W dzisiejszym świecie żądzą pieniądze. Za nie można załatwić dosłownie wszystko, stały się walutą uniwersalną. Ci, którzy mają ich dużo, chcą mieć jeszcze więcej. Są opętani żądzą posiadania i pomnażania pieniędzy. To ich cel w życiu, nie widzą poza tym świata.
Autor zabiera nas właśnie do takiego świata, ogarniętego chciwością i nieustanną chęcią bogacenia się. Nie ważne, że często się to odbywa kosztem słabszy, biedniejszym i głupszych. Bohater Andrew Freshet żyje właśnie w takim otoczeniu. Z dnia na dzień traci dochodową pracę w banku inwestycyjnym. Pomimo, że uratował firmę od nietrafionej inwestycji, musiał odejść. Jego zasługi przypisał sobie jego szef, za co otrzymał ogromną premię. To już daje wiele do myślenia, jaki to jest świat, jakie panują w nim zasady i relacje, co się najbardziej liczy.
Jednak Andrew stara się dalej robić to, co lubi i umie najlepiej. Pomnaża pieniądze innych, żyje od bessy do hossy, liczy się czasami nie minuta, ale sekunda. W inwestycjach trzeba mieć nosa i niecodzienną intuicję. Czy bohater ją miał? Czy celnie lokował środki klientów? Z może tylko jemu się wydawało, że jest w tym dobry?
Po stracie najbliższych jego życie to wielka ruletka, żyje od akcji do akcji. Nie ma chwili wytchnienia, nie może sobie pozwolić na jakąkolwiek pomyłkę, to może dla niego oznaczać śmierć w świecie finansów. Będzie miał ogromne kłopoty, w które wpędzą go najbliżsi. Ale będzie walczył ze złem, czy wyjdzie cało z tej opresji, przekonajcie się sami. Na pewno autor zapewnił nam moc emocji i wrażeń. Nie ma chwili wytchnienia, nie mówiąc o jakiejkolwiek nudzie. Brylujemy w wielkim świcie, gdzie obraca się setkami milionów dolarów, gdzie prym wiedzie korupcja i liczne układy, gdzie nie ma żadnych sentymentów i ciepłych relacji między ludźmi. Jeden dla drugiego jest wilkiem, liczy po cichu na potknięcie się „przyjaciela”. Wstrząsające są to obrazy, smutne i przerażające. Ten świat jest obrzydliwy, pełen pogardy dla człowieka i zasad moralnych i etycznych. Ale nie oszukujmy się, takie mamy dziś realia. Te obrazy są dzisiaj nam bliskie i bardzo prawdziwe. Nie każdy ma okazję się z nimi stykać na co dzień, ale nie ma czego żałować.
Wróćmy na chwilę do bohatera. Jak dla mnie, to autora w pewnych momentach trochę poniosła ułańska fantazja. Trudno sobie wyobrazić, ale finansista wyprowadził w pole kartel narkotykowy i niespodziewanie – raczej bez uszczerbku - mu uciekł. A tak się dzieje w tej lekturze. To są mało realne obrazy, które pozostawiają pewien niesmak. Uważam też, że autor pewne tematy spłycił, potraktował bardzo pobieżnie. Na przykład jak jeden z bohaterów wystrzelał innych, bez ceregieli podszedł i strzelił. Pach, ciach i po sprawie. Ujęcie – jak dla mnie istotnej kwestii – w jednym zdaniu. Brak nastroju, wprowadzenia i otoczki do całego zajścia.
Jedno jednak jest pewne, ta powieść jest godną pochwały lekcją, istotną zwłaszcza w dzisiejszych czasach wiecznej pogoni za dobrami materialnymi. Warto na chwilę się zatrzymać, przystanąć, zastanowić się nad swoim postępowaniem. Chwila refleksji wskazana i zalecana.
Jestem pewna, że warto sięgnąć po tę powieść. Zasługuje na naszą uwagę. Autor powinien jeszcze trochę popracować nad swoim warsztatem, i jestem przekonana, że w drugiej części będzie zdecydowanie bardziej emocjonująco. Liczę na to.