Poprzednia część powieści zakończyła się nagle i zaskakująco, pozostawiając za sobą wiele pytań o to, co będzie dalej.
W tej części bohaterka zostaje rzucona na głęboką wodę, bowiem stoi przed nią wyzwanie wkroczenia w świat, z którym do tej pory nie chciała mieć nic wspólnego. Świat pełen strachu, krwi i niebezpieczeństwa. Świat, którym od teraz musi nauczyć się zarządzać i rozdawać w nim karty w taki sposób, aby sobie nie zaszkodzić. W końcu bycie Królową Koki nie może należeć do najłatwiejszych zadań, zwłaszcza gdy wiesz, że ktoś próbuje ci zaszkodzić.
Wspomnienia poprzednich wydarzeń sprawiają, że Blaire nie może wciąż zapomnieć o Davidzie, który zdobył jej zaufanie, a następnie ją wykorzystał oraz o tajemniczym Phixie – mężczyźnie zabójczo niebezpiecznym, który jak zapowiedział nigdy nie da jej spokoju. Zniszczy ją, bo może … bo ona i tak należy cała do niego.
Rozpoczyna się gra, w której „joker” wciąż pozostaje pod ukryciem. Dziewczyna nie ma pojęcia komu powinna zaufać, a kto dąży tylko do tego, aby ją zniszczyć. Gdy tylko zacznie komuś wierzyć, szybko może się okazać, że to wszystko to jedynie zwykła gra pozorów.
Choć wydawałoby się, że najtrudniejszym zadaniem będzie zarządzanie firmą ojca, która pod przykryciem zajmuje się handlem narkotykami, świat Blaire wkrótce jeszcze bardziej nabiera niebezpiecznego tempa. Dwoje mężczyzn, którzy skrzywdzili ją, a jednocześnie sprawili, że na nowo uwierzyła w namiętność – powracają. A za powrotem tym kryje się mnóstwo tajemnic i niedopowiedzeń. Niewiedza jest okropna, lecz prawda wcale nie musi okazać się lepsza.
Czy Blaire poradzi sobie ze stojącym na jej drodze wyzwaniem?
Czy będzie mogła zaufać Phixowi?
Kto w tej całej grze pozostanie zwycięzcą, a kto ofiarą?
I czy dziewczyna będzie potrafiła zapanować nad ogarniającym ją pożądaniem?
Historii tej przez cały czas towarzyszy nieustająca nuta niepewności i dreszczyku. Czytelnik wspólnie z bohaterką głowi się o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi, a rozwiązanie jakie nasuwa nam autorka wcale nie jest takie oczywiste, jakim mogłoby się wydawać.
Kasia Haner pokazuje w swojej powieści, że nie tak łatwo jest ukrywać lęk i niepewność pod maską wyrafinowanej damy, rządzącej światem, od którego najchętniej pragnęłoby się uciec jak najdalej. Pokazuje również, jak ciężko jest walczyć z samą sobą, gdy do głosu dochodzi pożądanie i że czasami wcale nie jest tak łatwo nad nim zapanować.
„Nie było szans, by choć odrobinę się zmienił. Dlaczego nadal się łudziłam, że jakoś do niego dotrę? [..] Bywały chwile, że wykazywał wiele pozytywnych emocji wobec mnie. Empatię, szacunek. A potem w jedną sekundę to wszystko miażdżył, sprowadzając mnie do parteru brutalnymi gestami i słowami, które raniły bardziej niż czyny.”
Phix miewa zmienne humory. Z czarującego i czułego kochanka w ciągu chwili potrafi przemienić się w człowieka zimnego, wyrachowanego. W mężczyznę, który rani bez mrugnięcia okiem, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Trochę irytowało mnie zachowanie Blair i to, że pomimo tego, iż co chwilę obiecała sobie, że mężczyzna więcej jej nie skrzywdzi; że nie pozwoli mu na pewne zachowania – to później i tak mu ulega. Ciągle powtarza, że się go boi, aby za chwilę stwierdzić, że jednak mu ufa. A zaufanie w wykonaniu tej dwójki naprawdę jest kwestią dosyć sporną i nie do końca oczywistą :).
Podobało mi się z kolei to, że z początku autorka skupiła się bardziej na kwestii rozkręcenia fabuły i zainteresowania czytelnika niepewnością tego co może za chwilę się wydarzyć, a dopiero w dalszej części rozbujał się wątek erotyczny, opiewający w odważne sceny łóżkowe.. i prysznicowe ;).