Właśnie czytam! Pochłaniam chciwie wszelkie opowieści pokolenia moich pradziadków, a większość autorów tego zbiorku urodziła się w latach 80. XIX wieku i przeżyła obie wojny, więc byli świadkami szeregu epok. Zwłaszcza uderzyła mnie opinia A. Słonimskiego o obyczajowości przedwojennej Warszawy, jakże różna od tej, którą głosił później np. gloryfikujący ją Jerzy Waldorff. Slonimski twierdził: ,,Brzydota Warszawy wyłaniała się z obyczaju i słownictwa jej mieszkańców. W leksykonie warszawskim królowało niepodzielnie uniwersalne : ku... twoja mać ".(...) Warszawa nie miała swoich ulicznych piosenek; gdyby takie piosenki istniały, zaczynały by się i kończyły na tym sakramentalnym zaklęciu." Jakby jednak dla równowagi, że wspomnień innych autorów tego zbiorku wyłania się też obraz ówczesnej cyganerii, a to za sprawą kilku ówczesnych aktorów, którzy swoje kariery zaczynali jeszcze w XIX wieku jako aktorzy teatralni, a dożyli czasów, gdy ich sztuka mogła być już utrwalona na ekranach filmowych, jak np. Henryk Małkowski. Nie brak przy tym refleksji nad znaczeniem istnienia polskich teatrów w warunkach zaborów, Małkowski przytacza epizod, gdy jego trupa na gościnnych występach miała właśnie odwołać spektakl z powodu zbyt małej ilości sprzedanych biletów : ,,A tu przed teatr zajeżdża dorożka, z której wynoszą sparaliżowanego jegomościa na fotelu. (...)Na wieść o teatrze kazał się zawieźć, spragniony polskiego pięknego słowa. Jak to Kamiński zobaczył, krzyknął: ,, Gramy! Grać musimy!". Barwność i rozległość świata, w którym obracali się ówcześni ludzie teatru oraz pióra, a do takich należą autorzy zbiorku, sprawia, że przez jego karty przewija się cała plejada znakomitości im współczesnych, z którymi stykali się w pracy bądź w życiu towarzyskim, którzy bywali w ich domach, jak np Bolesław Prus u Słonimskich . Ciekawe świadectwo o ówczesnych instytucjach edukacyjnych daje Maria Dąbrowska, która na pensji żeńskiej była m.in. uczennicą Ignacego Chrzanowskiego. Jak zwraca uwagę, wielu wybitnych uczonych było wówczas nauczycielami w szkołach średnich, z braku dostatecznej liczby uczelni wyższych - i wielu z nich zostało po odzyskaniu niepodległości profesorami uniwersyteckimi. Możemy sobie już tylko dopowiadać, o jakie jeszcze refleksje autorów byłaby bogatsza treść, gdyby nie polityczna cenzura(książka wydana w 1955 r.)