„Każdy może powiedzieć cokolwiek o sobie, a ty musisz zdecydować, czy mu wierzysz”.
[Recenzja przedpremierowa – 27.01]
„Dlaczego właśnie ja” to książka, do której mam mieszane uczucia, ponieważ przez większość stron nudziłam się, jednak ostatnie 100 stron sprawiło, że nie mogłam się oderwać.
Zacznijmy od początku, bo od końca nie wypada. Otóż przez jakieś 300 stron jest to bardziej literatura obyczajowa poruszająca problemy miłosne i relacje międzyludzkie jakże „kochanej” przeze mnie Charlotte. Wykształcona i ambitna dziewczyna, która po nieudanych eksperymentach w sferze neurochirurgii spada na dno. Jednak nie poddaje się i zaczyna zajmować się akupunkturą, ale tutaj też nie za bardzo jej wychodzi. Pokuszę się o stwierdzenie, że wszystkie jej relacje związane z innym człowiekiem to jedna wielka porażka. Związek z kimś, w sumie nie wiadomo czy to nawet związkiem można nazwać, relacja z matką, którą za normalną osobę raczej uznać bym nie uznała, relacja z przyjaciółkami…no, dramat. I jeszcze pewnego dnia staje się podejrzaną o morderstwo… Ewidentnie los jej nie oszczędza. Szczerze? To ja jej nie współczułam, bo Charlotte jest bardzo naiwną kobietą. Tyle razy powtarzają, że znajomości przez te Internety są złe i niebezpieczne, ale co tam kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Czyż nie? 😉 No, ale mimo wszystko bohaterka miała jakieś czterdzieści lat. Nie byłam w stanie zrozumieć tego, jak ona może kogoś uleczyć, dodać pewności siebie, skoro sama jest pełna negatywnej energii i braku wiary we własną osobę? Już myślałam, że żadna postać w tej książce tego nie zauważy, ale na szczęście szalona mateczka mnie nie zawiodła i rzuciła to bohaterce w twarz. Brawa dla matki, jednak w jakimś stopniu interesuje się życiem córki! Przyznać muszę, że portret psychologiczny Charlotte jest nawet całkiem dobrze skonstruowany.
Teraz przejdźmy do moich ulubionych postaci (ironia) w tej książce, czyli wspaniałych detektywów – Wolcott i Silvestri brawa dla was. Nie, jednak nie bijcie im braw, bo nie zasługują. Jak oni mnie irytowali to sobie, nie wyobrażacie. Jest takie fajne zdanie, które tutaj wam przytoczę: „Wydaje jej się, że jesteśmy wioskowymi głupkami?”. Może Charlotte się tak nie wydaje, ale mnie w 100% tak. Ich sposób działania, a raczej nie działania to zadawanie często dwóch pytań i tyle, do widzenia, skontaktujemy się jeszcze kiedyś, w celu zmarnowania czasu na głupie pytania, a na razie dziękujemy, bo idziemy marnować czas gdzie indziej. I te ich dialogi, porażka – zapadły mi w pamięć słowa „Rozgrzałem ją dla ciebie”, które odnosiły się do głównej bohaterki, ale no nie wiem, dla mnie brzmi to dość dwuznacznie, a chodzi o przesłuchanie. Jednak jedna rzecz mi się podobała, a mianowicie to jak wychwytywali małe z pozoru nic nieznaczące potyczki w słowach.
Przejdźmy teraz do najlepsze części książki, czyli intrygi. O ja ciebie! To było genialne! Miałam swój typ odnośnie osoby, która była tutaj winna i był on trafiony, ale co z tego, że zgadłam osobę, jak to wszystko okazało się tak pokręcone, że TEGO akurat nie przewidziałam. Jestem zachwycona zakończeniem, bo poczułam się naprawdę zaskoczona. Przyczepię się natomiast do epilogu, który był jak z jakiegoś romansu.
Opisów tutaj całkiem dużo i gdyby tak wywalić połowę z nich, które są niepotrzebne, to książka byłaby krótsza i by się nie dłużyła. Nie mniej jednak czyta się płynnie. „Dlaczego właśnie ja” napisane jest przez dwie osoby, ale szczerze mówiąc ja nie odczułam różnicy w tym kto napisał co. Pod tym względem wszystko jest spójne i dopracowane.