Gdzieś za Knoxwille, we wschodnim Tennessee, w USA, znajduje się ogrodzony drutem kolczastym teren o powierzchni blisko 1ha. W większości jest zalesiony, gdzieniegdzie tylko widać ingerencję człowieka, parę budynków, wybetonowany plac, jakieś wraki samochodów. Bliższe spojrzenie ujawnia makabryczne szczegóły: z bagna wynurza się spuchnięte ciało, z bagażnika wraku samochodu wystaje koścista ręka, na placyku na szeregu leżanek leżą rozkładające się zwłoki, a kupka świeżo spulchnionej ziemi okazuje się płytkim grobem. Miejsce straszliwej masowej zbrodni? Nie, to trupia farma.
Na wędrówkę po tym niecodziennym przybytku zabiera nas William Bass, jego pomysłodawca i główny twórca. Na całym terenie prowadzone są różnorodne badania. Niektóre ciała są porzucone bezpośrednio na ziemi, inne częściowo zakopane, zanurzone w bagnach i basenach, pozostawione w zamkniętych pomieszczeniach lub najróżniejszych wrakach samochodów, zarówno w cieniu jak i na słońcu. Wszystko po to, aby uzyskać informacje o sposobie i czasie rozkładu ludzkiego ciała w najprzeróżniejszych warunkach. Do obserwacji wpływu zwykłych czynników zewnętrznych jak warunki atmosferyczne, rodzaj podłoża, zamknięte czy otwarte otoczenie, dochodzą również różnego rodzaju larwy owadów, pojawiające się na gnijącym ciele oraz zainteresowanie ze strony zwierząt.
Na szczęście, książka nie ogranicza się jedynie do wspomnianej wycieczki. Jest ona jedynie pretekstem do opowiedzenia większej historii dotyczącej samego Billa Bassa. Będąc jeszcze młodym antropologiem i pracownikiem uniwersytetu Tennessee, poświęcał się wieloletnim badaniom szczątków Indian amerykańskich. Jednocześnie, był wielokrotnie zapraszany do konsultacji w sprawach dotyczących rozkładu zwłok. Bassa nurtowały pytania wielokrotnie stawiane w trakcie takich śledztw: w jaki sposób rozkład ciała jest zależny od najróżniejszych czynników. Odpowiedzią okazało się założenie w 1971 roku wspomnianej Trupiej Farmy, pierwszego tego typu ośrodka na świecie. Na kolejnych stronach czytelnik dowie się, o wielu mniej lub bardziej ekscytujących epizodach dotyczących zarówno doktora Bassa jak i prowadzonego przez niego ośrodka.
Książka nie jest dla ludzi o słabych sercach i nazbyt bujnej wyobraźni. Na pewno spodoba się natomiast miłośnikom seriali pokroju „CSI” czy „Kości”, a styl i pewna dociekliwość powinna przyciągnąć również czytelników Mary Roach. Książka obfituje w momenty poważnie, czasami beznamiętne, a często makabrycznie, wśród których gotowanie ludzkich kości na domowej kuchence gazowej nie jest na szczycie listy. Nie przekonałem jeszcze niezdecydowanych? Zapytam się zatem: wolicie kinową fikcję i skandynawskie kryminały, czy historię o całkiem realnym ośrodku, którego ponad 40 letnia kariera przyczyniła się do zrewolucjonizowania współczesnej kryminalistyki. Nadmienię tylko, że spora większość literackiej i hollywoodzkiej fikcji wykorzystuje w fabule osiągnięcia Trupiej Farmy. Nadal nie jesteście przekonani??
[Recenzja pierwotnie opublikowana na blogu
www.zakladnik-ksiazek.pl]