Plan czytelniczy nie zakładał, że w jakiś sposób TM polubię. Że w ogóle polubię. Wstępne rozeznanie i uchwycone przyczółki sugerowały kontakt z damsko-męską literaturą za grosik. Narracja w pierwszej osobie też nie należy do moich ulubionych a w tej formie wręcz się przejadła. Ku mojemu zadziwieniu, TM okazał się ciastkiem z nader apetyczną wkładką.
Ten godzien pochwały mózgotrzep posiada bowiem własne znaczki, kod kreskowy i rozbudowany arsenał - nomen omen - jądrowy. Zagęszczenie elektryzujących, super-przystojnych chwatów na centymetr kwadratowy książki przekracza wszelkie normy i może przyprawić o lekki szczękościsk.
Bo gdzież ci mężczyźni wspaniali tacy, o których wszyscy mówią a nikt nie widział?
Ano tłoczą się wszyscy tutaj. Głupio-mądra Gwen niczym piłeczka pinballa co rusz odbija się od rzeźbionej klaty lub muskularnych ramion jakiegoś witezia, który od pierwszego wejrzenia chce jej i tylko z nią. Gdzie tu równowaga jakaś w przyrodzie, pytam się? Cokolwiek irytujące.
Podobnie jak absolutnie bałwańska akcja na rzecz oswobodzenia uwięzionego ptaka.
Akurat na miarę kogoś, kto półtora roku dzieli łóżko z facetem, i wie o nim tylko tyle, że dobrze chędoży. Abstrahując od tych nonsensów, serwowany przez Ashley alpażur ma jaja i sporo włosów na klacie. Książka okazuje się z tych palce lizać i tylko się cieszyć.
Nie ukrywam, że zawczasu warto szarym komórkom dać wolne, żeby nie truły tej, no...
I można zacząć się bawić. Gwen i TM to para, która szybko zyskuje sympatię. Oboje z charakterem i porytą psyche. Nie jest im łatwo, ale widać, że TM zależy i bydlę się stara.
Przywykł rządzić. Z kolei Gwen nie daje sobą pomiatać. Nie zawsze. Przeważnie.
Od czasu do czasu. Ona też tak jakby od macochy, więc od wzajemnego docierania trzęsie się ziemia i świetnie się TM czyta. Książka to przede wszystkim znakomita rozrywka: dowcipna, ciekawa i ekscytująca. Przy tego typu literaturze czas mija szybko i nie wiedzieć kiedy, pozostaje wyłącznie przyjemność i satysfakcja z lektury. Mało kiedy sięgam po ciągi dalsze. Z reguły szkoda na nie czasu. "Tajemniczy mężczyzna" to smakowity kąsek zaostrzający apetyt na następne dania. Mam nadzieję, że będą równie dobre jak TM. Bo wiecie... On ma to COŚ. Oby reszta cudownych wymarzeńców również.