuje kompromis. Jej „dziwactwa” ( takie jak wchodzenie do kawiarni, w której przebywają sami mężczyźni a kobiety w tym czasie gotują i sprzątają)stają się nawet dla mieszkańców pewną atrakcją w czasie, gdy nie ma turystów.
Ponieważ książka obfita jest w całą masę przeróżnych osobowości pozwólcie, że przedstawię 2 moim zdaniem jedne z ważniejszych.
Pierwszą z nich będzie ksiądz Teodor. Z czym kojarzy Wam się ksiądz? Oczywiście, że z celibatem, służbą Bogu i przede wszystkim z uczciwością. Jednak czy policjant powinien go stawiać na uprzywilejowanej pozycji z racji pełniących obowiązków? Czy powinien pozwolić by jego myślami kierowały stereotypy? Teodor uświadamia nam, że człowiek jest jedną wielką nieświadom. Wiemy o nim tylko tyle ile zechce nam powiedzieć. Sługa Boży niezależnie od tego czy nosi sutannę czy też nie nadal pozostaje człowiekiem. Człowiekiem ze swoimi porażkami, wygranymi, bólem, radością, stratą, pierwszymi miłościami, przyjaźniami. Jego przeszłość może niejednego zaskoczyć. Dlaczego czasem warto przystanąć i wysłuchać, a może wsłuchać się ....
Kolejną i zarazem ostatnią postacią wymienioną dzisiaj przeze mnie będzie Dimitris Kostarakis, miejscowy milioner. Tutaj z kolei możemy zobaczyć jak liczba zer na koncie zmienia obraz człowieka. Staje się wtedy od razu szanowany, uważniej słuchany. Pisarka daje temu równowagę pokazując, że nie każdy bogacz koniecznie chce wykorzystywać swoją pozycję, choć wątpię by ją zbywał będą podejrzanym o morderstwo(a).
No właśnie.. Zbrodnia. Pewnie zauważyliście, że do tej pory ( a recenzja już trochę trwa) nie wspomniałam o nim. Co o niej myślę? Nie ma zbrodni doskonałej. Za to doskonale można zwodzić czytelnika za nos, co też pani Bożena robi. Do ostatniego momentu czułam to ziarnko niepewności. Niby wiedziałam, ale z drugiej strony miałam instynkt studenta piszącego test – zawsze szuka haka. Na samym początku pisarka zacytowała Charlesa Boudelaire’a idealnie odzwierciedlającego fabułę książki a w rezultacie rozwiązanie zagadki. Pozwólcie, więc, że zacytuję:
Nie należy sądzić, że diabeł kusi jedynie ludzi genialnych.
Gardzi zapewne głupcami, ale nie lekceważy ich pomocy.
Przeciwnie pokłada w nich wielkie nadzieje.
I tym jakże optymistycznym akcentem zakończę swoje wypociny.
A Wam, oczywiście, że polecam. Dlaczego? Bo to bardzo dobra książka. Widać w niej pasję, serce, inteligencję i humor.