Stacy Willingham zadebiutowała na polskim rynku wydawniczym fenomenalnym thrillerem „Błyski w mroku”. Była to jedna z lepszych historii tamtego roku, dlatego wiadomość o kolejnej powieści autorki wprawiła mnie w niemałą ekscytację. „Tyle groźnych miejsc” to jeden z tych thrillerów, który przyciąga uwagę czytelnika zarówno okładką, jak i opisem zapowiadającym doskonałą lekturę.
Jeszcze przed rokiem Isabelle Drake była szczęśliwą żoną i matką. Wszystko zmieniło się, gdy pewnej nocy jej synek został uprowadzony z domu. Brak jakichkolwiek śladów włamania oraz tropów sprawiło, że sprawa utknęła w miejscu.
Od momentu zaginięcia Mansona, życie Isabelle uległo całkowitej zmianie. Jej małżeństwo się rozpadło, mąż wyprowadził się z domu i stara pogodzić się z myślą, że ich syn nie żyje. Pozostawiona sama sobie Isabelle mimo wszystko się nie poddaje. Chociaż od roku nie przespała żadnej nocy, nie licząc krótkich drzemek w ciągu dnia, kobieta wierzy, że jej syn żyje i w końcu zostanie odnaleziony.
Pewnego dnia dostaje od mężczyzny propozycję nagrania podcastu. I choć wie, że powrót do wydarzeń sprzed roku będzie trudny, Isabelle zgadza się na rozmowę, mając nadzieję, że w ten sposób dotrze do nowych świadków. Mnóstwo pytań o przeszłość, analizowanie nagrań i rozmów z policją, sprawia, że Isabelle zaczyna wątpić we własną wersję wydarzeń.
„Tyle groźnych miejsc” to pełen napięcia thriller psychologiczny, w którym autorka małymi krokami wprowadza nas w niesamowicie duszny i mroczny klimat. Stacy Willingham stworzyła powieść, w której od pierwszych stron wiemy, że będziemy mieli do czynienia z historią trudną i bardzo bolesną.
Historię śledzimy na dwóch płaszczyznach czasowych. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, ukazując nam wydarzenia, które w dużej mierze miały wpływ na obecne życie głównej bohaterki. "Tyle groźnych miejsc" to historia, która wciągnęła mnie do tego stopnia, że kartkując kolejne strony, ciężko mi było oderwać się od lektury, choćby na moment.
Byłam pod ogromnym wrażeniem debiutu Willingham, ale to, co zafundowała nam tym razem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Całość uważam za fenomenalnie skonstruowany thriller, jednak największe wrażenie zrobiła na mnie kreacja głównej bohaterki. Stacy Willingham wykonała kawał dobrej roboty, kreśląc obraz matki, która za wszelką cenę gotowa jest zrobić wszystko, by odnaleźć swoje dziecko, jednocześnie każdego dnia boryka się z przeszłością, której demony nie dają o sobie zapomnieć. Śledząc wydarzenia z dzieciństwa Isabelle, momentami miałam ciarki na plecach. Zadawałam sobie wiele pytań i na kolejnych kartach szukałam na nie odpowiedzi.
„Tyle groźnych miejsc” to historia przepełniona tajemnicami, mrocznymi sekretami z przeszłości, historia, w której niewyobrażalne cierpienie matki, a także niesamowita determinacja, wyczuwalne są na każdej stronie. Ta opowieść dostarczyła mi niesamowitych wrażeń, a sama historia zaskoczyła nie tylko mnóstwem plot twistów, ale w szczególności zakończeniem, którego w ogóle się nie spodziewałam.
Thriller autorstwa Stacy Willingham to opowieść, której gęsta i psychodeliczna atmosfera otula nas swoimi mackami i trzyma w swoich objęciach do ostatniej strony. Pełna emocji, bardzo poruszająca historia, która pozostaje w pamięci na bardzo długo, a przy tym skłania również do refleksji. Fani mocnych thrillerów psychologicznych nie mogą sobie odmówić lektury!