Tegoroczne wakacje zaczęły się dla mnie bardzo poetycko. Oto ponownie Wydawnictwo a5, kolejny świeży tom – i kolejny poeta, którego twórczości właściwie nie znałam. Ale zachwyciły mnie jego Kieszenie, wypatrzone (znowu!) na facebookowym profilu wydawnictwa, do którego odwiedzania miłośników poezji zachęcam. Kieszenie trafiły do Kąta Poetyckiego (odcinek 68), a cały tom w moje ręce.
Poezja Wojciecha Bonowicza okazała się dla mnie trudniejsza niż twórczość Krystyny Dąbrowskiej – nie uniknę porównań, bo zbyt mało czasu dzieli lekturę obu tomów. Część wierszy z tomu Wielkie rzeczy pozostaje dla mnie tajemnicą. Drogą, po której nie wiem, jak iść, ale którą na pewno jeszcze nie raz iść spróbuję. Na razie wobec tych niejasnych utworów jestem jak dziecko wyciągające rączkę po piękny przedmiot ulokowany na najwyższej półce. Półka z niektórymi wierszami Wojciecha Bonowicza jest póki co poza moim zasięgiem. Pozostaje czekać, aż podrosnę.
Niektóre natomiast utwory stały mi się od razu bliskie - jak te pierwsze Kieszenie. Odczytałam je dla siebie w mig i jestem wobec nich pełna zachwytu. Należą do nich na przykład ten:
„My słyszymy siebie źle. / Ale podobno nas dobrze słychać?” (Próba, s.5)
oraz ten:
Przywiązujemy się i kochamy. A ty? Co zrobiłeś / Dzisiaj dla naszego wspólnego świata? (My i my, s.37)
Nie są to fragmenty utworów, a całe wiersze. Umiejętność zamknięcia myśli w tak niewielu słowach, w tak celny sposób – to mistrzostwo. Do tego forma pytania, jak palec wskazujący ciebie, czytelniku, do odpowiedzi.
Przejmującym dla mnie jest wiersz Powrót, który odczytuję jako uświadomienie, że zło rodzi się w umyśle pojedynczego człowieka. Stamtąd wychodzi. Najpierw doświadcza go najbliższe otoczenie, potem zatacza coraz szersze kręgi i niepowstrzymane w porę zdobywa świat. Gdy przecieramy ze zdumienia oczy na widok wszechobecnego okrucieństwa, jest już za późno. To jest już ostatni etap. I zaskakujące, że chociaż tom składa się z wierszy napisanych przed wybuchem wojny w Ukrainie, kilka z nich daje się odczytać przez pryzmat tej tragedii.
W innych wierszach autor łapie chwile i dzięki temu odurza nas zapach jaśminu (Nie aspiruje) albo towarzyszy nam ta sama co poecie ćma (Poranek, Popołudnie, Wieczór). W jeszcze innych krajobraz i/lub jakaś zaobserwowana sytuacja prowadzą do ważnych refleksji – fascynującym jest dociekanie, jaką drogę przebyła myśl autora od pierwszych do ostatnich słów wiersza. Świetnym tego przykładem jest Nieobecność.
A kiedy poeta pisze:
Moje zajęcie: poświęcam // nieśmiertelny język / śmiertelnym sprawom. (Moje zajęcie, s.9),
to z jednej strony chciałabym wdać się z nim w dyskusję, bo myślę, że mówi o sprawach, które zawsze człowieka będą zajmować. Z drugiej jednak zastanawiam się, czy człowieczeństwo nie jest już pojęciem zbyt archaicznym albo karykaturalnym. Czy faktycznie nie umarło.
Ale mówiąc krótko: Wielkie rzeczy Wojciecha Bonowicza to wielka poezja. Język nieśmiertelny.