Od pierwszych stron widzę, że jest to dokładnie to, czego oczekuję po baśniach i legendach. Dlaczego? - bo genialnie zapełnia lukę między dywagacjami etnograficznymi (nie dla każdego są to "strawne dywagacje"), a bajkami dla dzieci, z całkiem fajnym przesłaniem, ale z minusami - bajki są krótkie, właściwie "na jedno kopyto". No i nie wiadomo do końca, ile w tym jest bajki ludowej, a ile wyobraźni autora.
A tutaj?
A tutaj mamy kilkustronicowe opowiadania, snujące się wokół bajkowego motywu z danego kraju / regionu. Autor był oficerem wywiadowczym, także dużo podróżował, materiału zebrał tyle, że Bronisław Malinowski by się nie powstydził... Był wykształcony i inteligentny - oficer wywiadowczy z czasów II WŚ, po prostu musiał takim być.
Co więcej - te baśniowe legendy i opowiadania są naprawdę dla każdego. Nawet dla niespełnionych etnografów.
W notce od autora napisane jest wyraźnie, że są to opowiadania snute na podstawie... czyli z głowy autora.
Niefajne? Ano właśnie - fajne :P
Bo w każdym opowiadaniu jest przekazany klimat danego regionu, jakiś ponadczasowy motyw, - jest to dokładnie ta pozycja, której brakowało mim w mojej biblioteczce, w której znajduje się aż nadmiar książek z tematyki podań ludowych.
Wróćmy zatem do początku - książkę wydana przez wydawnictwo "Zysk i S-ka" słynące z ładnie wydanych i unikatowych książek. Powinnam napisać, że jest to reprint, ale... to nieprawda. A przynajmniej, prawda połowiczna. Dlaczego?
Ano, dlatego, że...
Opowiadania, zwane tutaj baśniami i legendami, napisał Stefan Majchrowski - rotmistrz z czasów II WŚ. Był oficerem wywiadowczym w czasach trudnych. W czasach, w których inteligencja i wykształcenie były w cenie. Człowiek, który później stał się "bajkopisarzem" i autorem książek, był niezwykłym człowiekiem, z unikatowym darem obserwacji i umiejętnością przekazywania tych obserwacji, co tu dużo mówić, w opowiadaniach. Tych opowiadaniach, które właśnie przede mną leżą.
Dlaczego zatem śmiem twierdzić, że nie jest to reprint?
Ano dlatego, że...
Zbiór opowiadań "układających się w szlak podróżny z krańców półkuli wschodniej, do krańców zachodniej, wytyczony śladami prastarych mitów, podań i legend"... spisanych przez Stefana Majchrowskiego, rozszerzony o Legendę o żarłocznym Lestku (inspiracją była Kronika Wielkopolska i mity związane z początkami państwa polskiego) oraz Nieznośną Ginah (oparta na afrykańskiej baśni). Obie legendy (uzupełniające zbiór) nie były nigdy publikowane (z wyj. fonograficznego zapisu) i zostały zredagowane przez syna autora - Jana Majchrowskiego.
A ten drobny fakt jest dość ważny. Dlaczego? Syn znał swojego ojca, potrafił zredagować i uzupełnić jego dzieło (zapewne na podstawie notatek, rozmów i zapisów fonograficznych). Zdecydowanie jest to "wartość dodana".
* legenda / baśń / bajka - w tej recenzji są tożsame (tak naprawdę to są opowiadania mocno oparte na tradycji i lokalnych wierzeniach. Ale... czy aby na pewno legendy i wierzenia lokalne nie są opowiadaniami? To pytanie retoryczne.
Co zatem znajdziemy w Rozbudzonej harfie? - 15 legend opowiadających o tym jak powstały gwiazdy, księżyc, żyzne pola w Liberii, skały w Skandynawii, dlaczego Nil wylewa... Piętnaście opowiadań mieszczących się na prawie 300 stronach - przyznacie chyba, ze to nie są króciutkie bajeczki "i żyli długo i szczęśliwie". To legendy pokazujące różnorodność świata i ludzi. Albo: różne oblicza tej samej ludzkości...
Dla mnie, jak i dla wielu czytelników (mam nadzieję), najważniejszą częścią jest " Od autora" - bo sam Stefan Majchrowski wyjaśnia, które lokalne wierzenia (z którego kraju / regionu) zainspirowały go do napisania danego opowiadania. (posłowie to raj dla etnografów - ilość źródeł, które autor przytacza (do każdej legendy - osobna informacja) jest kopalnią wiedzy na temat wierzeń ludowych różnych krajów i regionów. Wiem, trochę się powtarzam, ale to zapewne dlatego, że nie mam takiego daru przekazywania klimatu, jak autor. Trywializując - to nie jest informacja "zasłyszane od wujka Ziutka pod sklepem" - to jest rzetelnie podana informacja z jakich podań, zrodeł autor korzystał. I w jakim stopniu.
Sugeruję jednak najpierw przeczytać legendy, a potem dowiadywać się skąd autor zaczerpnął inspirację. Nie pozbawicie się wówczas przyjemności z czytania wierzeń i legend z całego świata...
Czytając Rozbudzoną harfę, znajdziecie ilustracje oddające klimat danego opowiadania. Jako osoba, niepotrafiąca narysować kota :) nigdy nie doceniałam ilustratorów - po prostu byli i już. Tu jest inaczej - Natalia Huć swoimi ilustracjami do tej - przepięknej, dodam - książki, spowodowała, że przed napisaniem recenzji, książkę przeczytałam prawie 3 razy... to duże wyróżnienie, ale zasłużone.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta nakanapie.pl i jestem za nią bardzo wdzięczna - świetnie uzupełnia moją różnorodną biblioteczkę i jest dowodem na to, że nie trzeba być etnografem, żeby być etnografem :)