Liliana, bohaterka powieści Danki Braun „Trzecie oko wiedźmy”, posiada zdolności paranormalne. Ma prorocze sny, wyjątkowo dobrą intuicję, a także potrafi delikatnie manipulować przyszłością (np. ma wyjątkowe szczęście do pytań na egzaminach). Kobieta jest dość zadowolona z życia, jakie prowadzi, ale jej spokój zniszczą: jedno cycate babsko, dwóch panów i morderstwo.
„Trzecie oko wiedźmy” możemy podzielić mniej więcej na pół. Cześć pierwsza ma charakter obyczajowy. Poznajemy Lilianę, jej rodzinę i innych aktorów tego „spektaklu”. Jest to zlepek różnych epizodów (ułożony chronologicznie) mający przedstawić ich i relacje ich wiążące. W pewnym momencie pojawia się wątek kryminalny. Jedna z postaci jest podejrzana o morderstwo. Pada decyzja o zatrudnieniu prywatnego detektywa i na scenę wkracza Mirek Filer (podobno – wiem tylko z tzw. słyszenia – znany z innych powieści pisarki).
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Danki Braun i ogólne wrażenia mam dość dobre, chociaż kilka rzeczy mnie strasznie zirytowało. Zacznijmy od tego co pozytywne. Generalnie tę powieść bardzo dobrze się czyta. Bohaterowie są wyraziści i charakterni, co prowokuje niewymuszony humor. Liliana strasznie mnie wkurzała, bo wydawał się zjeść wszystkie rozumy. Jednak ja walczę z postępowaniem niektórych blogerów i nie uważam, ze każdego bohatera trzeba lubić. Przyznam nawet, że ci irytujący dłużej zostają w mojej pamięci. Autorka zadbała też o akcję. Niby opisuje kolejne postacie, a przy tym dba o to, żeby mieszać, żeby „robić zadymę”. Początkowo zastanawiałam się, czy wstęp do wątku kryminalnego nie jest za długi, jednak stwierdzam, że był on potrzebny, żeby dobrze w ten wątek się wgryźć i go prześledzić.
Zmorą tej powieści są szczegóły. Autorka opisuje każdy, najmniejszy detal. Może jakiś przykład. Jedna z bohaterek prowadzi sklep z eko żywnością. Scenka jest taka, że obsługuje klientkę, a do sklepu przychodzi jej były mąż, ale to nie o tej parze będzie cytat, a o klientce. „ Pani konsulowa z reguły zostawiała w sklepie dużo pieniędzy, tym razem było to tysiąc czterysta sześćdziesiąt złotych, dlatego ekspedientki miały w zwyczaju zanosić siatki z zakupami do jej samochodu”[1]. Dla fabuły nie ma żadnego znaczenia, czy to elegancki klient przy forsie, czy Bożena przyszła po bio batona za 5 złotych. Nie wiem po co ta informacja została dodana. Kolejny przykład: „Estera jeszcze została, bo zamierzała z niektórych obecnych tam gości zrobić swoich klientów. Była agentką Towarzystwa Ubezpieczeniowego Warta i chciała przekonać paru ludzi, by zrezygnowali z PZU na rzecz jej firmy”[2]. W tym momencie czytelnik dobrze zna Esterę i wie w jakim charakterze pracuje. Zdecydowanie wystarczyłaby informacja, że kobieta zostaje, żeby werbować klientów. Koniec i kropka. Nie trzeba przypominać co robi, a tym bardziej nie trzeba podawać nazw konkretnych firm ubezpieczeniowych. Bardzo nie lubię takiego pisania. Pewnie ktoś będzie próbował bronić autorki, że takie szczegóły pozwalają lepiej poznać bohaterów. Nie zgadzam się z tym. Moim zdaniem to bardzo źle pojęta tzw. plastyczność opisu. Zamiast pięknej aranżacji powstaje zagracony bibelotami pokój. Mnie w najlepszym razie to bawi, ale w dłuższej perspektywie wkurza.
Danka Braun pisząc „Trzecie oko wiedźmy” nie uchroniła się też przed powtórzeniami. Autorka zmienia narratora. Raz opowiada historię ustami Liliany, ale chętnie oddaje głos pozostałym postaciom. Nie zawsze prowadzi to do zmiany perspektywy, w efekcie czytamy kilkukrotnie o tym samym. Potem pojawia się detektyw, który zadaje pytania, więc kolejny raz przypominamy sobie wybrane wątki. Aż szkoda psuć tymi powtórzeniami tak fajną fabułę.
Podsumowując, podobało mi się i nie podobało. „Trzecie oko wiedźmy” to przyjemne połączenie obyczajówki i kryminału z nienachlanie wplecionymi wątkami paranormalnymi. Jest to książka, która wpisuje się w rozrywkowy nurt literatury. Jednak w wielu miejscach powinna zostać lepiej przemyślana. Autorka, zanim coś napisze, powinna dwa razy zastanowić się po co to pisze, żeby pomysł, który zrodził się w jej głowie (nota będę bardzo dobry) przemienić w tekst, który będzie szanował czytelnika i jego czas. Bo każde niepotrzebne słowo to igranie z cierpliwością odbiorcy.
[1] Danka Braun, „Trzecie oko wiedźmy”, wyd. Prozami, Warszawa 2022, s. 84-85.
[2] Tamże, s. 141.