47 strun, cz. 1 recenzja

„Tysiące twarzy, setki miraży, to człowiek tworzy metamorfozy…”

Autor: @alicya.projekt ·3 minuty
2023-06-04
Skomentuj
1 Polubienie
Co to była za opowieść!

376 stron dziwności i piękna, treści onirycznie zanurzonej w emocjach, nieskończenie zmysłowej, relacyjnej i nienadętej. Zmuszającej przy tym do przemyślenia naszych przekonań na temat miłości. Bo czyż nie jest tak - bez względu na to, jak byśmy tego nie idealizowali - że w pewnym sensie wszyscy robimy to samo? Udajemy kogoś, kim w stu procentach nie jesteśmy, żeby tylko przyciągnąć do siebie partnera. Potem w przedziwnym metamorficznym tańcu półprawd i masek, mniej lub bardziej świadomie, dopasowujemy się do siebie, by móc w końcu poczuć spełnienie… -?

Historia, którą opowiada nam Timothe Le Boucher, zaczyna się nad wyraz niewinnie. Upalny dzień, nadmorski brzeg, przypadkowe spotkanie nieznajomych. Tyle tylko, że nie mamy do czynienia z klasyczną opowieścią, więc w tym „romansie”, chłopak nie jest dziewczyną zainteresowany w ogóle, a to powoduje, że ona dostaje na jego punkcie obsesji. I pewnie nie byłoby w tym niczego świeżego, gdyby nie fakt, że nasz bohater, Ambroise, znalazł się tak naprawdę na celowniku istoty zmiennokształtnej, która spróbuje - bez najmniejszego skrępowania - wszystkiego, by w końcu ją zauważył.

Ów, dosłowny i symboliczny zarazem, motyw przewodni obudowany jest dodatkowymi wątkami. Z czasem dowiadujemy się, że Ambroise jest harfistą, który zaczyna swoją przygodę w filharmonii, gdzie chciałby dostać stałe zatrudnienie. Oprócz ogromnego talentu ma też niestety wewnętrzną blokadę, łatwo zatraca się w niepewności, co nie ułatwia mu drogi do upragnionego celu. Z nieoczekiwaną pomocą przychodzi ekscentryczna i ekstrawagancka diva Franceska Forabosco. Słynna śpiewaczka daje chłopakowi kilka bezcennych lekcji „życia” i obiecuje, że podaruje mu nową, wspaniałą harfę, jeśli zapracuje, ślepo wykonując dziwaczne polecenia, na każdą z jej 47 strun. Nasz bohater wkraczając w zupełnie nową dla siebie rzeczywistość, wpada w pułapkę, cudacznych gdzieniegdzie, zdarzeń, nie przeczuwając nawet, dlaczego akurat jemu się przytrafiają. A to wszystko przecież jakby dla miłości…czy może właśnie nie?

„47 strun” ewidentnie flirtuje z czytelnikiem. Relacje bohaterów nie są bowiem tak oczywiste jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Z czasem plątają się i zaskakują coraz bardziej swoją złożonością. Im dalej, tym więcej pojawia się pytań o tożsamość zderzoną z innością, i o rozpoznanie inności w sobie. Co ciekawe, element paranormalny, pozwala uwypuklić niewygodne kwestie w taki sposób, by nie raziły. Jest poniekąd metaforą tego, o czym nie zwykliśmy myśleć. Warto nadmienić, że społeczność zmiennokształtnych, to jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa, bogactwo i elitarność. Jej członkowie, mogąc mieć wszystko i będąc tym już potwornie znużeni, wymyślają sobie niecodzienne rozrywki i chwytają się najdrobniejszej anomalii w monotonii, by tylko ubarwić mdłe od doskonałości życie. Taką anomalią jest właśnie Ambroise, zupełnie zwyczajny, zagubiony chłopak, a jednak w niewytłumaczalny sposób wzbudzający pragnienie porozumienia i kontaktu.

Najnowsze dzieło Timothe'a Le Bocher'a pewnie nie każdemu przypadnie do gustu. Niektórzy mogą uznać, że wszystkiego jest w nim za dużo, że wątek z intrygą w filharmonii jest za mało dramatycznym wypełniaczem i nie posuwa akcji do przodu, że bohaterowie są zbyt infantylni (chociaż mnie wydali się skrojeni idealnie pod nasze czasy), że kreska jest zbyt minimalistyczna (jak dla mnie: muśnięcie zwyczajności, dopełniające fabułę), a tempo niezbyt śpieszne. Moim zdaniem jednak, „47 strun”, to wyborny thriller psychologiczny, pełen trudnych emocji, mroku i dziwnych jazd na krawędzi zmysłów. Opowiadający o inności, akceptacji i tożsamości. Wywołujące przyjemne mrowienie napięcie jest w nim odczuwalne, od pierwszej do ostatniej strony, i podkreśla klaustrofobiczność sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie.

