Uwielbiam teleturnieje, jestem ich entuzjastką od najmłodszych lat; zresztą do tej pory śledzę zmagania zawodników np. .Jednego z dziesięciu. Pośród wszystkich programów, niedoścignionym wzorem jest dla mnie Wielka Gra z ''żelazną damą'' Stanisławą Ryster, słynącą z nienagannej prezencji i wymagającej tego samego od uczestników. Prowadzącej legendarny program zdarzało się nie wpuścić osób o niechlujnym stroju.
Wspomniany wcześniej Jeden z dziesięciu to teleturniej wymagający wiedzy wręcz encyklopedycznej, ale też refleksu i umiejętności panowania nad stresem. Nie wyobrażam sobie, żeby Tadeusza Sznuka, człowieka o ogromnej kulturze osobistej, mógł zastąpić ktoś inny. Chociaż przypadek Jakiej to melodii pokazał dobitnie, że nie ma ludzi niezastąpionych (jednak quiz muzyczny sporo stracił na zmianach), Robert Janowski świetnie spisywał się w roli gospodarza, generalnie sprawa jest dość zagmatwana.
Z kolei Krzysztof Ibisz to celebryta w pełnej krasie, pamiętam gdy prowadził słynny Czar par, bądź teleturnieje: Życiowa szansa, Awantura o kasę.
Dziennikarz odświeża nam dzieje rozrywki w Polsce, programy znane i te, które szybko odeszły w zapomnienie, np. Kto z nim wygra. Autor tych ciekawych wspomnień, sam jest konferansjerem, przepytywał graczy w Gilotynie, przy okazji nadmieniając o kilku wpadkach.
Omawiając najważniejsze programy, trudno nie odwołać się do Idź na całość czy Familiady, gdy żarty Karola Strasburgera doczekały się miana ''sucharów''. Ale to nie wszystko, bowiem dowiemy się też, jak wyglądały ówczesne studia i ich wyposażenie (uboga scenografia, montaż).
Ilu znanych aktorów prowadziło Koło fortuny i czy Izabela Krzan powtórzyła sukces Magdy Masny? I co z teleturniejem miał wspólnego J-23? Kogo i czy miała pocałować Magda? Czym było tzw. pasmo śmierci?
Roman Czejarek wskazuje na genezę popularności (większość z nich powstała na zagranicznym formacie), odtwarza losy uczestników, również tych, którym wygrana przyniosła sporo kłopotów w postaci zawiści i hejtu. A i wśród pragnących wygrać potyczki, nie brakowało cwaniaków i kombinatorów liczących na szybki zysk. Autor przywołuje też mnóstwo anegdotek, zwykłych truizmów też nie brakuje, z niektórymi interpretacjami trudno się zgodzić. Ale ogólnie znany prezenter stara się być obiektywny. Przesadził w cytowaniu żartów znanego aktora, sztucznie wypełniły objętość (zajęły aż 34 strony).
Dawne programy miały przewagę nad współczesnymi, w których pełno blichtru i tandety. Dostarczają nam również prymitywnej i niewyszukanej rozrywki. Prowadzący nie czuli potrzeby nadmiernego eksponowania własnej osoby.
Kultowe teleturnieje to doskonała lektura na niespokojne czasy, pozwalająca na chwilę oderwać się od codziennych trosk. Z pewnością uwagę przykuwa też atrakcyjna szata graficzna i zdjęcia.