„Lolita, światło mego życia, płomieniu mych lędźwi. Mój grzechu, moja duszo” pierwszy wers tej książki, tak krótki, a można powiedzieć, że streścił nam już całą fabułę, a jest ona wcale niebanalna.
Nie jest to zwykła historia, aczkolwiek wiele już podobnych do niej się zdarzyło. To niesamowite „zeznanie” głównego bohatera, zauroczonego, a może nawet zakochanego w niedojrzałej dwunastolatce. Dlaczego „zeznanie”? Wielokrotnie, nasz „oskarżony”, zwraca się do czytelników, jak do ławy przysięgłych, a nawet głównego sędziego, który oceni jego czyn. Jednak trudno jest wydać wyrok, gdyż pomimo wykroczenia, jakie popełnił, poznajemy dojrzałość jego zakazanej miłości. Można go nazwać pedofilem, czy fanatykiem „nimfetek”(dwunastoletnie dziewczynki, tak jak tytułowa Lolita), jednak jakże wrażliwym. Humbert był także ofiarą, świadomie cierpiał, gdyż nic nie mogło wyleczyć go z obsesji do Lo, ale wiedział, co robi, dlatego sam kilkakrotnie wcielał się w swojego kata, potępiając siebie i swoje czyny. Mimo wielu pobocznych wątków i nie związanych z głównym tematem opisów, wszystko sprowadza się do jednego, do Dolores Haze. To ona nadaje jego życiu sens, tylko dla niej żyje.
Wydaje się, że taki temat, na pewno jest związany z wulgarnymi i nieprzyzwoitymi treściami. Jednak jest to najbardziej błędne, co można zarzucić tej książce. Język, jakim jest napisana „Lolita”, bardziej przypomina nam poetycki styl, dzięki któremu poznajemy mądrość i bogactwo duszy Humberta. Autor nasycił tę powieść niespotykanym bogactwem i pięknem, przez co poznajemy cały kunszt jego twórczości. Ukazuje nam, w najdelikatniejszy sposób postępek bohatera, co jedynie sprawia, że czytelnik czuje coraz większą sympatię do niego.
Nabokov poniekąd bawi się fabułą, przez co możemy w niej znaleźć masę aluzji, od „Alicji w krainie czarów” po Joyce’a i jego słynnego „Ulissesa”. Tym jednak, co było tak jakby trzonem „Lolity” jest wiersz Edgar’a Allan’a Poe, pt. „Annabel Lee”. Uważny czytelnik dostrzeże, że w książce pojawia się podobny utwór, tylko tym razem o Loli, spłodzony przez jej ojczyma. Wyraża on wszystko, co chciał on ująć, na temat swojej „nimfetki”.
Dzieło Nabokova jest miksturą wielu gatunków, bo pamiętnika, romansu, jak i przewodnika po Ameryce Północnej. Skupiając się dokładnie na tej powieść, bo jest to jednak powieść, można dostrzec, że wydarzenia, czy wspomnienia nie są ułożone chronologicznie. Co usprawiedliwia profesora Humberta? Chyba nic, może jedynie zbyt wielka miłość, która jak wiadomo nie jest ułożona i przewidywalna, albo ból, który rozrywał go od wewnątrz, powodem, którego była niedojrzała dziewczynka, która, można to przyznać bawiła się, a nawet drwiła z jego namiętności.
Nie każdemu jest w stanie spodobać się ten utwór, ale nie powinien pozostać obcy. Z pewnością nie umknie miłośnikom dobrej, artystycznej prozy. Niewątpliwie historia wzrusza, ale daje też wiele do myślenia i pozwala spojrzeć na miłość pod trochę innym kątem, kontrowersyjnej, aczkolwiek pięknej w swojej chorobliwości.