Ponieważ staram się czytać wszystko, co publikuje się o Korei Północnej, tym ostatnim bastionie realnego komunizmu, sięgnąłem i po tę pozycję. Zaczyna się rzecz cała jak powieść postmodernistyczna: autorem i narratorem książki jest 28-letni zawodowy żongler, dzierżący rekord świata w żonglowaniu... włączonymi piłami spalinowymi.
Kurvinen, który poza sztuką cyrkową ma dwie pasje: alkohol i kobiety, zostaje oficjalnie zaproszony przez władze północnokoreańskie do występu w Pjongjangu (stolicy Korei Północnej) na festiwalu sztuki cyrkowej z okazji urodzin Kim Ir Sena. Jedzie tam z ekipą cyrkowców fińskich i zalicza udane występy. Jako VIPy wożeni są do atrakcji tamtejszych, które bez wyjątku mają związek z kultem Kim Ir Sena: pomnik Wielkiego Wodza, chatka, w której się urodził, czy mauzoleum Kim Ir Sena, miejsce nie z tego świata: „Atmosferę tam panującą trudno oddać słowami. Czy był to teatr iluzji? Czy centrum wszechświata a nawet miejsce, w którym przebywa Bóg? A może sanktuarium kręcącego światem centralnego komputera?”
Finowie są poddawani ciągłemu praniu mózgu, wbija im się do głowy geniusz, wręcz boskość Wielkiego Wodza i jego syna, Kim Dzong Ila: „uporczywe pranie mózgu pozostawiało w nas jakiś ślad, choć próbowaliśmy ze wszystkich sił myśleć, że to, co słyszymy, powinno wchodzić jednym uchem a wylatywać drugim.” Nasi artyści, żeby nie zwariować, ratują się popijawami i zabawą o tyle, o ile można w tym ponurym i zmilitaryzowanym kraju.
Czasami Kurvinen ma dosyć głębokie spostrzeżenia, na przykład pisze: „Odniosłem wrażenie, że tutaj ani jeden człowiek nie ma indywidualnych odczuć, coś je zabiło. Gdy jeden się śmiał, śmiali się wszyscy. Gdy jeden płakał (….) wszyscy inni także płakali. Wszelka indywidualność została zniszczona.” ale przeważają obserwacje naskórkowe i powierzchowne. Jest tak dlatego, bo naszym bohaterom pokazują tylko to co chcą pokazać, bo Pjongjang to miasto-wystawa, stolica na pokaz: „Stolica sprawiała wrażenie potężnego studia filmowego. Na widok ulic i panującej atmosfery pierwsze co przychodziło do głowy: czy to jest realne, czy też może śnimy?”, prawdziwe dramaty i tragedie dzieją się na prowincji.
Chociaż do wiedzy o Korei Północnej książka wnosi bardzo mało, to i tak przeraża. Czyta się to łatwo i szybko, lektura na jeden wieczór.