Niestety, miałam okazję zapoznać się jedynie z pierwszym tomem o przygodach Percy’ego Jacksona, więc można powiedzieć, że to moje drugie spotkanie z Rickiem Riordanem. ”Zagubiony Heros” utrwalił we mnie fakt, że warto przeczytać wszystkie książki tego autora, więc możecie się spodziewać niebawem moich recenzji innych dzieł pisarza – na pewno obiektywnych. Po kilkutomowej serii o przygodach młodego herosa, jedynego potomka Posejdona, nikt chyba nie spodziewał się, że autor kiedykolwiek jeszcze wróci do fabuły pełnej mitów i greckich bogów połączonych z naszym światem rzeczywistym, a jednak. ”Zagubiony Heros” mimo wszystko jest czymś innym, niż jego poprzednik. W ”Zagubionym Herosie” miejsce Percy’ego zajął Jeson, który go nawet troszkę przypomina. Miejsce zabawnego i odważnego Grovera zajmuje inny satyr, ale nie na długo, nowa postać jest bardziej bojowa od swojego poprzednika. Muszę otwarcie przyznać, że ta część bardziej podobała mi się od poprzedniej, która otwierała długą serię, jaką był Percy Jackson. To co od ”Złodzieja pioruna” różni ”Zagubionego Herosa” to zdecydowanie doświadczenie autora. W pierwszym tomie ”Persy'ego Jacksona i bogów olimpijskich” było zabawnie, na luzie i bardzo sympatycznie, ale zbyt mechanicznie. O co mi chodzi? Już wam tłumaczę. ”Zagubiony Heros” jest bardziej fantastyczny, niż ”Złodziej pioruna”. W pierwszym tomie poprzedniej serii jak dla mnie było zbyt wiele codzienności i rzeczywistości, tutaj tego nie ma. Trójka nowych bohaterów, którzy są kompletnymi laikami, jeżeli chodzi o nowy, otaczający ich świat podróżują na smoku. Niecodzienne, prawda? Oczywiście przed wścibskimi oczami ludzi chroni ich mgła. Jeson, Leo i Piper odwiedzają różne miejsca, które najczęściej znajdują się w chmurach, na latających wyspach lub są po prostu lodowatymi zamkami. Ich wrogowie i sprzymierzeńcy też są inni. Tym razem herosi będą musieli zmierzyć się z takimi postaciami jak Eol – bóg wiatru, czy Midas, który wcale nie jest skruszonym człowiekiem z rękoma, które zamieniają wszystko czego dotknie w złoto. Pozory często mylą, a to co świeci nie zawsze jest złotem.”Zagubiony Heros” momentami bawi, jak na przykład ten oto fragment:
Thalia mrugnęła do Jesona.
- Jest twarda jak na dziecię Afrodyty. Podoba mi się.
- Hej, ja też mogę przebiec dziesięć mil! – zgłosił się Leo– Ja, twarde dziecię Hefajstosa. Lecimy!
Inne momenty są już niestety mniej przyjemne. Chwilami,kiedy ginie jakaś postać łzy napływają do oczu, a innymi znowu momentami ciarki przebiegają po plecach, bo na przykład jakiś wróg zieje ogniem. Tak więc, jak widzicie wrażeń jest wiele, a jeszcze więcej zaskoczeń, bo głównym atutem książki jest fakt, że składa się ona głownie z tajemnic i sekretów. Sam główny bohater jest wielką tajemnicą, bo nie pamięta nic, a mimo to mówi w obcych językach i zna wiele ciekawych rzeczy. Znają go też bogowie i wszystko w skazuje na to, że Jeson przysłużył się im wiele razy, chodź tego w zupełności nie kojarzy. W ”Zagubionym Herosie: autor postanowił dodać też mitologię z Rzymu. Greccy bogowie i Rzymscy to ci sami, tyle, że z innymi charakterami i historią,więc jest o czym czytać. ”Zagubiony Heros” to dwuznaczna nazwa tej wspaniałej książki. W tytule chodzi o Jesona, który stracił pamięć, ale również o Percy’ego, który w książce robi za postać trzeciorzędną, bo jak wspominałam wcześniej, zaginął. Po przeczytaniu ”Złodzieja pioruna” byłam zdania, że twórczość Rocka Riordana uczy bardziej niż szkolne podręczniki do historii, moje zdanie nie zmieniło się. Mało tego. Teraz jeszcze bardziej jestem pewna,że osoby, które sięgną po tą książkę lub przygody Percy’ego nauczą się naprawdę wiele. Rozrywka i nauka rzadko idą w parze, jednak tutaj robi to za doskonałe połączenie. Warto również zaznaczyć, że autor napisał swoją książkę, w trybach trzech postaci. Podczas czytania poznamy doskonale wszystkich bohaterów, a to ważne, bo w przyszłości każde z nich odegra swoją rolę. Dobrze, a teraz może kilka słów o minusach książki. Jak widzicie z zewnątrz jest ona pięknie oprawiona i w środku też jest ślicznie, ale niestety w oczy rzuca się malutka czcionka. Wydawcy najwidoczniej zapomnieli, że żyjemy w dobie komputerów i każdy kto teraz czyta, kiedyś spędzał czas przed monitorem, więc zasadniczo rzecz ujmując, każdy przeciętny nastolatek ma zwichrowany nieco wzrok, choć troszeczkę. Muszę przyznać, że mnie momentami męczyła mała czcionka, choć oczywiście z czasem wzrok się przyzwyczaja i do tego. Co do twórczości autora, to nie mam zastrzeżeń, może prócz jednego. Na początku pisarz nieco mnie zawiódł, rozpoczął od wycieczki do muzeum. Brzmi znajomo? Tak, bo tak samo rozpoczął się ”Złodziej pioruna”. Potem wszystko jest świetnie i mamy przed sobą długą, pełną wrażeń książkę podczas, której ja nie nudziłam się, ani razu. ”Zagubiony Heros” będzie zajmował jedno z honorowych miejsc na mojej półce, bo naprawdę warto przeczytać tę książkę. Jest to jedna z niewielu bardzo dobrych przygodówek z domieszką fantasty, jakie wyszły ostatnimi czasy. Coś naprawdę, naprawdę oryginalnego i mimo kontynuacji nadal dobrego. Serdecznie polecam niezależnie od wieku, bo miło jest wrócić do starych bohaterów lub dopiero co ich poznać, jeżeli nie miało się do czynienia z "Percym Jacksonem i bogami olimpijskimi” – obie trylogie nie są zbytnio spokrewnione, a autor w razie czego tłumaczy wszystko i przypomina minione wątki.