Chociaż chciałam sobie lekturę porcjować, połknęłam całość na raz – nie potrafiłam się po prostu od niej oderwać! To moje pierwsze spotkanie z Timothe'a Le Bocher'a i z całą pewnością nie ostatnie. Jestem nie tylko ogromnie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów „47 strun”, dokąd autor nas zaprowadzi i czy po wszystkim będziemy odczuwać potworne zagubienie, ale także z przyjemnością sięgnę po jego poprzednie dzieła „Pacjenta” i „Dni, których nie znamy”.

P.S. Na koniec muszę dodać że początek, przypomina nieco schemat zachowań, który obserwowaliśmy w wykonaniu rasowego stalkera Joe’go z serialu „Ty”: zdobywanie informacji, przypodobywanie się i powolne osaczanie ofiary, która nie ma bladego pojęcia o tym, że jest manipulowana. To zresztą nie moje jedyne popkulturowe skojarzenie. Istota, którą obserwujemy w początkowych scenach przypomina mi Arielkę, a w kolejnych Urszulę - główne bohaterki disneyowskiej „Małej syrenki”. I muszę wam zdradzić, że Urszula wygrywa tę konkurencję w przedbiegach, co samo w sobie jest nieoczywiste i fascynujące!

[współpraca barterowa]

Moja ocena:

× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
47 strun, cz. 1
47 strun, cz. 1
Timothé Le Boucher
8.8/10

Po głośnych "Dniach, których nie znamy" i "Pacjencie", Timothe Le Boucher powraca z zaskakującym thrillerem psychologicznym z elementami grozy. "47 strun" to najbardziej gęste i ambitne dzieło Timo...

Komentarze
47 strun, cz. 1
47 strun, cz. 1
Timothé Le Boucher
8.8/10
Po głośnych "Dniach, których nie znamy" i "Pacjencie", Timothe Le Boucher powraca z zaskakującym thrillerem psychologicznym z elementami grozy. "47 strun" to najbardziej gęste i ambitne dzieło Timo...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Uwielbiam powieści graficzne Timothé'go Le Bouchera. Po „Dniach, których nie znamy” i „Pacjencie” wiedziałam, że po każdą kolejną będę sięgać w ciemno. Najnowszy komiks promowany jest jako najambitn...

@bookoralina @bookoralina

Pozostałe recenzje @alicya.projekt

Skąd się bierze kupa?
To co przedszkolaki lubią najbardziej

Każdy kto miał kiedykolwiek styczność z przedszkolakami, doskonalone wie, że na pewnym etapie wszystko związane z kupą i pierdzeniem, to hit hitów i temat nad tematami. ...

Recenzja książki Skąd się bierze kupa?
Widzący
Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem

@ObrazekGdy pałający rządzą zemsty, nienawidzący wszystkich i wszystkiego Trojan, ucieka z Pustki wszechrzecz staje na krawędzi zagłady. Ograbiony z twarzy Bóg nie ma ...

Recenzja książki Widzący

Nowe recenzje

WWIERSZOWZIĘCI W IMIĘ MIŁOŚCI
Opowieść o labiryncie ludzkich serc
@jagodabuch:

Tomik "WWIERSZOWZIĘCI w imię miłości" to zbiór poetycki, który przykuwa uwagę swoją różnorodnością tematyczną i stylist...

Recenzja książki WWIERSZOWZIĘCI W IMIĘ MIŁOŚCI
MARTA I LEKCJA RELIGII
Opowieść o poszukiwaniu własnej drogi w złożony...
@jagodabuch:

"Marta i lekcja religii" autorstwa Agnieszki Abemonti Świrniak to opowieść o dziewczynce w wieku szkolnym, która stawia...

Recenzja książki MARTA I LEKCJA RELIGII
Jednorożec
Jednorożec
@magdalenagr...:

🔎🔎🔎🔎🔎 Recenzja 🔍🔍🔍🔍🔍 Rafał Glina " Jednorożec " Wydawnictwo: Zwierciadło @wydawnictwo_zwierciadlo 🔍🔎🔍🔎🔍🔎🔍🔎🔍🔎🔍🔍🔎 " ...

Recenzja książki Jednorożec
© 2007 - 2024 nakanapie.pl