"Ja jestem Ubik. Zanim świat był, jam jest. Stworzyłem słońca. Stworzyłem światy. Stworzyłem istoty żywe i miejsca przez nie zamieszkiwane; umieszczam je to tu, to tam. Idą, gdzie im każę, robią, co im polecę. Jestem słowem i nigdy nie bywa wypowiedziane moje imię - imię, którego nikt nie zna. Nazywają mnie Ubik, ale to nie jest moje imię. Ja jestem. Ja będę zawsze." (s.234)
Jest rok 1992, świat jest niesamowicie rozwinięty. Ludzie podróżują na Księżyc. Pojazdy parkuje się na dachach domów. Wszystko jest zmechanizowane i działa na monety. Ludzie ze zdolnościami jasnowidzenia czy telepatycznymi są bardzo rozwinięci, zrzeszeni i wykorzystywani do niecnych celów. Przeciwko nim występują intercjałowie, osoby mające zdolności do blokowania telepaty przed czytaniem z umysłu.
Korporacja Glena Runcitera znajduje się w Federacji Północnoamerykańskiej, zatrudnia on najlepszych ludzi do walki z osobami o zdolnościach psi. Swoją firmę prowadzi ze zmarłą żoną Ellą, która podtrzymywana jest do półżycia w moratorium.
Dostaje on szczególne zlecenie by na Lunie zlikwidować działanie pola psi. To jednak okazuje się pułapką i ginie. Jego ludzie zabierają go z powrotem na Ziemię, by umieścić w moratorium koło żony. Dowództwo przejmuje Joe Chip. Bomba, która wybuchła na Księżycu powoduje zmiany w ich organizmach, powoli wymierają, a w świecie następuje regresja. czas by Joe odnalazł się w 1939 roku. Jedynym ratunkiem jest Ubik, substancja, która zachowa go przy życiu, a raczej przy półżyciu...
WSKOCZCIE DO KLOZETU I STAŃCIE NA GŁOWIE
JA ŻYJĘ - A WYŚCIE POMARLI PANOWIE (s.134)
Autorem tej książki jest Philip K. Dick. Kultowy, amerykański pisarz powieści science fiction. Za życia był mało znany, jednak teraz uważa się, że jego twórczość znacząco wpłynęła na rozwój tego gatunku. Jego książki określa się jako połączenie klasycznej prozy z fantastyką, w których jest wiele wątków teologicznych jak i psychodelicznych.
Pierwsze wydanie Ubika w Polsce było w 1975, w Wydawnictwie Literackim w ramach serii "Stanisław Lem poleca", z jego (S. L.) posłowiem i w tłumaczeniu Michała Ronikiera. Mój egzemplarz jest już z 2003 roku z wydawnictwa Rebis, ale w tym samym tłumaczeniu.
Nie czytam fantastyki, ale muszę przyznać, że tę książkę pochłonęłam. Chociaż prawda jest taka, że zrozumienie tego świata chwilę mi zajęło. Mimo początkowo niezrozumiałego dla mnie języka czytało się ją szybko i przyjemnie. Żaden akapit nie był nużący, non stop coś się wyjaśniało, coś innego gmatwało i całość trzymała w napięciu.
Dick nie przedstawił nam tylko wizji, która bądź, co bądź się nie spełniła, ale we wspaniały, futurystyczny sposób podjął się rozważań nad istotą człowieka i jego naturą.
Nie chcę tu snuć jakie podobieństwo ma z Biblią czy z filozofią platońską. Już samo słowo 'ubik' odnosi się do łacińskiego ubique - "wszędzie". A i notki przed każdym rozdziałem mówią nam o wszechobecności, i potędze tego wytworu. My natomiast musimy zdecydować, w którym świecie stąpamy twardo po ziemi.
Powieść tę polecam każdemu, bo naprawdę warto.