Śpij kochanie, niech ci się przyśnią same dobre rzeczy, niech nie trapi cię senna mara, niech omija cię czyhające w ciemności nocy zło. Niech omija twój sen czarny kruk...
Hanka mieszka wraz z rodzicami, Sabiną i Januszem, w Katowicach. Na pierwszy rzut oka to zwyczajna rodzina. Te pozory bardzo szybko jednak znikają. Sabina to pozbawiona matczynych uczuć, zima i brutalna kobieta. Zmaga się z poważnym problemem alkoholowym. Całe dnie spędza w domu, nie robiąc nic. O wszystko ma pretensje do męża i córki. Nie kocha męża. Nie szanuje go. Poniża. Zdradza. Jej zdaniem zasługuje na lepsze życie, niż on może jej zapewnić. Nie czuje też żadnej sympatii do swego dziecka. Na każdym kroku stara się okazać Hance jak bardzo żałuje, że dziecko pojawiło się w jej życiu. Nie kocha córki. Nawet jej nie lubi. Wykorzystuje każdą okazję, by zrobić jej krzywdę. Nie waha się bić i krzyczeć.
Na szczęście Hanka ma oparcie w ojcu. To on daje jej ciepło i dba, by niczego jej nie zabrakło. Stara się jej wynagrodzić ten deficyt matczynych uczyć ze strony żony. Nie potrafi jej jednak uchronić przed agresją Sabiny. Jest bierny i potulny. Dziewczynka obrywa od matki raz za razem, pod byle pretekstem. W końcu taki stan rzeczy uznaje za normę. Przecież na jej osiedlu każdy niemal rodzić w podobny sposób traktuje swoje dziecko. Może tak powinno być?
Dręczycielem dziewczynki jest jednak nie tylko matka. Nie tylko za dnia doznaje bowiem bólu i krzywdy. Nocą nawiedza jej sny czarny kruk. Ptak z pozoru jest przyjacielem dziewczynki. Zdaje się, że zabiera ją we śnie w różne miejsca i pokazuje świat. To tylko pozory...
Ptak stawia przed dzieckiem zadania, wyzwania, które są nadzwyczaj trudne i często sprawiają dziewczynce ból. Gdy ta im nie sprosta, a sprostać im nie sposób, kruk bezwzględnie i dotkliwie ją karze. Sen niesie za sobą cierpienie. Nie daje ulgi. Dziewczynka budzi się z takiego snu z krzykiem. Nic jej nie jest. To przecież był tylko sen. Ojciec powtarza, by popatrzyła na słoneczko, gdy się obudzi a koszmar minie bezpowrotnie. I mija. Mija do następnego snu. Tylko czy to tylko zły sen?
Z czasem okazuje się bowiem, że to, co Hanka widzi w snach zaczyna urzeczywistniać się na jawie. Realne staje się senne niebezpieczeństwo. Realny staje się świat, w którym dziecko cierpi. Czy zatem kruk to tylko zły senny towarzysz? Czy coś innego, głębszego kryje się za tymi nocnymi spotkaniami? Czy to tylko przypadek, zbieg okoliczności? A może jest coś proroczego w tych nocnych marach?
Dawno już żadna powieść nie wywarła na mnie takiego wrażenia. Nie zmroziła mi krwi w żyłach niczym najlepszy horror. Nie poruszyła tak bardzo, jak wyśmienity dramat.
Powieść Katarzyny Mlek jest przejmująca i całkowicie pochłaniająca swą treścią. Nie sposób się od niej na moment oderwać. Nie sposób jej też tak po prostu czytać. W dodatku nie mamy pewności, co jest w niej prawdziwe, a co tylko jest zjawą. I ta wątpliwość zostaje z nami do końca.
Książka budzi całą gamę emocji. Chce się krzyczeć. Chce się przytulić tą małą Hankę. Chce się coś zrobić, by przestała cierpieć. Chce się ją ratować. Wszystko się w człowieku burzy. Smutek miesza się ze złością. Nie trzeba mówić nic więcej. Powieść po prostu trzeba przeczytać i poczuć, bo ją się czuje maksymalnie, wszystkimi zmysłami. Czasami chce się, jak na filmie, zamknąć oczy i nie widzieć. Trzeba to jednak przeczytać i zobaczyć.