Środek nocy, hotelowa sypialnia, Maciej Frączyk i ja. No dobra. Właściwie to nocny autobus do Krakowa, książka Maćka Frączyka i ja. Mimo tego, co sobie teraz myślicie czy dopiero pomyślicie i tak, jawnie twierdzę, że to moje najlepiej spędzone 3 godziny w ciągu ostatnich kilku miesięcy (z książką, oczywiście).
Co my tu właściwie mamy? Scenariusz filmu dla dorosłych, wjeżdżanie w tyłek (nie takie jak myślicie) i „Wściekłe psy” bez bluzgów – to na początek. Dalej będzie już tylko gorzej. Na kolejnych stronach pojawia się krytyka na dużo poważniejsze tematy niż np. sens bajki „Bob Budowniczy” znany z jego kanały na YouTube. Wyrywanie panienek, edukacja seksualna, piractwo, czy ‚hejting’ – to tylko niektóre z nich. Szok! Ale tylko na początku.
Książka wydaje się być naturalnym ‚przedłużeniem’ Niekrytego Krytyka (ach te małe dwuznaczności :) ) znanego dotąd z YouTube’a czy Radia Zet. Mamy dużo interesujących tematów w ujęciu typowym dla tego twórcy, ale kalibru, którego przypuszczalnie nie tknął by na kanale YouTube. Już widzę te liczniki oglądalności lecące na łeb, w obliczu filmiku traktującego przez bite 10 minut o radzeniu sobie z hejterami, czy też o poszukiwaniu swojego własnego sensu życia. Chociaż po skończonej lekturze, przypuszczam, że tak miało być. Książka, jako środek przekazu robi wstępną selekcje (w końcu, ilu hejterów ruszy tyłek do księgarni, wyda kilka złotówek, a potem jeszcze to wszystko przeczyta), odsiewając niedzielnych oglądaczy od prawdziwych fanów i świadomych odbiorców. A dalej można już spokojnie się zabrać za poważniejsze tematy, bez obaw, że czytelnik ucieknie z okrzykiem przerażenia już po ogarnięciu spisu treści.
Książka Niekrytego jest tak dobra, jak jego filmy na YouTube. Ale srsly?? Nie. Myśleliście pewnie, że będzie wazelinka i wychwalanie pod niebiosa. Niestety. Nawet nie macie pojęcia, jak musiałem wysilić wyobraźnię, żeby te wszystkie wtrącenia, dygresyjki i ‚goddammit!’ dawały ten sam efekt co na YouTube. Nie, no żartowałem. Ale szczerze, łepetyna mi się gotuje po dorobieniu wideo i fonii do całej książki. Opracowanie całości w formie tradycyjnych 10-minutówek, w niedalekiej przyszłości, byłoby świetnym rozwiązaniem.
Ale naprawdę poważne minusy książki są dwa. Raz, że książka jest ekstremalnie krótka – tutaj pewnie trzeba będzie złożyć wizytę pewnej pani Asi (wydawca). Dwa, to konieczność rychłego powtórzenia seansu „Wściekłych psów” Tarantino, bo pewne dwie strony powyższej książki zrypały całkowicie moje wyobrażenie o ‚zajebistości’ tego filmu.
Czy książkę Macieja Frączyka warto kupić/przeczytać? Jeśli nie lubisz Niekrytego Krytyka w wydaniu internetowym to książka raczej tego nie zmieni. Jeśli natomiast lubisz/uwielbiasz/pożądasz… to to konkretne pytanie powinno dla Ciebie brzmieć co najmniej głupio. Na książkę polowałem już miesiąc przed premierę. Lektura potwierdziła, że było warto. A już całkowicie Maciej zaskarbił sobie moją sympatię, znając i cytując znanego filozofa, Laskę z Polski:
„Wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: «Co lubię w życiu robić?» A potem zacznij to robić.”
[Recenzja pierwotnie opublikowana na blogu
www.zakladnik-ksiazek.pl]