Wspomnienia porucznika Henryka Comte,od czerwca 1925 roku adiutanta prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, po przewrocie majowym w Kompanii Zamkowej sformowanej dla ochrony siedziby prezydenta Ignacego Mościckiego i dla celów reprezentacyjnych. W 1929 roku przeniesiony do Korpusu Ochrony Pogranicza. Po opuszczeniu szeregów armii pracował w Polskim Radiu. W czasie wojny internowany w Rumunii, następnie działał w attachacie wojskowym.
"Zwierzenia..." zawierają sporo ciekawych faktów z okresu międzywojnia, jak np. wystąpienie nieznanego jeszcze nikomu Jana Kiepury przed prezydentem Wojciechowskim, czy postanowienia regulaminu wojskowego, który zabraniał umundurowanym oficerom tańczyć w lokalach publicznych. Oraz według którego "Adiutantowi asystującemu osobie prezydenta nie wolno było oddawać honorów żadnej szarży. Każdy wojskowy natomiast obowiązany był przed prezydentem "sfrontować", tzn. zatrzymać się na trzy kroki przed osobą prezydenta i pozostać w postawie na baczność, oddając należne honory aż do czasu przejścia prezydenta".
Książka mogłaby być obszerniejsza, szczególnie w temacie działalności Autora w czasie wojny. Wspomnienia kończą się na roku 1948, natomiast osobny rozdział poświęcił Autor swojej matce, słynnej artystce i śpiewaczce Adeli Comte - Wilgockiej, do późnych lat życia czynnej zawodowo (zmarła w 1960 roku).
W "Zwierzeniach..." widoczna jest przedwojenna kindersztuba. Autor nie opisuje swojego życia prywatnego, o swoim rozwodzie z żoną jeszcze przed wybuchem wojny, napomyka jedynie w kontekście poszukiwań rodziny po powrocie do kraju. Bardzo rzadko spotykana dziś wstrzemięźliwość, w dobie wszechobecnego ekshibicjonizmu oraz pseudotwórczych zrywów autobiograficznych każdego, kto weźmie półgodzinny udział w nieoglądalnym reality show, to może budzić wręcz szok. A jednak, da się.
Jedyny problem, jaki mam z książką, to prezentowany przez Autora pozytywny stosunek do nowej rzeczywistości zaprowadzonej przez władzę ludową. Wydaje się jednak, że wynika to wyłącznie z wymogów cenzury - ostatecznie przyznaje Autor, że po 1948 roku podziękowano mu za pracę w Polskim Radiu z uwagi na przedwojenną przeszłość. Należy także pamiętać, że ludzie zwyczajnie cieszyli się z zakończenia wojny, i my, którzy o powojennym okresie prawie wszystko już wiemy, ale z historycznego przekazu, a nie z własnego doświadczenia, nie możemy odbierać im do tego prawa.