Paranormal-romance to... specyficzny gatunek. Ma wielu wrogów, ale jego sprzymierzeńców też nie brakuje. Głównie wśród nastolatek i ja również do nich należę, i podobnie jak one lubię od czasu do czasu sięgnąć po jakąś niezobowiązującą lekturę z tego gatunku. Ostatnio mój wybór trafił na "Osaczenie" - Kelley Armstrong. Autorka jest dość znana w Polsce. Zasłynęła trylogią "Najmroczniejsze moce", która do tej pory zbiera niezłe noty na portalach i blogach. Ja nie miałam okazji na zapoznanie się z jej poprzednimi książkami i pomimo tego, że jej najnowsza powieść niezbyt przypadła mi do gustu, to chyba jednak przeczytam jej inne dzieła, bo może to tylko taki jednorazowy niewypał. Ale o tym za chwilę...
Maya od zawsze różniła się od swoich rówieśników. Zamiast imprez i picia alkoholu wolała pobiegać po lasie i poobserwować kuguary. Od zawsze kochała zwierzęta i to między drzewami czuła się naprawdę wolna. Jest Indianką, niestety nie wie z jakiego plemienia, bo jej matka porzuciła ją po porodzie i teraz mieszka z przybranymi rodzicami w miasteczku, którego z powodu swojej małej wielkości nie ma na większości map - Salmon Creek. Mieszka tam zaledwie 200 mieszkańców i dlatego miejscowi nie ufają przejezdnym lub nowym. Nasza główna bohaterka również stara się odsunąć od obcych. Dlatego kiedy w jej miejscowości pojawia się Rafa z początku go ignoruje. Później stwierdza, że dobrze zrobiła, bo chłopak okazuje się typem podrywacza. Jednak kilka dni przed jej szesnastymi urodzinami znowu zaczyna się nią interesować. O dziwo nastolatka nie odrzuca go po raz kolejny i wkrótce coś zaczyna się pomiędzy nimi dziać. Szybko zdaje sobie sprawę, że jej talent do pomocy zwierzętom i znamię w kształcie odciśniętej łapy to tylko wierzchołek góry tajemnic, które dziewczyna odkryje...
"Osaczenie" już od pierwszych stron wyglądało na banalną historyjkę, w której główna bohaterka to tylko imię. Tak naprawdę po przeczytaniu pierwszego rozdziału można już był odgadnąć jak to się wszystko potoczy. Kiedy Maya wyznała nam, że kocha las i czuje się w nim jak w domu, dowiedziałam się już praktycznie wszystkiego. Reszta nie była wielką tajemnicą i szybko wywnioskowałam o czym będzie ta książka. Dużo się nie pomyliłam. Dziewczyna okazała się... tępa. Nie zauważała najprostszych zależności, chociaż miała je pod nosem. Pani Kelley Armstrong wykreowała ją na głupią brunetkę, która pomimo swojej więzi z lasem i podkreślanej od pierwszej strony "wyjątkowości" zachowuje się, jak przeciętna nastolatka, która bardziej przejmuje się chłopakiem niż faktem, że dotykając rany kuny widzi, jak została ona zadana i jakoś specjalnie jej to nie rusza. To tylko jeden z przykładów jej bezsensownego zachowania. Takie "akcje" powtarzają się w każdym rozdziale i po skończeniu tej powieści przydałaby mi się wizyta u dentysty, bo dawno tak często nie zgrzytałam zębami.
Okazało się, że ta podobno dość dobra autorka nie ma za grosz talentu! Raz pisze jak uzależniona od żelek trzynastolatka, a następnym razem jak dziewiętnastowieczna panna! W dodatku redaktorzy niezbyt się postarali i w książce pojawia się wiele powtórzeń i błędów, a czasami zdaniom brakuje polskich znaków. Widać, że wydawnictwo niezbyt wierzyło w "Osaczenie" i nie wydali na nie zbyt wielkiej sumy. Podobnie sprawa się ma z okładką, która nie ma dużo wspólnego z treścią, a ten kot na policzku dziewczyny na pewno nie przypomina kuguara. Według mnie lepszym pomysłem byłoby po prostu kupienie oryginalnej okładki, która przyciąga uwagę. Może też niezbyt nawiązuje do treści powieści, ale na pewno została utrzymana w podobnym klimacie. Polska wersja wygląda jak... nie wiem nawet co. Po prostu nie udała się i tyle.
Żaden bohater nie grzeszy oryginalnością (Daniel - przyjaciel zachowujący się, jak starszy brat; Rafa - niegrzeczny chłopiec z tajemnicą; Maya - wyjątkowa dziewczyna). Autorka stawiła na znane i utarte schematy i pomimo tego, że tyle osób ich używa - nie są dobre. Choć raz chciałabym przeczytać książkę, w której główna bohaterka nie była nikim wyjątkowym, tylko zwykłym śmiertelnikiem niezwracającym uwagi każdego osobnika płci przeciwnej. To naprawdę głupie, ale tak wygląda fabuła praktycznie każdej powieści paranormalnej. Pisarki (bo zwykle to one tworzą w tym gatunku) zapominają, że odpowiednio stworzone postacie to już połowa sukcesu, kiedy one zwykle stawiają na szybką akcje i miliony miłostek. Pani Kelley Armstrong miała dobry pomysł, który przed zaczęciem tej pozycji naprawdę mi się podobał. (Jeśli jeszcze to czytasz napisz w komentarzu: łapa.) Niestety w "Osaczeniu" wszystko potoczyło się nie tak, jak powinno i tutaj wina spada całkowicie na twórczynię.
Książka okazała się kompletnym niewypałem. Pisarka zepsuła wszystko co się da zepsuć. Bez litości pozbawiła swoją opowieść jakiejkolwiek spójności, oryginalności, czy chociażby płynności. Czytając "Osaczenie" miałam wrażenie, że mam do czynienia z początkującą autorką, a nie z kimś, kto trochę już w życiu napisał. Powieść posiada błędy, które mnie odstraszają przed sięgnięciem po kolejne tomy tej trylogii, choć może przeczytam drugą część, aby sprawdzić, czy będzie równie beznadziejna jak ta. Zobaczymy...