„ – Jestem niczym.
Znał te słowa. Wiedział gdzie je usłyszała.
- Jesteś moim życiem.”*
Pierwsza część "Obsydianowego serca"" była dla mnie swojego rodzaju miłą niespodzianką. Książka trafiła do mnie w dużej mierze przypadkiem. Nie tak jak jej młodsza siostra, którą zakupiłam dość późno po premierze, wykazując się dużą dozą cierpliwości. Okładka, bardzo podobna do swojej poprzedniczki, od razu przyciągnęła mój wzrok. Zapowiadała się niezła zabawa.
Urodzona w Bawarii, absolwentka anglistyki i historii Uniwersytetu w Monachium. Swoją pierwszą w życiu powieść pisała ukradkiem mając lat 13, skrzętnie ukrywając zapiski. Poświęciła się fantastyce, bo jak tłumaczy dobrze czuje się z dala od głównego nurtu literackiego. Nie przepada za słodkimi wróżkami i elfami, preferuje emocje, przygody i czarny humor.
„Obsydianowe serce cz.2” miało przynieść mi odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania, ponieważ w oryginale była to jedna książka, a autorka nie planuje kontynuacji. Nie zawiodłam się oprawą graficzną ani na zewnątrz ani wewnątrz. Zdając sobie sprawę, że trzymam w ręku godną następczynię części pierwszej, zaczęłam się zastanawiać, czy zakończenie spełni moje wymagania. Czy postać, do której się przywiązałam, Miss Jerrancourt zagra w otwarte karty? Czy Madmasielle Deglot cały czas pozostanie … sobą?
Czytając książkę wcale nie miałam uczucia, że coś mnie ominęło. Bez wysiłku od nowa zatopiłam się w perypetie postaci, które tak dobrze poznałam w ubiegłej części. Jak wcześniej, tak i tutaj narracja jest trzecio osobowa, ale osoby dzięki którym poznajemy kolejne wydarzenia są zmieniane przez autorkę jak rękawiczki, przez co można mieć ogromny problem z wyodrębnieniem postaci głównych.
Chociaż w tej części jest o wiele więcej Cerisie i grafa Aparda, to i tak przez cały czas wyczekiwałam wątków z Corrisande i Delacroix’em. Oboje stali się moimi ulubionymi postaciami i muszę powiedzieć, że czytając książkę żyłam z rozdziału na rozdział, aż znów dane mi będzie poznać jakiś szczegół ich przygód. Autorka umiejętnie rozwinęła także kilka innych wątków, których niestety nie mogę opisać, jednakowoż osoby, które zapoznały się z pierwszą częścią, w drugiej muszą być gotowe na …lekarza J
Podporucznik van Orven był dla mnie tym razem nie małym utrapieniem. Z biegiem zdarzeń zaczynal porządnie działać mi na nerwy, choć trzeba przyznać, że i to jest plus. Wolę kiedy bohater wywołuje we mnie jakąkolwiek emocje, może to być nawet nienawiść lub irytacja. Ważne, żebym nigdy nie myślała o nim z obojętnością ani nie próbowała chłodno skalkulować. Brakowało mi podporucznika vor Goverczego, który kilka razy przewinął się przez akcję i chociaż cały czas występował, wydawało mi się, że stoi obok. Nie do końca uczestniczy w zdarzeniach.
Jak widać tłum bohaterów nie zaszkodził fabule, która tym razem zaczęła buchać pełną parą. Wcześniejszą część można było uznać jako stosowny początek. Nikt nic nie wiedział, wszycy się domyśali. Tym razem było podobnie, ale także troszeczkę inaczej. Nikt nic nie wiedział, wszyscy się domyślali, a w prawie każdym rozdziale działo się coś zaskakującego, niemożliwego. Akcja, aż kipiała od dynamiczności, mogę nawet powiedzieć, że pod koniec samo bohaterowie, gdyby tylko mogli skarżyliby się czytelnikowi, że akcja ich tak poprze ganiała jak pies gończy, owce po łące.
Łapiąc za książkę, tym razem wiedziałam czego wyczekiwać, ale nie liczyłam na zaskoczenie. Właściwie to byłam prawie pewna zakończenia i szczęśliwego happy endu. Mój scenariusz się spełnił, ale nie tak jak tego oczekiwałam i właściwie zakończenie można uznać za znacznie zmodyfikowane niż to, które sama sobie wyroiłam w tej swojej główce. Jestem pewna, że jeszcze kilka razy wrócę do tych książek, nawet żebym tylko miała poczytać zabawne dialogi trącające o czarny humor, byłoby warto. Cieszę się także, że autorka nie ma zamiaru zrobić z tego długiego cyklu, w którym po drodze zapewne zgubiłaby wszystko to, dzięki czemu polubiłam tą książkę. Polecam wszystkim, nawet jeśli nie wiecie co to steampunk, albo nie znacie cech powieści gotyckiej ( tak jak ja do teraz!) ,czytając „Obsydianowe serce”, zatracicie się do reszty !
Ocena: 8/10
· Cytat z książki wydanie I „Obsydianowe serce cz.2” str. 366