"Niezłego bigosu w tym całym wspinaniu narobiła Wanda Rutkiewicz. Nie dość, że wspinała się dobrze, to jeszcze miała tak zwane podejście sportowe. Faceci zgrzytali zębami, gdy podkaszała im co smakowitsze kąski, dokonując pierwszego polskiego wejścia na Everest w 1979 roku i na K2 w 1986 roku. Gdyby cały zestaw cech jej przypisywanych miał mężczyzna, mówiono by o nim: twardziel, indywidualista, ambitny, wie, czego chce. Wanda była kobietą, więc nie była twarda, lecz uparta, lubiła się kłócić, jej ambicja była chora, a do celu szła "po trupach". Przytaczam tu tylko zasłyszane męskie opinie". [s. 154]
"To był męski sport, z grunge'owym romantycznym towarzystwem w kraciastych gaciach, na pełnym luzie, pachnącym trawką. Nie mam nic przeciwko takiemu podejściu, tylko że ono w Polsce dominowało i co więcej, nie akceptowało odmienności. Jeśli się nimi nie ziomaliłaś, nie przyjmowałaś ich opinii, śmiałaś mieć swoje zdanie w sprawie treningu lub wyceny drogi, a do tego miałaś biust i miesiączkę - no to mogiła. Po prostu błąd systemu.
Byłam wściekła, dlaczego mentalnie tkwimy w bloku wschodnim, skoro sportowo chcemy iść do przodu". [s. 206]
"[...] nigdy nie odczułam dyskryminacji ze względu na płeć. W mojej karierze w ogóle nie spotkałam się z lekceważącym stosunkiem. Jasne, zawsze znajdzie się jakiś burak, ale nigdy nie usłyszałam, że "z babą to ja nie idę", "baby źle się wspinają", "z babami w górach są tylko problemy". Nie miałam trudności ze znalezieniem osoby do wspinania. Jednak może to wynikać z faktu, że bardzo dużo wspinałam się ze swoim mężem. Zostaliśmy parą, gdy miałam 22 lata". [s. 182]
I dalej:
"Nie sądzę, żeby kobiety miały gorzej, bo ktoś nie chciał ich ze sobą brać. Faceci też mieli ten problem. Ten, który chciał przeskoczyć poziom wyżej, musiał znaleźć takiego, który by go wziął na coś trudnego. A chętnych nie było wielu. Lepszy wolał chodzić dla siebie, a nie wspinać się z żółtodziobami". [s. 184]
"Znałam Wandę osobiście, ale dopiero wtedy [20 lat po śmierci Rutkiewicz - dop. ML] zrozumiałam, przez jakie piekło musiała przechodzić, doświadczając zawiści ze trony kolegów himalaistów. Przerastała wielu z nich talentem i charakterem, odniosła wiele spektakularnych sukcesów, ale łatwego życia nie miała. Była nieprawdopodobna - miała smykałkę do wspinania, była znakomitą sportsmenką i niesamowicie pracowitą osobą. Dorównywała mężczyznom a niejednego po prosty prześcigała. Dla męskiego towarzystwa to był szok. Nagle z ładnej koleżanki stała się rywalką. A rywal to wróg". [s. 176]
"[...] pokutowało przekonanie, że do klubów wysokogórskich dziewczyny ciągną po to, by złapać męża. Jasne. W górach chodzili najzdolniejsi i najprzystojniejsi, w klubie zawsze były tak zwane przytaterniczki, czyli dziewczyny, które się albo wcale nie wspinały i tylko czekały u podnóża gór z ciepłą herbatą, albo wspinały się niewiele. [...] Jednak te, które łapały za linę, były surowiej oceniane. Taternicy nie patyczkowali się, jeśli chodzi o przezwiska. Te lepiej zbudowane sportsmenki nazywali "końmi" albo "babozwierzami". Słyszało się też uwagi: "Nie wyglądasz na taką, co tylko śpi przy kobietach", i część lepszych taterniczek klasyfikowali jako lesbijki. Jeśli nie mogli przyczepić się do techniki wspinaczkowej, to znajdowali tysiące innych powodów". [s. 102-103]
"Dziś są kubeczki menstruacyjne, specjalne przyrządy do oddawania moczu w terenie. A niefajne sytuacje przecież się zdarzają - kiedy tampon przecieka, kiedy trzeba sikać na skale. I tu trzeba mieć ten twardy pierwiastek żeński. Nie męski, tylko właśnie żeński. To nie jest równoznaczne z byciem babochłopem, ale przymagnezjowaniem plamy krwi na tyłku, żeby takie niedogodności nie zawaliły całej wspinaczki. Nie załamywać się, jak partner obsika cię w ścianie". [s. 211]
Moja ocena:
Po co zdobywać góry? Bo są. Tak powie każdy, kto kiedykolwiek stanął na szczycie. Tatry dumnie stoją i kuszą turystów od wieków. Jednak dostęp do najtrudniejszych tatrzańskich szlaków nie był prosty...
Kobiety, które zdobyły, w życiu coś dla nich jest wyjątkowe. Aby poczuć ten niezwykły kunszt ryzyka należy się o tym przekonać poznając po kolei, jaki to jest nie lada trudny fizyczny wyczyn, odwaga ...
"Kto raz wstąpi w tajemniczą Tatrów głębię, kto raz odetchnie lekkim, wonnem ich powietrzem, kto zapozna się z tym najpoczciwszym na świecie ludem, pod ich opieką i w ich cieniu wzrosłym, ten niezawo...
Zanim przeczytałam „Psychologię wojny” Leo Murray, za najlepszą książkę o psychologii wojny i zabijania uważałam „On killing” płk. Dave’a Grossmana. Po przeczytaniu ksią...
Recenzja książki Psychologia wojny„[…] spokojna pewność siebie, wsparta u Porschego ogromną wiedzą w zajmujących go dziedzinach i rozległymi zainteresowaniami, wielu urzekała. Dzięki temu łatwo znajdo...
Recenzja książki Ferdinand Porsche„Róże i fiołki” Gry Kappel Jensen to tom otwierający młodzieżową trylogię fantasy, który przenosi nas do tajemniczego, ...
Recenzja książki Róże i fiołkiW świecie gdzie woda i świeże powietrze nie są oczywistością a towarem luksusowym pajęcza bogini ma oko na wszystkie sw...
Recenzja książki Dzieci jednej pajęczycyNiektóre książki zajmują szczególne miejsce w naszych sercach. W moim na stałe zagościła seria kryminalna z Antonim Fis...
Recenzja książki Na trwogę bije dzwon