„Całując grzech” to druga część liczącej dziewięć tomów serii „Zew nocy”. Po niezbyt zachęcającym okrojonym rodzimym wydaniu części pierwszej do lektury drugiego tomu serii o przygodach Riley Jenson podchodziłam z daleko idącą ostrożnością, która okazała się jednak całkowicie niepotrzebna. Tom drugi okazał się bowiem zawierać wszystko to, co powinien i co znajdowało się w oryginale. Co prawda wystąpiły drobne okrojenia zamykające się w obrębie jednego zdania, którego brak w żaden sposób nie wpływał na odbiór książki, w przeciwieństwie do tomu pierwszego, gdzie usunięte został całe akapity, dialogi, a nawet „usunięta” została postać pewnej bohaterki.
Drugi tom serii „Zew nocy” rozpoczyna się niezwykle spektakularnie od razu przykuwając uwagę czytelnika. Riley budzi się naga, pokryta krwią w nieznanym sobie miejscu w dodatku nie pamiętając ostatnich ośmiu dni. Obok niej leżą zwłoki mężczyzny, którego najprawdopodobniej zabiła. Bohaterka nie ma czasu zastanowić się co się wydarzyło, co doprowadziło ją do miejsca, w którym się znajduje bowiem nawiedza ją niejasne przeczucie, że ktoś na nią poluje. Z mroku nocy wynurzają się nieznane jej potwory przypominające niedźwiedzie. Kobieta niemal cudem ratuje swoje życie, jednak jeśli chce je zachować musi jak najszybciej uciec z tajemniczego miejsca przypominającego bazę wojskową. W ucieczce pomaga jej koniokształtny Kade, który razem z podobnymi sobie więziony był w stajniach na terenie bazy.
Natura Riley nie pozwala przejść jej nad zaistniałymi wydarzeniami do porządku dziennego. Łączniczka w Departamencie Innych Ras ponownie podejmie się wykonania zadania, do którego nie została przeszkolona, a którego rozwiązanie stawia sobie za punkt honoru. Nikt nie będzie bezkarnie wykorzystywał Riley Jenson!
Akcja książki „Całując grzech” jest niezwykle wartka. Autorka rewelacyjnie budowała napięcie i ciągle je podtrzymywała. Widowiskowe, niezwykle plastycznie opisane sceny walki sprawiały, że momentami wstrzymywałam dech gorączkowo czytając kolejne strony, byle dalej, byle dowiedzieć się jak to się skończy.
Nie tylko widowiskowe sceny walki są atutem powieści. Pisarka równie wielką uwagę przyłożyła do tworzenia wątków romansowych. Bohaterka będzie musiała zmierzyć się ze „starymi” kochankami: zaborczym Quinem i wykorzystującym ją Mishą. Los postawi na jej drodze także czułego Kade’a i alfę Kellena, który być może odegra ważna rolę w jej przyszłości. Temperatura w drugim tomie „Zewu nocy” ciągle wzrasta i „Całując grzech” to nadal książka, która moim zdaniem jest przeznaczona głównie dla czytelnika dorosłego.
Pomimo, że ogólna koncepcja wokół której zbudowana jest akcja powieści nie należy do moich ulubionych (spiski, sekretne laboratoria zajmujące się klonowaniem i stojące za nimi tajemnicze instytucje raczej mnie odpychają, niż zachęcają do sięgnięcia po daną książkę), powieść Keri Arthur okazała się na tyle pasjonująca, że z niecierpliwością oczekuję pojawienia się kolejnego tomu serii „Zew nocy”. Mam też nadzieję, że wydawnictwo nie wywinie kolejnego numeru z „okrojeniami”, bo „zaufanie łatwo stracić, trudniej odzyskać”, a po publikacji drugiego tomu niewątpliwie część mojego zaufania odzyskało.