"Ziemia nieświęta" Grzegorza Gajka jest dobrym pomieszaniem horroru, powieści gotyckiej, urban fantasy, dark fantasy z domieszką powieści rozliczeniowej. Jest postmodernistycznym odwołaniem do kultury wysokiej i do tej - zdecydowanie niskiej. Jest powieścią, którą przeczytałam za jednym zamachem i - prawie - jednym tchem.
Sama książka podobała mi się, podobała się nawet bardzo.
Jak w każdej dobrej fantasy mamy walkę dobra ze złem w skali wręcz globalnej, ale na tym etapie skupionej w Warszawie, tytułowej "ziemi nieświętej". Jak w każdym horrorze mamy upiory, trupy (mnóstwo), rytuały, faceta z brzytwą, wnętrzności i juchę. Jak w każdym thillerze mamy gorączkową akcję, walkę z czasem i nadzieję, że bohaterom się uda. Jak w każdej dobrej powieści rozliczeniowej mamy gorzkie i prawdziwe uwagi o "ważnym momencie historycznym", w tym przypadku - o Powstaniu Warszawskim.
Trójka ludzkich bohaterów "Ziemi nieświętej" Grzegorza Gajka to Marianna, Aleksander (Aleks) i Ewelina Wernerowie. Dziennikarka/nauczycielka, pisarz i pracownica korporacji. Mamy także dwójkę protagonistów, stojących po dwóch stronach barykady: Desmond Mack (z pomocnikiem, Andrzejem) i Michał Rakorzyc, Witchdoctor.
Mamy tu do czynienia z rzeczywistością, w której nasze "tu" jest bardzo blisko "drugiej strony", a to, co z tamtej strony do nas przychodzi, niekoniecznie jest dobre. Delikatnie powiedziane. Zaświaty, które mają swój przyczółek pod mostem Poniatowskiego, pęcznieją i zdają się rozlewać na Warszawę, w której są miejsca grozy - jak klub pod mostem, i są miejsca twórczej mocy - jak tajemniczy ogród na Starówce.
Najważniejsze jest zatrzymanie pradawnego rytuału, który chce dopełnić Desmond. Zapobieżenie rzezi i zniszczeniu. Witchdoctor powinien w tym przeszkodzić. Czy mu się to uda? I kto ocaleje?
Czytanie to - w pełnym tego słowa znaczeniu - straszna zabawa
Aleks, który jest pisarzem, tworzy swoją drugą powieść. Osadza ją w czasach Powstania Warszawskiego i wśród bohaterów umieszcza nawet K. K. Baczyńskiego. Główną postacią jest jednak Brzytwa, który swój pseudonim zawdzięcza umiejętności i chęci posługiwania się tym narzędziem. Podobno Brzytwa umarł, ale żyje i dalej zabija. Ciekawe jest to, że nie dość, że "zaświaty" zdają się rozlewać na całą rzeczywistość, to jeszcze powieść Aleksa robi to samo. Rzeczywistość, nierzeczywistość i powieść nakładają się na siebie tworząc skomplikowaną i przerażającą łamigłówkę, w której Marianna, Aleks i Ewelina zdają się być zatrzaśnięci.
Czytelnik gubi się, jest zwodzony, wciągany w mroczne zaułki, tu narracja, tu sen, tu zaświaty, tu "rzeczywistość". Wszystko straszne.
Akcja goni akcję
Wiecie, jak to jest: ucieka się z jednego koszmaru, wpada się w inny, a wszystkie te złe sny są twoje własne. Czy da się uciec przed takim rodzajem strachu? Przed tym, który hoduje się we własnej głowie? Pewnie nie, ale kto przestaje uciekać?
Jest w "Ziemi nieświętej" Grzegorza Gajka mnóstwo smaczków. Są fragmenty popowych hitów, które tu i ówdzie wyzierają ze zgrabnie napisanych zdań, jest Rom mówiący Norwidem, jest prawie-polonez jak z "Kamieni na szaniec", ale taki... zatrzymany, niedoszły, są aluzje literackie, i do wysokiej (Mistrz i Małgorzata), i do niskiej literatury (Zmierzch). Są obrazy, jak z filmów - i to bardzo konkretnych. Są miejsca rzeczywiście istniejące i takie, których na mapie Warszawy nie uświadczysz.
Jest "Ziemia nieświęta" Grzegorza Gajka książką erudycyjną - co do tego nie mam wątpliwości.
Minusy?
No tak.Są
Bardziej przekonują mnie fragmenty narracji niż dialogi. Zwłaszcza w dialogach Desmonda i Andrzeja coś mi nie pasowało i coś mnie językowo uwierało. Jest w nich jakaś odczuwalna sztuczność, której w innych partiach książki nie ma. To był także moment, w którym chciałam odłożyć książkę, bo - paradoksalnie - siadło napięcie. Dziwne.
Scena balu, która bardzo mi się kojarzyła z Bułhakowem, zapowiadała się na coś wow, tymczasem zostawiła mnie z niedosytem. Jakby miała odciągnąć moją uwagę od innych rzeczy, ważniejszych...
Bohaterowie - w horrorze warto kogoś lubić, żeby bać się razem z nim, lub warto podziwiać "złego", z racji ogromu potworności, które wyrządza. Tu nie mam ani jednego, ani drugiego. Nadużywając "ani" powiem, że ani mnie ziębią, ani grzeją. Pewnie, że im kibicuję, ale to z przyzwyczajenia raczej.
Ogólnie jednak - "Ziemia nieświęta" Grzegorza Gajka - bardzo dobra książka dla lubiących się bać!