„Wysłannicy” to trylogia autorstwa Melissy Darwood, którą miałam okazję czytać jakiś czas temu. W niezwykle wydanej książce znajdziemy historię „Laristy”, „Guerry” i „Cedyno”. Na pierwszy rzut oka widzimy, jak estetycznie została przygotowana ta książka i bardzo mnie to cieszy, że te fantastyczne historie doczekały się wznowienia. Trudno mi opisać słowami, jak cudownie trzyma się takie wydanie autorki, którą się ceni i za powieściami przepada. Jestem nim zafascynowana, nie mogłam sobie wyobrazić piękniejszej książki, spójrzcie na te barwione brzegi, szatę graficzną, wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Ma się wrażenie, że wraz z taką książką przeniesiemy się w zupełnie inny świat, taki, z którego trudno będzie odejść i mam tutaj sporo racji.
W „Wysłannikach” w pierwszej historii pod tytułem „Larista” autorstwa Melissy Darwood główną bohaterką jest Larysa, nocą śnią jej się koszmary. Te sny są istotne, a zwłaszcza ten szczególny, który zwiastuje w jej życiu wielkie zmiany, co wywołuje niepokój i strach. Pewnego dnia widzi, że jej sąsiadka ma zawał, w pobliżu dostrzega tajemniczego mężczyznę, który jednak nie zamierzał pomóc cierpiącej kobiecie. Larysa reaguje, rzuca się na pomoc sąsiadce, w tym czasie właściciel niesamowicie szarych oczu gdzieś znika. W sklepie poznaje drugiego mężczyznę, który miesza jej w głowie, sama już nie wie, co powinna zrobić. Jakie zamiary mają Ci mężczyźni względem niej? Dlaczego tak często dostrzega ich w swoim otoczeniu? Kim są Guardianie?
W drugim tomie pod tytułem „Guerra” historia skupia się na najlepszej przyjaciółce Larysy – Zuzce, która spełnia swoje marzenie grając w zespole The Host ze swoim ukochanym Patrykiem. Chłopak często musi opuszczać próby i występy ze względu na swoją guardiańską posługę. Zuza, nie czuje się zbyt pewnie także w związku z Patrykiem, spoglądając na przyjaciół, którzy niosą wspólne brzemię, czuje smutek. W głębi serca nie widzi, czegoś takiego w swoim związku, z powodu tego, że jest śmiertelniczką. Boi się tego, że Patryk w końcu zrezygnuje z zespołu, aby odwlec nieuniknione zaangażowali awaryjnego basistę- Iwo. Dla The Host zbliża się bardzo ważny występ, na scenie staje obok Patryka, Iwo. Dochodzi do strzelaniny, której ofiarą ma paść Zuza, jednak jej ukochany Patryk łamie guardiańskie zasady o nieingerencji w wydarzenia, zasłania ukochaną własnym ciałem w wyniku, czego umiera. Semena opowiada Zuzce o Guerze, krainie, do której trafił Patryk i możliwości jego odzyskania, pozostała kwestia, czy miłość Zuzanny jest na tyle silna, a ona sama odważna, że uda się w samotną podróż w nieznane?
W „Cedyno” trzecim tomie „Wysłanników” Zuza musi zmierzyć się z własnymi emocjami i pragnieniami, powróciła z Guerry, miejsca, które znaczało walkę, przypominało o tym, że życie składa się z takich bitew, które musimy przetrwać, aby przejść do kolejnego etapu. Martwiła się o mieszkańców tej krainy, był też Bjor, mężczyzna, który zbyt często pojawiał się w jej snach. Dziewczyna toczyła ze sobą walkę odpychając swoje uczucia, jak najdalej, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że w ten sposób nie uzyska spokoju, ani ona, ani ludzie, o których tak naprawdę się troszczyła. Zuza była gotowa pomóc mieszkańcom Guerry i Bjorowi, który tak bardzo jej pomógł podczas jej obecności w tamtym miejscu. Znana ze swojego uporu bierze się za robotę, zaczyna poszukiwać ludzi Cedyno, w których pokłada wiarę w pomoc przy uwolnieniu niewolników Guerry. Młodziutka guardianka Lea wysuwa na przód w tym tomie wspólnie z przywódcą Ludzi Cedyno- Jordanem, nie będzie to łatwa relacja. Czy naszym bohaterom uda się ocalić Guerrę?? Kim są Ludzie Cedyno i jakimi mocami dysponują? Czy miłość zatriumfuje i tym razem?
„Wysłannicy” to trylogia, która bardzo mnie fascynowała, z pewnością nie raz do niej powrócę i Was także do tego zachęcam.
„Larista” to opowieść o poszukiwaniu prawdziwej miłości zarówno przez ludzi jak i istoty nadprzyrodzone. Każdy pragnie kochać. Książka rozpoczęła się ciekawie, od pierwszych stron coś się dzieje jest inna i oryginalna. Przepowiednia, jak i pragnienia bohaterki potrafią być zaskakujące. Stworzony przez autorkę świat jest bardzo ciekawy i oryginalny, a motyw miłości nie sprawia, że całość wygląda, jakby była polana lukrem. To piękna opowieść o tym, że na prawdziwą miłość warto poczekać, nie ważne, czy to będzie rok, dwa, czy trzysta lat. Kiedy już się ją spotka, to się wie, że to jest to, na co się czekało całe życie. „Guerra” różni się od „Laristy”, jest bardziej szorstka, mroczna i niebezpieczna, nie wiadomo, z której strony nadciąga niebezpieczeństwo, komu ufać, ani jakie prawa rządzą w tym świecie. Przedstawiony przez Darwood świat pobudza czytelniczą wyobraźnie nawiązując trochę do lat wojennych, kiedy na ziemiach naszego kraju były obozy ciężkiej, nieludzkiej pracy. Sielankowość i przyjemny krajobraz „Laristy” został wyparty przez miejsce, które można określić, jako namiastkę przedsionka piekielnego. W „Cedyno” autorka porusza temat zanieczyszczenia świata, jego niszczenia przez człowieka, wpływ korporacji, pieniędzy na nasze wybory, z których nie jesteśmy dumni. Darwood zdaje się malować emocjami zbierając je w cudowny obraz, od którego poruszony czytelnik nie jest w stanie oderwać wzroku.
„Wysłannicy” to trzy niesamowite, różne oblicza miłości, walka i emocje, które jej towarzyszą wciągają czytelnika do samego środka akcji. Sprawiają, że kochasz jak „Larista”, nosisz w sobie „Guerrę” i należysz do ludu „Cedyno”, oddychasz tym, każdym przeczytanym słowem nosząc je na swej skórze i barkach. Styl autorki jest przystępny dla czytelnika, lekki i barwny, zawsze bardzo podobały mi się nazwy, którymi się posługuje.