Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "kwiatami nad przestal", znaleziono 3

Moim zdaniem nyktofobik to ktoś, kto ma po prostu odwagę przestać udawać, że noc jest taka jak dzień, tyle że bez światła.
nowi malarze pokazywali nie tylko blask słońca i zielone pola, lecz także śnieg dokonując rewolucyjnych osiągnięć w zimnym plenerze. Stała pełna pokory przed płótnami, którym w gazetach nie szczędzono obelg. Śnieg osiadający na ziemi ma w sobie płatki szarości. Ma też w sobie błękit, w zależności od światła, pory dnia, nieba; ma w sobie ochrę, a nawet brąz czy lawendę. Rok temu przestała już widzieć śnieg jako biały; pamięta niemal ten moment, kiedy to sobie uświadomiła, patrząc na ogród.
Wlewałam w siebie kolejną mocną i gorącą kawę. Tak mocną, że paliła mi serce i tak gorącą, że paliła mi usta, zmywała resztki doskonałej szminki kupionej za sumę, która w Ugandzie pozwoliłaby jakiemuś człowiekowi przeżyć pół miesiąca. Ale nie myślałam o tym, nie kalkulowałam biedy i zbytku, bo myślałam tylko o sobie, skoncentrowana, zdecydowana, uparta. Siedziałam w kawiarni koło kina Femina i rozpatrywałam własną sprzeczność. Wywalam kawę za kawą, żeby się pobudzić, żeby wyraźniej widzieć kształty przemijającej Warszawy, ten prosty zgiełk toczący się na ulicy, a przecież tak naprawdę, to najchętniej przestałabym istnieć. Uparcie czekałam w tej kawiarni na kogoś, kto miał przyjść i omówić to czy tamto, odnieść się do ostatecznej wersji tłumaczonego przeze mnie dokumentu. Ale to czekanie było puste. Jak figury przemykające w początkach warszawskiej jesieni. Wszyscy tacy sami albo bardzo podobni, jakby spokrewnieni, jakby indywidualność nie istniała i była tylko wymysłem szkoły filozoficznej, przeterminowanym programem nauczania i wykładania. Jakby ludzie przejęli hasła wkładane im do głów, żeby każdy był jak każdy, żeby wszyscy byli tacy sami, ewentualnie z podziałem na łatwe do wyodrębnienia grupy. Nagle pośród tych figur zobaczyłam dziewczynę w niebieskim płaszczyku. Niosła całe naręcze astrów, takich zapowiadających już przymrozki, ewidentnie niedoskonałych. Dziewczyna ominęła grupkę rozklekotanych staruszek na przystanku autobusowym, jakby staruszki w ogóle nie istniały i przeszła zamyślona obok wielkiego plakatu modelki reklamującej „coś” zapewne ekstrawaganckiego. I nagle zderzenie urody modelki z plakatu i urody dziewczyny z kwiatami stało się nagłym i wszechogarniającym dysonansem. Tamta kobieta z plakatu była niczym, ta dziewczyna z astrami (dziewczyna astralna?) była wszystkim. To jej maharadża powinien składać u stóp najcenniejsze szmaragdy tego świata, to dla niej Schubert powinien napisać serenadę znoszącą umieranie, to ją powinien namalować Tycjan na wszystkich sklepieniach nieba, to ją powinien sławić w swojej pieśni silny zbójnik grasujący w górach, to ona powinna zainspirować Kartezjusza do porzucenia odróżnienia pomiędzy res extensa a res cogitans, to dla niej Derrida wymyśliłby nową wersję różni przynoszącej nadzieję i radość nie-do-ogarnięcia, to z jej powodu wygasłyby wszelkie wojny o ropę naftową i gaz, a mężczyźni przybywaliby, żeby pobyć przez chwilę w blasku dziewczyny astralnej, żeby nasycić się nią, niczego jej nie odbierając, nie kierując się żądzą ani żądzą zysku, wiedza i władza przestałyby być tym samym, nastąpiło wielkie uwolnienie człowieka.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl