Powiedzieć o nich, że do siebie nie pasują, to nieporozumienie. Oni tworzą międzygatunkowy mezalians. Tak naprawdę nie powinni się spotkać. Los jednak sprawił, że on zapukał akurat do tych drzwi, a to wystarczyło, żeby przeskoczyła iskierka. Wystarczyło, aby zmienić ich uporządkowane życie.
Fabuła
Skye Evans to agentka nieruchomości. W jej biurze zjawia się Daniel. Klient ma określone wymagania: duży dom, dziewięć sypialni i …. przestronna piwnica. Skye trochę się go obawia, ale mężczyzna ją fascynuje. Przyjmuje zlecenie i… zgadza się wybrać z nim na imprezę. Jej zjawienie się na przyjęciu wywołuje lawinę wypadków, a ona sama staje się centrum zainteresowania wpływowych urzędników, wampirów i wilkołaków. Ponadto okazuje się, że może poszczycić się wyjątkową mocą.
"Indygo" to powieść z romantycznego odłamu fantastyki, napisana w podobnym klimacie, co "Zmierzch" Stephenie Meyer. Zwykła dziewczyna zostaje wplątana w rozgrywki pomiędzy niezwykłymi istotami. Pomiędzy nią a jednym ze stworów zaczyna rodzić się miłość. Do tego autorka dodaje szczyptę akcji i grozy. Wątek miłosny dominuje jednak w powieści.
Napisany jest w sposób, za którym ja osobiście nie przepadam. Uczucie wybucha od pierwszego spojrzenia, bohaterowie wzdychają do siebie przy każdej okazji, zerkają z wrogością na potencjalnych rywali w boju o serce drugiej osoby, krążą wokół siebie i nie widać powodu, dlaczego nie mogą się zejść. Na Instagramie przeczytałam opinię, że bohaterka jest niezwykle naiwna jak na osobę trzydziestoletnią, a historię lepiej byłoby umieścić w świecie nastolatków. Nie do końca się z tym zgadzam. Podobna naiwność cechuje tego typu książki. Albo ktoś lubi taki styl i będzie zachwycony, albo on go drażni i będzie drażnił niezależnie od wieku postaci.
Pozostałe wątki.
Jak już wspominałam, nie do końca lubię tak prowadzony wątek miłosny, ale elementy akcji i fantastyki zrekompensowały i tę niedogodność. W "Indygo" znajdziemy kilka niezwykłych istot: są tam wilkołaki,wampiry, wróżki i mroczna mara (ta ostatnia została moją ulubienicą). Każda z tych ras ma swoje cechy charakterystyczne, hierarchie, zwyczaje. Nie są to bardzo mocno rozbudowane światy, ale na potrzeby książki wystarczająco. Camille Gale wplątuje swoją bohaterkę w kilka nieprzyjemnych sytuacji. Skye musi walczyć o przeżycie wśród dużo silniejszych od niej istot. Autorce udało się sprawić, że historia nabrała dynamizmu. Udało się jej przełamać monotonię, w którą łatwo wpaść przy pisaniu romansu.
Podsumowanie.
Da się odczuć, że Camille Gale pisząc "Indygo" zrealizowała swoje założenia, że ta historia miała być właśnie taka – lekka i nieco naiwna. Czytając, nie mogłam pozbyć się skojarzenia z serią "Zmierzch". Obie historie cechuje podobna atmosfera, z zastrzeżeniem, że tutaj bohaterowie są znaczenie dojrzalsi. O książkach tego typu można pisać źle, można też je chwalić, ale to my, czytelnicy, najlepiej znamy nasz gust. Stephenie Meyer odniosła sukces, co jest najlepszym dowodem, że jest popyt na takie książki.