"Duch z Canterville oraz inne opowiadania" od
Wydawnictwo CM. Opinia będzie dwutorowa - jedna o samej twórczości Oscara Wilde'a, druga na temat tego konkretnego wydania. W zbiorze znajduje się kilka opowiadań tj.:
- Duch z Canterville (The Canterville Ghost, 1887)
- Zbrodnia Arthura Saville'a (Lord Arthur Savile's Crime, 1891)
- Modelowy milioner (The Model Millionaire, 1887)
- Portret pana W.H. (The Portrait of Mr. W.H., 1889)
- Sfinks bez sekretu (The Sphinx Without a Secret, 1887)
Nie wszystkie są stricte grozowe/niesamowite, uczulam więc tych, którzy spodziewają się horroru czy duchów w każdym z nich. Niemniej jakąś hmm... tajemnicę mają wszystkie z nich. Bo jest i duch w tytule, jest zbrodnia i jest sekret. Tytułowa historia? Doskonały pastisz, inteligentny, cięty humor i zaskakujący zwrot akcji w samym finale. Historyjka godna swej renomy. "Zbrodnia..."? Równie zacna zabawa konwencją, w niektórych miejscach zabawna, w innych zaś skandaliczna (a szczególnie w roku powstania). "Modelowy..." to raczej podnosząca na duchu ciekawostka, "Portret..." to niezłe i wnikliwe śledztwo w sprawie tajemniczego osobnika (tak, to dobre określenie) z otoczenia Shakespeare'a, wreszcie ostatnia opowieść z bolesnym brakiem morału - lubię to.Oscara Wilde'a nie trzeba przedstawiać. Są tutaj charakterystyczne dla jego prozy elementy, jest ta lekkość pióra, dostojny język tamtych lat, ech... można by wymieniać i wymieniać. Zbiór polecam tym bardziej, że nawet jeśli kogoś przerośnie literatura tamtych czasów lub nie trafi w jego gusta czytelnicze, to nie straci wiele - jest on tani i krótki. A o samym wydaniu? Doceniam dobór propozycji wydawniczych tego dość kameralnego wydawnictwa, widać jednak, że jest ono trochę "biedne" (skromne te wydania, marna strona internetowa, lichy marketing i promocja), ale trudno przejść obojętnie obok tak rażącej redakcji i korekty. Tekst oparto na przekładzie z 1922 roku, niejednokrotnie nie poprawiono pisowni i nie przystosowano do obecnych standardów i zasad (patrzenie na "nie" pisane z przymiotnikami rozłącznie boli), kilka literówek, zdania rozpoczynające się małą literą (!). Szkoda, że brakuje tego "szlifu" i chyba pomysłu, bo tytuły w ofercie mają przezacne!