“A dziewczyna już była na ostatnim, szóstym piętrze. Stojąc na samej krawędzi podestu krzyczała coś do nas.
– Mówi, żeby wszyscy stąd poszli, bo inaczej skoczy – huknął basem sztukator, wychylając się z okna poniżej.
W lot pomknąłem do biura Kołdeja zadzwonić po straż ogniową, ale mnie ubiegł; gdy wszedłem, właśnie darł się do słuchawki.
– I nie zapomnijcie zabrać tego… cholera, nie wiem, jak to się nazywa! Bo takiej płachty, co amortyzuje upadek!
– Skokochron – podpowiedziałem.
Spojrzał na mnie znad telefonu z najwyższym potępieniem i pogardą; później domyśliłem się, że usłyszał „spadochron” i uznał, że stroję sobie durne żarty.”