To nie pierwsza powieść Agnieszki Pruskiej, którą mam przyjemność czytać i recenzować. Wiedziałam więc, że sięgając po nowy cykl z pewnością się nie zawiodę. Głowna bohaterka, o idealnie do niej pasującej ksywce – Szajba, daje się lubić od początku. Podobnie jak drugi bohater oraz towarzysz w rozwiązywaniu kryminalnej zagadki, Piotr Sulich. Świetnie dobrani, bo ona działająca niekonwencjonalnie (na co w pewien sposób pozwalało jej przebywanie na długim urlopie zdrowotnym) i niekoniecznie zdroworozsądkowo. On zaś studzący jej zapały, informujący o postępach w śledztwie i ratujący z opresji. Nie żeby zaraz Szajba co i rusz stawała się damą w opałach, bo doskonale potrafiła sobie poradzić, ale wiadomo, czasem sprawy zachodzą za daleko i bez wsparcia ani rusz.
*
Jak to w kryminałach często bywa jest trup, jest paru podejrzanych, potencjalne motywy, ale tropy nie prowadzą do nikogo konkretnego. Mamy także śledczych, obdarzonych trudną przeszłością i traumami (szczególnie Sara, która boryka się ze śmiercią policyjnego partnera, różnymi sekretami, powrotem do zdrowia po groźnym postrzale i bardzo uroczą rodzinką), dobrych kumpli, razem próbujących rozwiązać tajemnicę śmierci mężczyzny, który na pierwszy rzut oka nie miał żadnych wrogów.
Najciekawsze zawsze dla mnie jest dochodzenie do prawdy i odpowiedzi na podstawowe pytanie: kto, po co i dlaczego.
*
Jeśli powiedziałabym, że lektura mnie wciągnęła i nie wypuściła póki nie skończyłam skłamałabym. Czytałam powieść zrywami, po trochu, ale czasowe odstępy nie przeszkadzały mi by odnaleźć się w fabule. Dopiero w drugiej połowie książki dałam się tak poważniej wciągnąć.
Akcja i wynikające z niej odkrycia, a także pojawiające się sekrety do odkrycia w kolejnych częściach, sprawiały, że się nie nudziłam. Z pewnym rozbawieniem nawet zastanawiałam się na jaki pomysł tym razem wpadnie Sara i z jakich tarapatów Sulich będzie musiał ją wyciągać. Narkotykowe wątki, które się pojawiały były dla mnie nużące (nie moje klimaty po prostu), ale na całe szczęście nie zdominowały fabuły.
Niezmiernie podobała mi się relacja Lipner i Sulicha. Ich rozmowy, wspólne posiadówki i praca nad sprawą (w której Sara oficjalnie nie brała udziału – przebywała przecież na urlopie) dodawały pewnego uroku powieści i, przyznaję szczerze, w kolejnych częściach spodziewam się, że ich znajomość rozwinie się w innym kierunku, niż czysto przyjacielski.
To jak kończy się „Wbrew rozsądkowi” i jaką wspaniałą furtkę do kolejnych części otwiera sobie Agnieszka Pruska wprawiło mnie w zachwyt. I mam nadzieję, że moje przypuszczenia okażą się słuszne, bo już się cieszę na kolejną porcję Szajby. I oczywiście Sulicha, bo strasznie gościa polubiłam.
*
„Wbrew rozsądkowi” to dobrze napisany kryminał, początek serii, w którym dopiero poznajemy się z głównymi bohaterami, gdzie zawiązują się wątki, które prawdopodobnie zostaną pociągnięte w kolejnych częściach. Czyta się dobrze, dużo się dzieje, a rozwiązanie, choć ciekawe to jednak miałam wrażenie, że przez połowę książki nie nic nie wskazywało (albo po prostu nie odczytałam wskazówek), za to to czym mam nadzieję, będzie się w kolejnej części zajmować Sara Lipner zaostrzyło mi apetyt na ciąg dalszy.