Morderstwo, które zdarzyło się kilka lat temu, nagle powraca. Nie czyn, a wspomnienie o nim. Jakbyś się czuł, znajdując w skrzynce na listy kopertę zawierającą dowody zbrodni? Zbrodni, która w dużej mierze dotyczyła ciebie, twoich bliskich oraz przeszłości. I wiesz, a przynajmniej przypuszczasz, kim jest morderca. Ale zanim to potwierdzisz, szukasz twardych i mocnych dowodów. I nagle dowody znajdują Ciebie. Zostają podane Ci na tacy. Jednak gdy zapoznajesz się z ich treścią bolesne wspomnienia jak klatki filmu, przeskakują Ci w myślach. Czy nie czułbyś się.... dziwnie? Jak w jakimś filmie sensacyjnym, prawda?
Odsunięty od czynnej służby policjant Alexandre Astrid otrzymuje przesyłkę od nieznanego nadawcy. W kopercie jest anonimowy maszynopis o tytule zaczerpniętym z poezji Williama Blake’a – „Garden of Love” (Ogród miłości). Tajemniczy autor opisał w zbeletryzowanej formie najbardziej drastyczne i bolesne fakty z życia Alexa. O części z nich Alex wolałby zapomnieć. Kto i w jakim celu postanowił obudzić stare demony oraz poczucie winy w wegetującym na krawędzi życia policjancie? Klucz do zagadki kryje się w przeszłości, w ostatnim śledztwie, jakie Alex prowadził w czynnej służbie: sprawie kilku pozornie niepowiązanych ze sobą zbrodni, o które podejrzewał pewnego studenta. Postać wyjątkowo zagadkową, ekscentryczną, niezrównoważoną, a przy tym bardzo zręcznego manipulatora. Rozwiązanie zagadki „Ogrodu miłości” to dla Alexa ostatnia szansa na powrót do normalnego życia, na zmierzenie się z własnymi lękami. Z pomocą siostry zmarłej żony, wiolonczelistki Marie, podejmuje to wyzwanie.
Z powieścią francuskiego pisarza Marcusa Malte spotkałam się po raz pierwszy. Jest to autor, który pisze powieści grozy, zaliczające się do thillerów, szeroko rozwiniętego kryminału. Mieszka w La Seyne-sur-Mer. Po studiach filmowych, Marcus rozpoczął studia muzyczne, bez powodzenia. Dzisiaj pisze powieści dla dorosłych i młodzieży, a także albumy dla dzieci. Jest pisarzem w pełnym wymiarze czasu. Fascynuje się śmiercią.
Początkowo, gdy książka wpadła w moje ręce, pomyślałam, że to kolejny romans. Bo pozornie mogłoby to robić, za romans. Czemu nie? Tytuł w sam raz na powieść romantyczną, okładka również... Ale pozory mylą. I tutaj przekonałam się o tym dokładnie. Ewidentnie, takie zamieszanie z tytułem i okładką było celowe. Bo kto by nie chciał przeczytać historii wiolonczelistki? (W pierwszej chwili myślałam, że o tym jest ta pozycja.) Z błędu wyprowadziła mnie okładka z tyłu, gdzie wielkimi literami napisano, iż jest to thiller. Byłam zaskoczona. A że jeszcze żadnego nie czytałam, to pomyślałam: czemu by nie przeczytać?
Miałam nadzieje, że po skończonym "Ogrodzie..." będę czuła niedosyt, chęć poznania dalszych dzieł autora. Jednak zawiodłam się i to całkowicie.
"Ogród miłości" to nie żaden thiller, szeroki kryminał, a powieść psychologiczna, w której to pisarz wtajemnicza nas w sekrety Alexa - policjanta. Czytając, przewracając kolejne strony, byłam znużona. Ciężko mi było przebrnąć przez tę lekturę. Opisy z których składała się cała prawie książka, zbyt mała ilość dialogu i te ciągłe zmienianie narracji stało się denerwujące. Po mimo tego przebrnęłam przez książkę do końca i wiem, że nie będę jej miło wspominać. Ba! Wątpię, czy w ogóle będę ją choćby wspominać, bo jeszcze tak dziwnej pozycji nie czytałam, a książkowy świat znam od przeszło dziewięciu lat.
Trudno jest mi określić, czy polecać "Ogród..." czy też nie. Zdecydujcie sami, bo ja nie chcę nikogo obrazić. Może wam się spodoba? Chętnie zapoznam się z waszą oceną tej książki.