Gbur w raju recenzja

Historia miłosna z głównym wątkiem pełnym katastrof, porwania, pościgów i walki o życie.
A może trafniejsze było by określenie: walki o miłość?

Hawaje. Celia i Hudson organizują przyjęcie ślubne, na którym ich najbliżsi będą mieli okazję lepiej się poznać. I mógłby zapowiadać się naprawdę przyjemny czas, gdyby nie to... że brat Celii i siostra Hudsona chyba nie przypadli sobie do gustów.

Pomiędzy Harrisonem a Mackenzie od początku coś zgrzyta. Pomimo że dziewczyna stara się złapać dobry kontakt z każdym... z Harrisonem to naprawdę ciężkie wyzwanie. Ponury, mrukliwy i skryty facet najczęściej ją ignoruje lub odpowiada niezbyt miło.
Co stoi za jego zachowaniem?
I co czeka tą dwójkę na Hawajach?

Zdradzę tylko tyle, że będą musieli przetrwać razem niezły film akcji, a przy tym - nie pozabijać się i nie pozakochiwać. A przecież wszystko udać się nie może 😉

Prędkość akcji jest idealna do właśnie takich powieści. Cały czas coś się dzieje, a jednocześnie czytelnik ma dużo okazji, aby poznać myśli i uczucia postaci. I choć zazwyczaj te monologi i przeżycia szybko mnie zanudzały - tym razem wszystko spójnie ze sobą grało!

Autorka operuje językiem tak przyjemnym, że aż chce się to czytać w nieskończoność. Akcja nie jest płytka - wręcz przeciwnie - to idealna książka dla kogoś kto oczekuje gorących scen i jednocześnie akcji jak z filmu przygodowego.

Czy mogłabym się do czegoś przyczepić?
Cóż, parę razy zazgrzytała mi jakaś luka w fabule, lekka nieprawdopodobność lub nagięta logika, ale na dłuższą metę ani trochę nie przeszkadza to w całościowym czytaniu.
Są to drobiazgi, które szybko schodzą na drugi plan gdy tylko przeczytamy kolejne zdanie. Nie możemy przecież zaprzątać sobie głowy jakimiś głupotami, gdy akcja tak żwawo rwie się do przodu, bohaterowie wrzucani są w wir akcji a czytelnik musi za tym nadążyć! Pewne jest to, że nikt się nie będzie tutaj nudził. A historia na pewno zostanie w pamięci, tak samo jak sympatia do tej autorki.

Sięgnijcie po tę książkę, a z pewnością nie pożałujecie.