„Uśpiona w ramionach mroku szosa…” i ja, niesiona kolejnymi słowami Przemysława Żarskiego – zapominająca o całym świecie.
Towarzyszył mi w mgliste poranki, w zaspane weekendy, o szóstej rano, gdy miasto wygląda jak po apokalipsie. Nikt nie chce wyściubić nosa zza drzwi, a ja… ja chcę. Nie napiszę, że muszę. Bo muszę tylko umrzeć. Nic poza tym. Wychodzę więc w mleczną przestrzeń, z książką Przemysława Żarskiego u boku. I prawie przegapiam swój przystanek. Jeden raz, drugi… trzeci… Trochę jestem jak socjopata… Patrzę nienawistnym wzrokiem na dziewczynę, która przeszkodziła mi w lekturze. Nic mnie nie obchodzi. O co ona w ogóle pyta? Jak śmie! Czas czytania jest moim sacrum. Nie przeszkadzać! Podążam śladem zbrodni…
Czytając „Ślad” (wydawnictwo Czwarta Strona Kryminału), czułam się jak mała dziewczynka, którą ktoś prowadzi do celu, rozwijając kłębek włóczki. Za chwilę jednak okazało się, że tych nitek jest całkiem sporo i można się łatwo pogubić. Poszczególne wątki nie łączyły się w całość, nie mogłam się dostatecznie dobrze skupić na fabule, wydawało mi się, że tutaj nic do siebie nie pasuje. Dałam się podejść. Jak to się wszystko zaczyna? Jest studniówka. Jest chłopak i dziewczyna. I tajemnica. A potem zbrodnia. Sylwii Nowickiej – bo tak nazywa się ofiara – nie udało się odnaleźć mimo upływu lat. Śledztwo zostało zamknięte, uznano, że po prostu uciekła. Gdy po wielu latach śledczy trafiają na tajemnicze nagranie – okazuje się, że doszło do makabrycznej zbrodni. Co gorsza – pojawiają się kolejne ciała. Giną następne kobiety.
Narracja w powieści Przemysława Żarskiego prowadzona jest wielotorowo. Kolejne karty śledztwa odkrywamy dzięki dwójce przenikliwych detektywów – Uryga i Kreft to epicki duet, który pod szorstką warstwą, ukrywa sporo emocji. Chociaż wydaje się, że wszystko jest proste i idealnie łączy się w całość – łatwo uzasadnić winę, śledztwo można zamknąć – coś nie daje im spokoju. I wreszcie na pewno odkryją prawdę – odkryją ostatnią kartę. I chociaż mogli się tego spodziewać, będą zaskoczeni, jak w momencie, gdy ktoś odkrywa przed nami tajniki magicznej sztuczki. Oprócz perspektywy detektywów, mamy jeszcze narrację prowadzoną przez pośrednika nieruchomości – Hajduka. Co on ma z tym wszystkim wspólnego? Okazuje się, że całkiem sporo. Autor pozwala mówić swoim bohaterom, wprowadza retrospekcje i podróże w czasie, dzięki czemu książka staje się bardzo urozmaicona i ciekawa. Zbrodnia z przeszłości, ciągle powraca i nie daje spokoju, uwiera jak mały kamyk w bucie. Wprawdzie można iść dalej, ale jednak nie jest to przyjemne.
Jak mogłabym podsumować „Ślad” Przemysława Żarskiego? Powiedziałabym, że to kryminał w starym, dobrym stylu, ze współczesnym zacięciem. Mroczny Sosnowiec, stare domy, skomplikowane relacje, zdrady, zbrodnie i tajemnice – a w tym wszystkim prawdziwi twardzi mężczyźni, dla których praca jest jak narkotyk. Oni muszą dojść do prawdy. Nieważne, jakimi sposobami. Nie ma tutaj pośpiechu, porozrzucane wątki powoli składają się w całość, a zakończenie… Chciałabym napisać, że je przewidziałam, ale nie… tego się nie spodziewałam… Jest naprawdę mocne!
„Ślad” od wydawnictwa
Czwarta Strona Kryminału miał premierę 12 lutego – i wtedy zaczęłam tę niezwykle przyjemną lekturę. I było to naprawdę bardzo przyjemne doświadczenie. Czekam na kolejne książki tego autora, a wtedy znowu zniknę dla całego świata…