Wraz z Justyną Mietlicką zabieram was we wspaniałą podróż. Będziemy zwiedzać Marsylię. Wspaniałe widoki, obcowanie ze sztuką, owoce morza na obiad. Czy to nie brzmi wyśmienicie? Musimy tylko uważać na mistral. Ten wiatr podobno miesza ludziom w głowach, a w prognozie pogody mówią, że nadchodzi.
Fabuła
Ritę i Huberta poznajemy kiedy szykują się do podróży do Marsylii. Z pozoru nic specjalnego. Mąż, który jedzie w podróż służbową i żona, która postanowiła mu towarzyszyć. Dla tej pary to jednak nowość. Rita zazwyczaj nie miesza się w interesy męża. Swój czas poświęca na pasję, czyli sztukę. Tym razem intuicja podpowiada jej, że mąż chce zabrać do Francji inną kobietę. Dyskretnie krzyżuje mu plany. Czy będzie chciała doprowadzić do konfrontacji?
Na miejscu Rita spotyka Marcela, znajomego ze studiów. Dawny kolega mieszka we Francji i chętnie oprowadza małżonków po mieście.
"Mistral" to z pozoru sielanka, ale tak naprawdę przetkana niepokojem historia. Im dalej brniemy w tę powieść, tym więcej kłamstw i sekretów. Czy między małżonkami tli się jeszcze resztka miłości? Czy to już tylko biznes? Czy potrafią tak świetnie udawać, żeby oszukać partnera?
"Mistral" to powieść o dwóch konkretnych osobach, Ricie i Hubercie. Obserwujemy ich podczas przygotowań do wyjazdu i podczas wizyty w Marsylii. Sama powieść jest bardzo spokojna. Dużo spacerujemy po mieście, oglądamy zabytki, odwiedzamy restauracje i kawiarnie. Na tym tle widzimy jak zachowują się małżonkowie. Możemy snuć domysły na temat jakości ich małżeństwa, a nawet zastanawiać się, kto bardziej przyczynił się do oziębienia wzajemnych stosunków.
Co w tego typu powieściach jest ważne, to dobrze wykreowani bohaterowie.
Hubert i Rita to nie są osoby do lubienia. Ba, im bardzo ciężko zaufać. Są bogaci, pewni siebie, onieśmielają (szczególnie Rita). Mają jednak w sobie to coś, że nie są tylko kolejnymi bohaterami powieści, o których zapomnę, kiedy zamknę książkę. Justyna Mietlicka, bez używania tony przymiotników, opisała ich charakter i wartości. I to jest coś co mnie zachwyca. To nie sztuka napisać, że pani X jest inteligentna, dobra, wyniosła (niepotrzebne skreślić). Sztuką jest sprawić, żeby czytelnik uwierzył, że ona taka jest.
"Kiedy przechadza się po swojej galerii wśród obrazów albo rozmawia ze swoimi klientami, wygląda jakby sama zeszła z płótna, jakby sama była dziełem sztuki. Na początku jego też to onieśmielało. Czuł się wyróżniony, że mógł poluzować tę kokardę, ale po kilku latach zrozumiał, że nie da się dzielić życia z Mona Lisą i nie bez powodu trzymają ją w muzeum, za pancerną szybą."[1]
Bardzo lubię takie książki, którym, nie wiadomo dlaczego, towarzyszy niepokój i tajemniczość. Skłamałabym, gdybym napisała, że jest tu wielki dramat – płacz, rwanie włosów z głowy, śledzenie partnera, czy rzucanie talerzami. Jest tu bardzo dużo klasy i spokoju. Małżonkowie dyskretnie siebie obserwują i reagują na rozwój wydarzeń.
Na koniec
"Mistral" to warta uwagi propozycja dla fanów powieści obyczajowych. Ja nazywam takie książki o ludziach. Możemy w nich podejrzeć innych, poznać ich obawy i sekrety i nikt nie posądzi nas o wścibstwo. Tym razem jest to bogate małżeństwo, które z pozoru ma wszystko, ale nawet wszystko nie zagwarantowało im rodzinnego ciepła i wzajemnego zaufania.
Powieść ta będzie również smacznym kąskiem dla frankofilów. Ech te spacery marsylskimi uliczkami, ech te muzea, kościoły, porty, a nawet śmieci walające w gorszych dzielnicach. To francuskie miasto stworzyło wspaniałe tło dla historii Rity i Huberta, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że samo stało się jednym z bohaterów powieści Mistral.
[1] Justyna Mietlicka, "Mistral", wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2020, s. 45 – 46.