Teresa Trawna nie da sobie w kaszę dmuchać, o czym wiemy nie od dziś. Ale gdy na scenę wchodzi jej matka, Briżit, eskalacja najgorszych zachowań kobiety jest jeszcze bliżej...
Jej rodzicielka, na stałe mieszkająca za granicą, raczej nie odczuwa wobec córki instynktu macierzyńskiego i pozwala jej żyć swoim życiem, bez nadmiernych odwiedzin. Tak przynajmniej tłumaczy to sobie Tereska. Ale gdy już sobie o niej przypomni, to tylko wstawiennictwo jakiegoś świętego może uchronić świat przed wybuchem pani Trawnej. Bo wszyscy- łącznie z potomstwem sztuk dwie, teściową i mężem człowiekiem- labradorem wiedzą, jak to wygląda. I jak głębokimi urazami psychiczno- fizycznymi grozi.
I żeby samej francusko- rosyjsko- polskiej obecności Briżit było mało, to matka postanawia zabrać kobiecą część familii na tygodniowy wypad do spa. Mają odpoczywać, pić wymyślne alkohole (to głównie Tereska) i oddawać się wszelkiego rodzaju zabiegom upiększającym. Szkopuł w tym, że już w pierwszych dniach pobytu trafia im się sąsiad buc, a później po nocnej awanturze w ich domku jego żona... znika. Nękane traumą dywanową Tereska i Mira, słysząc kłótnię małżonków i rejestrując kolejne dziwne zachowania Żelingtona (jak nie omieszkały nazwać sąsiada), postanawiają zbadać sprawę. Osobiście.
A to nigdy nie wróży nic dobrego.
Łaknę historii o Teresce Trawnej jak kania dżdżu, jak Romeo swej Julii, jak pies widoku swojego właściciela. Na sam widok propozycji przeczytania książki naszej polskiej autorki mam palpitacje serca i oczywiście przygotowuję się na leczniczą dawkę śmiechu i dobrej zabawy w wersji literackiej. Komedia kryminalna nigdy nie należała do moich ulubionych gatunków, dopóki na swej drodze mola książkowego nie natrafiłam na Dywan z wkładką. A teraz idzie już z górki, gdyż Tereskę Trawną albo się kocha, albo nienawidzi. Jeżeli decydujecie się na tę drugą opcję, to jesteście baaaardzo odważni.
Tereska ani myśli ruszać w podróż z matką, teściową i córką. O ile Zoja zupełnie jej nie przeszkadza, o tyle wie, że po połączeniu sił Briżit i Miry dojdzie do wybuchu. Niekwestionowanego. A jednak Andrzej, najłagodniejszy człowiek na ziemskim padole, skutecznie ją do tego zachęca. Zawsze przecież może jakimś cudem ignorować starsze panie i w trybie przyśpieszonym ewakuować się do baru. Ta wizja podoba się Trawnej o wiele bardziej. No, ale przecież obie z Mirą wciąż nękane są traumą dywanową. I wiadomo, że gdy tylko coś wzbudzi ich zastrzeżenia, wbrew wszystkiemu będą chciały dotrzeć do prawdy. A zresztą, Żelington jest takim bucem, że można się po nim spodziewać nawet tego, że zamordował własną żonę.
Ukłony dla pani Marty Kisiel. To już druga książka o Teresce Trawnej i spodziewałabym się pewnie, że wyjdzie trochę mniej zabawnie, a tu proszę- wręcz przeciwnie. Poziom nadal utrzymany, żarty zabawne, a wydarzenia... też zabawne, ale i zastanawiające. Razem z naszymi bohaterkami śledzimy poczynania sąsiada- buca (i oczywiście również szczerze go nie znosimy) i rozmyślamy nad motywem. Szczerze powiedziawszy nigdy nie spodziewałabym się tego, co nim kierowało. Dzięki temu nie lubię go jeszcze bardziej.
W serii o Teresce Trawnej podoba mi się ten wyważony humor. Jest zabawnie, ale autorka nie stara się czytelnika rozbawić na siłę; po prostu ma talent do takiego opisywania rzeczywistości i stworzonych przez siebie postaci, że nie możemy się nie uśmiechnąć. I nie ma w tym żadnej przesady, co niestety często zdarza się w innych lekturach tego typu. Jak już wspominałam przy okazji recenzji innych komedii kryminalnych, zawsze miałam problem z tym połączeniem- wydawało mi się, że zabójstwo to na tyle poważny temat, że po prostu profanacją byłoby opisywanie go w sposób lekki. Oczywiście, w miarę "wchodzenia" w gatunek zmieniłam zdanie, a już zupełnie gdy sięgnęłam po twórczość pani Kisiel. Może być i zabawnie, i poważnie.
Dlaczego ta seria tak przypadła mi do gustu? Bez wątpienia dzięki naszej Teresce, choć i pozostałe postacie są bardzo dobrze stworzone. Pani Trawna (co oczywiste) wysuwa się jednak na pierwszy plan, głównie dzięki swojemu wybuchowemu temperamentowi. Jej cięte komentarze niejednokrotnie wzbudzały mój śmiech, a i gdybym tylko prowadziła zeszycik z ripostami, na pewno niejedno zdanie z tej książki zostałoby w nim zanotowane. Teresy po prostu nie da się nie lubić- to osoba, którą chętnie poznałabym w prawdziwym życiu.
Myślę, że bardziej nie muszę Was już zachęcać. Kto czytał tom poprzedni, ten wie, co czeka go w kolejnym- warto sięgnąć!
Książkę znajdziecie u wydawnictwa W. A. B. :)