„Gasnące Słońce” to debiut Agaty Konefał, młodej polskiej pisarki i pierwszy tom cyklu „Trylogia Dnia i Nocy”. W przygotowaniu są kolejne tomy cyklu, które będą nosić tytuły: „Wschodzący Księżyc” i „Zaćmienie”.
Akcja powieści dzieje się w świecie Kiroho zamieszkiwanym przez dwa wrogie plemiona – Słońca i Księżyca. Sonya jest córką wodza „ogniogłowych”. Zbliżają się jej szesnaste urodziny, czyli ostatni moment na objawienie się jej duchowej mocy w postaci totemu – strażnika i przyjaciela, który chroni swojego mistrza od wszelkiego zła. Sonya obawia się, że nie została pobłogosławiona duchową mocą. Obawia się tego, co może nastąpić w przypadku, gdy nie zbudzą się w niej duchy. Czeka ją krwawe wygnanie. Levone to książę Plemienia Księżyca. Jako syn króla „nocnych pędraków” jest następcą tronu, ale też niezłomnym wojownikiem, którego obawiają się przeciwnicy. Kiedy Levone wraca z kilkumiesięcznej wyprawy, nie dane jest mu odpocząć. Okazuje się, że w lesie w pobliżu Księżycowego Jeziora Plemię Słońca urządziło obławę. Na kogo? Dlaczego? Czy Sonya uniknie losu wyklętej? Czy Levone sprosta zadaniu i obroni swoich poddanych przed najeźdźcami?
Uwielbiam tę książkę! Ma wszystko to, co kocham najbardziej. Epickie walki, niejednoznacznych bohaterów, genialną magię i ciekawą, trzymającą w napięciu przygodę. Do tego jest pełna kontrastów. Z jednej strony mamy Plemię Słońca, które zamieszkuje mało żyzne gleby, przez co ciągle nęka ich susza i w związku z tym brak im pożywienia. Z drugiej jest Plemię Księżyca, którego żyzne gleby obfitują w plony. Chociaż początkowo Plemię Słońca jawi się jako klan kochający swoich członków i ten pokrzywdzony, później okazuje się, że to niezwykle okrutne plemię, dla którego więzy krwi nie znaczą nic. Plemię Słońca przedstawia wrogie Plemię Księżyca jako żądne krwi, nieustępliwe, mordercze. A księcia Levone jako bezdusznego barbarzyńcę. A ponieważ lekturę powieści zaczynamy właśnie od spojrzenia „ogniogłowych” na otaczający ich świat, od razu można wyrobić sobie błędną opinię o „nocnych pędrakach”, jak nazywani są członkowie Plemienia Księżyca. Okazuje się, że z tych dwóch klanów, to słoneczni są tymi okrutnymi. Nie oszczędzają nawet własnych ludzi, kiedy okazuje się, że nie zostali obdarzeni błogosławieństwem duchowym i nie mają totemów. Bo trzeba wspomnieć, że większość członków społeczności obu klanów posiada swojego strażnika i przyjaciela jakim jest totem – duchowa forma w postaci zwierzęcia. Im więcej ktoś ma totemów, tym jest silniejszym przeciwnikiem. Bo totem to nie tylko strażnik, to również potężna broń. Spodobał mi się zabieg z takim przedstawieniem klanów. Plemię Księżyca pozytywnie zaskakuje w trakcie lektury, co oczywiście ze względu na zastosowany zabieg jest pewną niespodzianką. Widać wyraźnie, jak bardzo jego członkowie są za sobą, jak się o siebie troszczą, jak zależy im na bezpieczeństwie. Nie jest to oczywiście jedyna sprawa, która w tej powieści wywoła szybsze bicie serca i wzrost poziomu adrenaliny. Zaskakujących momentów jest dużo więcej.
Nie ma w książce niczego, co by mi się nie spodobało. I to nawet mimo schematu, jakim jest postawienie naprzeciw siebie dwóch wrogich klanów. Bo autorka tchnęła w ten schemat nowe życie, dodając do niego swoje, bardzo indywidualne i nowatorskie elementy. Zauroczył mnie system magiczny. Ta cała duchowa moc, przejawiająca się w postaci totemów, ale nie tylko (to już proponuję sprawdzić samemu). Działanie magii zostało wystarczająco przybliżone i mimo dość sporej różnorodności, nie ma szans, aby się w tym wszystkim pogubić. Równie świetnie został skonstruowany świat przedstawiony. Ma solidne podstawy, jest dla czytelnika jasny i oczarowuje swoim pięknem. Ciekawostką jest na przykład to, że Księżyc w tym świecie ma własne światło i nie świeci światłem odbitym od Słońca. Takich ciekawostek jest dużo więcej, co czyni tę powieść jeszcze ciekawszą. Uwielbiam sceny walk w powieści i dokładność, z jaką opisała je autorka. Widać, że doskonale wie, o czym pisze. Jeszcze bardziej podobają mi się imiona, jakie nadała swoim bohaterom. No rewelacja! Każde, dosłownie każde idealnie pasuje do postaci, która je nosi. A do tego większość brzmi tak egzotycznie. A bohaterowie? Lepiej być nie mogło. Kreacja porządna, drobiazgowa, naprawdę dopracowana. Łatwo jest wczuć się w sytuację bohaterów i przeżywać wszystko razem z nimi. Pokochałam Levone i nie mogę doczekać się kontynuacji, aby sprawdzić, jak jego postać ewoluuje. To twardy wojownik, ale ze złotym sercem. Nieustraszony, a jednocześnie miły gość z kręgosłupem moralnym. Potrafi zrobić na przeciwnikach wrażenie. Mają go za bezwzględnego zabójcę i już sam fakt jego pojawienia się gdzieś budzi strach i respekt. Za tą fasadą kryje się jednak młody, mierzący się z własnymi demonami człowiek. Levone to naprawdę doskonale wykreowana, niejednoznaczna postać. Sonya zresztą również. To cicha, skromna, drobna młodziutka dziewczyna, która potrafi pokazać pazur. Ze względu na to, że nie została obdarzona błogosławieństwem duchowym ma o sobie najgorsze mniemanie. Jak najgorzej myśli o niej również jej klan. A Sonya jest mądra, inteligentna i sprytna. Wie, jak przetrwać w niesprzyjających warunkach i potrafi o siebie zawalczyć. Trochę czasu mija, zanim Levone i Sonya złapią nić porozumienia, dlatego o romansie póki co nie może być mowy. Jednak coś wisi w powietrzu, dlatego jestem bardzo ciekawa rozwoju wydarzeń. Tym bardziej, że finał powieści to jej wisienka na torcie. No genialny! Na pochwałę zasługuje też mapka, którą znajdziecie na początku powieści. Jest w niej przepięknie rozrysowany świat, w którym dzieje się akcja. Mapka jest fajnym dodatkiem, ale i bez niej doskonale można się w owym świecie odnaleźć, ze względu na fakt, że został naprawdę dobrze opisany. Czasem można nawet odnieść wrażenie, że jest się w samym środku toczących się wydarzeń. Akcja powieści jest dynamiczna, a pod koniec jeszcze przyspiesza, by zostawić czytelnika z uczuciem niedowierzania, że to już koniec.
„Gasnące Słońce” to bardzo dobre rozpoczęcie cyklu, wprowadzające w skomplikowany świat plemion, duchów, potworów, niesamowitej magii i konfliktu, który trwa chyba od zawsze. To ciekawa, intrygująca i angażująca pozycja, którą pochłania się na jednym wdechu. Z całego serca polecam!