„Żelazne serca” to seria, która już od pierwszego tomu zdobyła moje serce. Każdy z nich zachwycił mnie na swój sposób, przez co na ten moment, ciężko byłoby mi wybrać jeden ulubiony! Każda historia jest oryginalna, bohaterowie fantastycznie wykreowani, a relacje między nimi są tak dobrze opisane, że wszystkie emocje odczuwa się na całym ciele! Dosłownie!
Tym razem na tapecie mamy historie Adriena Russela i Cloe Tossel. Jeśli czytaliście poprzednie tomy z pewnością wiecie o kim mowa i jakie relacje łączą te dwie rodziny. W końcu Diabeł z Wybrzeża pojawił się już w pierwszym tomie serii, w „Żelaznych zasadach”, gdzie nie na darmo wszyscy trzęśli przed nim portkami ;) No może oprócz Malii, której postać uwielbiam! Także i oni pojawiają się w tej części, co ogromnie mnie cieszy!
Relacje między rodziną Tossel a rodziną Russel nie należą do spokojnych i przyjacielskich. Co więcej Adrien to osoba znana ze swoich podbojów miłosnych, także już na starcie nie jest to odpowiednia partia dla Cloe, która wraca na Wybrzeże na wakacje, bowiem za chwilę będzie musiała wyjechać na studia. Gdy ich drogi się przecinają, rozpoczyna się niegrzeczna zabawa, która trzymana w tajemnicy, staje się jeszcze bardziej podniecająca…
„Cóż. Przecież zawsze lubiłem ryzyko i kłopoty, a Cloe pachniała, jakby spryskiwały się nimi po przebudzeniu. Uśmiechnąłem się na sama myśl o tym, ze mógłbym tego posmakować.”
Ależ to była genialna historia! Nie zliczę ile razy wzdychałam z rozmarzenia, bądź miałam ciarki na plecach. Relacja między głównymi bohaterami jest jak wulkan od którego bije żar. Zakazany owoc smakuje najlepiej, o czym z pewnością doskonale wiedzą nasi główni bohaterowie. Tym bardziej, że wszystko trzymane w tajemnicy przed kimś staje się trzy razy bardziej atrakcyjniejsze i fascynujące. To jak jazda bez trzymanki, gdzie adrenalina wzrasta do wysokiego poziomu i człowiek czuje się jak na jednym wielkim haju! To miała być tylko zabawa między dwójką dorosłych ludzi, sam seks, żadnych zobowiązań - oboje zgodzili się na taki układ…
„Krótki, wakacyjny romans (…) Okraszony nutą adrenaliny, noszący ślady niebezpieczeństwa i stanowiący zakazany owoc. Nic więcej i nic mniej.”
Autorka świetnie wykreowała głównych bohaterów. I tym razem moje serce skradła Cloe - z początku spodziewałam się szarej myszki, ale im dalej tym ta młodziutka dziewczyna zaskakiwała mnie coraz bardziej. Pewna siebie, nie dała sobie w kaszę dmuchać, na każde „powiedzonko” miała gotową szpileczkę, do tego jej gra aktorska bardzo mi zaimponowała. Odważna, waleczna, wyszczekana i znająca własną wartość. Jestem po ogromnym wrażeniem, jeśli chodzi o stworzenie tej postaci, co więcej myślę, że mogłaby ona stworzyć idealny team z Malią ;) w końcu nazwisko Tossel do czegoś zobowiązuje, a Cloe pasuje do tej rodziny wręcz idealnie!
„(…) do Cloe coś przyciągało. Było w niej coś innego. Zdawała się taka delikatna i niewinna, a jednocześnie zrobiona z ŻELAZA.”
Oczywiście w „Żelaznej zabawie” nie zabraknie też akcji i momentów, które przyspieszą bicie Waszego serca. W końcu to romans mafijny, a jeśli jest się członkiem mafii to z pewnością ma się i swoich wrogów. Będzie niebezpiecznie i mrocznie, a zabawa chwilami nabierze takiego tempa, że nie będziecie mogli odłożyć książki nawet na chwilę. Autorka stworzyła taki rollercoaster emocji, że ja przepadłam. Zresztą jak w każdej jej książce! Nie wiem jak ona to robi, ale ze stworzonych przez nią „światów” nie chce się za cholerę wychodzić! I to jest po prostu piękne!! Jestem dumna z tego, że po raz kolejny mogę patronować żelaznej serii i polecać Wam tak genialną książkę! Podpisuje się pod nią nogami i rękami! Jeśli jakiś cudem nie znacie jeszcze tej serii, to koniecznie musicie nadrobić! Bohaterowie z poprzednich części przewijają się w każdej, także aby wiedzieć o co chodzi to najlepiej poznać je wszystkie :P Ogromnie polecam!