Ares - Magdalena Szponar
Książka już samym tytułem przykuła moją uwagę, bo przecież wiadomo - mitologia. Jest ona częstym elementem nauki, która przewija się poprzez szkolne lata. Ares - Bóg Wojny, a więc niezbyt sympatyczny koleś i taką też reputację ma nasz główny bohater.
Całość fabuły opowiada o klubie motocyklowym, przeszłości i miłości. Miłości, która będzie musiała pokonać przeszkody, aby zaznać szczęścia i spokoju. Tajemniczy biker. Dziewczyna, która tak łatwo się nie poddaje. Historia tej dwójki pokazuje, że prawda zawsze, mimo upływu lat wychodzi na jaw.
"Czas nie zawsze działa na naszą korzyść. Czasami powoduje, że niektóre mury rosną wciąż wyżej i wyżej, a kiedy nagle chcemy je przeskoczyć, staje się to już zupełnie niemożliwe."
Gatunek MC, ale akcja głównie skupia się na porachunkach i tajemnicach. Świetnie podejście do tematu gangu motocyklowego. Rzetelne nakreślenie hierarchi panującej w tymże środowisku. Członkowie grupy nie byli cukierkowi i mieliśmy okazję poznać chociaż trochę ich charaktery. Dostaliśmy więc bandę przystojnych, niebezpiecznych, ale i nieco złośliwych harleyowców. Dużo ciekawych postaci o których mam nadzieję dowiedzieć się więcej w innych częściach. Do takich osób należą m.in. Falkon czy też Gadżet.
Polubiłam tych bohaterów – dodatkowo smaczku dodaje to, jak uroczo się droczyli. Niektóre ich dialogi bardzo mnie rozbawiły.
Powieść czyta się szybko, ale według mnie mało jest tam szczegółów, które mogłyby wzbogacić i wyjaśnić niektóre nieścisłości.
Sytuacja o którą głównie chodzi, to fakt, że jak oni się pojawiają, to ludzie pałają do nich nienawiścią oraz czują strach. Tylko dlaczego tak ich ta wieś nie toleruję?
Właśnie tego tak do końca nie wiadomo. Możemy tylko snuć domysły, bo każdy człowiek może przecież mieć inną hipotezę .
"Ludzie zazwyczaj boją się wszystkiego, czego nie znają."
Całokształt w dużej mierze skupia się na istocie bólu.
Mometami odnosiłam wrażenie, że zbyt dużo rzeczy wydarzyło się w zbyt krótkim czasie. Jednak to nie bezpośrednio dotyczy relacji między nimi, tylko ogólnie całej przedstawionej historii w tej książce.
Nienawiść matki. Tajemnica, która okazała się wcale nie być taka mroczna i intrygująca na jaką ją kreowano. Pięknie jest tu przedstawiona relacja przyjaźni. Podobała mi się akcja, która miała tu miejsce,a dotyczy pokoleń. Grzechy przeszłości rodziców powinny ponosić osoby odpowiedzialne za nie, a nie dzieci które nie są niczemu winne. Samo zakończenie sprawia, że z chęcią zagłębiłabym się w losy innych bohaterów, których z przyjemnością poznałam.
Sam wątek z wrogim klubem MC pozostawiony został w dziwnym punkcie, no i główni bohaterzy, którzy nie umieją ze sobą rozmawiać.
Pomysł Aresa na załatwienie sprawy z przeszłości jest dość banalny, wręcz można by rzec - pomysły jak u nastolatka. Zachowanie obojga bohaterów nie jest adekwatne do ich wieku.
Trzydziestoletni Ares traktuje dwudziestoletnią Sarę jak małolatę i nawet nazywa ją dzieciakiem, po czym klei się do niej na kanapie i pragnie posiąść...
„ – Wprowadzasz mnie do szału, Rusałko. – Dreszcze przebiegły po mojej skórze,
a serce zabiło mi mocniej. Byłam ciekawa, czy wiedział, jak na mnie działa.
– A ja nie należę do cierpliwych osób. Więc albo pojedziesz ze mną po dobroci, albo cię do tego zmuszę. Wybór jest twój”.
Zwróciłam też uwagę na parę kwestii, które odrazu mi się nasunęły mi się na myśl. Ciekawa jestem, czy autorka zrobiła to celowo czy też wyszło tak przypadkiem?!
Pierwsza kwestia - to ich przekonanie " Niech Weles zaprowadzi nas do Nawii. Bo nasze drogi prowadzą właśnie tam."
Od razu światełko... "O, Avatar...", przecież prawie każdy zna tę Oscarową produkcję .
Druga kwestia - ksywka wroga - Czarny, która często jest używana, ale teraz ta postać kojarzy mi się nie tylko z "Dzielnicą Strachu" (Serial kryminalny)
Dużo mogłabym napisać o innych moich spostrzeżeniach, ale... Sami dokonajcie też swoich. Udanej lektury.
Zapraszam do lektury.
Moja ocena 8/10