„Porwani” autorstwa Marcela Mossa to już czwarty tom serii kryminalnej ECHO. Cóż mogę powiedzieć... Autor dość długo kazał mi czekać na kontynuację tego cyklu - po zaskakującym finale trzeciego tomu musiałam koniecznie dowiedzieć się, jak potoczą się losy głównych bohaterów (Igiego oraz Sandry). Jeśli szukacie mocnej oraz trzymającej w napięciu historii, to ta książka jest idealna dla Was!
Łódź, rok 2017. 20-letnia Michalina Antkowiak wychodzi z domu na spotkanie z przyjaciółką. Nie dociera jednak na umówione miejsce i przestaje dawać znaki życia. Zmartwieni rodzice oskarżają o porwanie córki jej chłopaka, Doriana Misztryna. Syn kontrowersyjnego biznesmena ma jednak solidne alibi. W efekcie śledztwo utyka w martwym punkcie.
Kilka lat później Michalina zjawia się u progu domu w tych samych ubraniach, które miała na sobie tamtego wieczora. Wypytywana przez wstrząśniętych rodziców o powody zniknięcia, nie potrafi wydusić z siebie ani słowa.
Rozwiązania zagadki podejmują się Ignacy „Igi” Sznyder i Sandra Milton z Agencji Poszukiwań Osób Zaginionych „ECHO”. Detektywi cofają się do przeszłości i ustalają, że prawdę mogą znać uczestnicy weekendowego wyjazdu w Karkonosze. Wyjazdu, który na zawsze odmienił życie grupy przyjaciół.
Po zapoznaniu się z tą historią jestem pewna dwóch rzeczy:
1)Nie potrafię zdecydować, która z tych czterech części jest tą najlepszą. Wszystkie tomy („Utraceni”, „Zaginieni”, „Niewinni”, „Porwani”) świetnie ze sobą współgrają.
2)Marcel Moss, pomimo dużego tempa jaki sobie narzucił, nadal potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika oraz jego historie nie tracą oryginalności.
Przyznam, że prolog tej części wbił mnie w fotel. Jest bardzo brutalny, drastyczny oraz „siadł” mi na psychikę. Może i w kolejnych rozdziałach poczułam pewien „spokój” w akcji, czy w budowanym napięciu, jednak była to tylko cisza przed burzą...
Moss doskonale wie, jak zacząć książkę z przytupem, by w pełni kupić uwagę swojego czytelnika. Jeśli moją recenzję czyta osoba, która nie zna twórczości tego pisarza, to musisz wiedzieć, że pan Marcel specjalizuje się w pisaniu powieści wielowątkowych. Spokojnie, dacie radę odnaleźć się w fabule dzięki przyjemnemu dla oka stylu pisania - jak już zaczniecie czytać ,to przepadniecie.
Po raz kolejny autor stworzył powieść, która czyta się sama. Do tej pory pamiętam kiedy zaczynałam czytać ten tytuł - byłam na 20 stronie, a później czas jakby stanął w miejscu i nie wiem jakim cudem tak szybko udało mi się dotrzeć do ostatniej strony.
Jak już wiele razy wspominałam, Marcel Moss należy do tych autorów, którzy nie boją się poruszać w swoich historiach trudnych tematów. Tym razem dostajemy obraz ludzi, którzy stracili bliskie sobie osoby - ich wytrwałość w poszukiwaniach jest godna podziwu. Sami dobrze wiemy, że z każdą godziną/dniem szansa na odnalezienie spada, a jednak nadzieja tych osób na odnalezienie zawsze jest taka sama. Dostaniecie tutaj również obraz osób zaginionych - ich strachu oraz walce o przetrwanie, byleby móc raz jeszcze spojrzeć swoim bliskim w oczy, czy poczuć ich dotyk.
W tej części mamy możliwość poznania bliżej Tymona - zaginionego brata Igiego, który intrygował mnie już od pierwszego tomu. Nie chcę Wam za dużo zdradzić, by nie popsuć Waszej przygody z tym tytułem, więc powiem tylko tyle: jest mi bardzo szkoda tego chłopaka. Może i nie popieram jego postępowania, to jednak po części je rozumiem i jest mi bardzo szkoda tego biednego mężczyzny, który w pewnym momencie znalazł się w sytuacji bez wyjścia i skończył, jak skończył...
Jeśli chodzi o zakończenie.... Co się tutaj zadziało?! Z jednej strony uważam, że było one za mocne, ale z drugiej było świetnie! Moss po raz kolejny połączył wszystkie wątki w najmniej oczekiwanym momencie. Do tej pory nie potrafię uwierzyć, że jedna postać z tej części nie była ze mną do końca szczera i pod koniec pokazała swoje prawdziwe oblicze. (Jeśli moją recenzję czyta osoba, która nie zna twórczości tego Pana, to mam dla niej jedną radę: w twórczości Mossa nic nie jest oczywiste i trzeba być gotowym na wszystko!)
Czy książkę polecam? Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie... Oczywiście, że tak! I nie mówię tego, tylko dlatego, że uwielbiam twórczość tego Pana, po prostu jest to dobra seria, którą trzeba polecać. Jeśli lubicie zaskakujące zwroty akcji, czy nie znacie twórczości Marcela Mossa, to szybko nadrabiajcie zaległości i sięgnijcie po tę pozycję! A mnie pozostaje tylko czekać na piąty tom, który mam nadzieję, pojawi się niedługo.